-->Alternatywna historia Hao^^^
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Sob 22:51, 13 Maj 2006    Temat postu: -->Alternatywna historia Hao^^^

Tak wiem to mój trzeci temat w tym dziale, ale pierwszy w życiu fick (i chyba mój najbardziej zwarjowany pomysł literacki^) ciągne go od grudnia i nie mam dość....
Hum....cześć pewnie zna (no nie Karina?) Laughing

Acha jest tu parę błędów rzeczowych (np. jeśli idzie o wyrzutki, tutaj to nie X-laws....) ale to poźniej....Może....



Prorog
(Zburzony spokój)

Od Dzisiaj zaczynają się poważne zmiany. Oto nadszedł czas na drugą rundę turnieju o tytuł Króla szamanów. Oczywiście postanowiłem przyłączyć się do zabawy, tak jak 500 i 1000 lat temu. Mój plan jest prosty: Zostaną tylko silni, reszta zginie. I nie ważne co mówi rada, ona dla mnie nic nie znaczy. Tylko im wydaje się, że jest inaczej...
Dlatego właśnie przysłali dzisiaj do mnie tego głupca Silve. Chyba na zawsze zapamiętam jego powitanie : "Nadal bawisz się ogniem Hao..." zupełnie jakby zapomniał kim jestem ja i czym jest mój duch... Oczywiście chciał, abym wycofał się z turnieju. Odparłem, że skora rada nie chce mnie, to będzie miała poważniejsze problemy i wskazałem na zebraną za jego plecami armię wyrzutków. Zrozumiał i dał mi spokój, chociaż jego duchy gotowały się od walki. Myślę, że więcej nie ośmieli się wrócić, tym bardziej, iż dałem mu rade, by trzymał się z dala od ognia, to uniknie sparzenia...

Oczywiście rozmowa ta nie mogła wyprowadzić mnie z równowagi. Mam jednak przeczucie, iż zburzyła ona spokój Silvy i całej rady. jednakże ta noc była jeszcze spokojna, tak dla mnie, jak i dla świata. Jeśli oczywiście nie liczyć moich rozmyślań o planowanym na jutro spotkaniu z Yoh Asakurą...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Nie 12:42, 14 Maj 2006    Temat postu:

jee^^ Zastanawiałam się kiedy wreszcie opublikujesz ten fick i me modły zostały wysłuchane! ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Nie 18:55, 14 Maj 2006    Temat postu:

Serio? Wiesz w sumie miałam go tu nie dawać...wydaje mi się dziwny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Nie 19:58, 14 Maj 2006    Temat postu:

Ej czemu odrazu dziwny? mnie się podoba^^
Taki inne spojrzenie na Hao;)
(R: przecież go nie lubisz...)
A to w czymś przeszkadzało?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Nie 20:05, 14 Maj 2006    Temat postu:

jeśli to jest prolog, to okay... bo mam większe zastrzeżenia co do ilości tekstu... xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pon 10:09, 15 Maj 2006    Temat postu:

Ech znowu krótko i beznadziejnie...ech... po południu cd. 20 lat .... (może)

I---
Spotkanie

Rano czułem się całkiem dobrze. Nie przespana noc wypełniona myślami o Yoh nie mogła mi przecież zaszkodzić. Jednakże, chociaż tego nie okazywałem byłem dziwnie przejęty. Wiedziałem dobrze, iż dzisiaj nie ma prawa do niczego dojść, ale powietrze wokół mnie robiło się gęste. Gęste od jakiegoś niemiłego uczucia, które budziło się teraz w sercach wszystkich uczestników turnieju. Tyle, że nikt nie potrafił go nazwać...

Przejrzałem szeregi armii wyrzutków. Byli gotowi i dość silni, ich kontrola ducha osiągnęła dostatecznie wysoki poziom. Byłem pewien, że nie zdradzą, przynajmniej przed końcem turnieju. Nie oznaczało to jednak nagłego osłabienia mojej czujności i zdania się na nich w kwestii eliminacji przeciwników. Poza tym ciągle pozostawało kilka spraw, które musiałem załatwić osobiście... jedną z nich było moje spotkanie z Yoh. Przez ostatnie parę lat sporo się o nim dowiedziałem. Jego sposób bycia jest dość żałosny. Wydaje się, że nie obchodzi go nic poza jedzeniem i spaniem, ale to tylko pozory. Yoh jest już teraz silnym szamanem, a wiem, iż wkrótce stanie się jeszcze silniejszy. Jego duch-struż był kiedyś świetnym wojownikiem. Martwi mnie jednak fakt jego przyjaźni z tym śmiesznymi ludźmi. Szczególnie z członkiem rodziny Tao, Renem. Tao to potężny klan, jednak ten ich potomek nie jest zbyt silny. Owszem jego moc mogła by zrobić wrażenie na dzieciakach, ale zdaje się, że osiągnął kres swoich możliwości. O pozostałych (tym niebieskowłosym Horo-Horo i motocykliście Ryo, medium Annie i maluchu Mortim szkoda nawet wspominać, są jak małe pyłki). Otrząsnąłem się z rozmyślań i przywołałem ducha ognia. Zbliżał się czas odlotu samolotu, który miał zabrać Yoh i jego "paczkę" na pustynie, a mi zależało na tym by złapać ich na lotnisku.

Kiedy tam dotarłem, trwało jeszcze pożegnanie. Nie znoszę podobnych scen, wiec dość brunatnie ją przerwałem. Dziwili się na mój widok, nic o mnie nie wiedzieli, poza tym, że istnieje. lekkie przerażenie i zaskoczenie na ich twarzach zagrało w mojej duszy jak muzyka. Tylko Asakura zachował spokój. A więc nie myliłem się, co do niego. Spojrzałem na nich krytycznie
-Lecicie tym żelastwem? -spytałem.
(Pytanie to wywołało niesmak na twarzy młodego Tao)
-Mi wystarczy kontrola ducha
stwierdzili, że to niemożliwe, widać nie wiedzą zbyt wiele o kontroli ducha... To było wszystko, co na radzie chciałem im pokazać i zademonstrować, rozkazałem zatem duchowi ognia, by zabrał mnie stamtąd. Nareszcie rozpoczęły się zmagania drugiej rundy....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Pon 23:40, 15 Maj 2006    Temat postu:

O! Podoba mi się. Zwłaszcza, że zastanawiałam się nad fickiem z punktu widzenia Hao, ino nie w tej epoce Wink
No i trochu krótko, mam nadzieję, że następne części będą dłuższe! Cem więcej ^^'


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Wto 10:32, 16 Maj 2006    Temat postu:

Hum to opowiadnie stawia wszystko na głowie...co do cześci są jaki są...up. następne też jest krótka, ale może da się ją połaczyć z jeszcze nastepną.... Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Śro 9:28, 17 Maj 2006    Temat postu:

Dwa posty po rząd a co tam...(tamtem był wczoraj)

III

Buntowniczka

Pustynia to niezbyt przyjazne miejsce. W dzień promienie grzeją zbyt mocno i sprawiają, że czujesz jak twoje ciała się rozpływa, w nocy zaś nagłe ochłodzenie sprawia, iż narżniesz na kość. Nie są to odpowiednie warunki także dla szamanów, ale mnie to nie rusza. Wiem jak przerwać potrafię zapanować nad ciałem i w pewnym stopniu także nad naturą z pomocą ducha ognia. Rozpaliłem ognisko i wpatrzyłem się w płomień. Słyszałem jego szept. Powoli wpadałem w trans. Chciałem dowiedzieć się od płomieni, co porabia Yoh. Nagle poczułem na swoich plecach czyjś wzrok. Nie rozproszyło to mojej uwagi, więc nie przerywałem medytacji, do póki stojąca za mną postać nie odezwała się:
-Mistrzu Hao?- Wyczuwałem w tym głosie żal, pretensje tłumioną nieco przez strach i szacunek.
-Co się stało Sherma?" -Spytałem nawet na nią nie patrząc. Zawahała się. Wskazywał na to jej oddech. Był płytki, nierówny, przyspieszony. Spojrzałem przez ramie i kazałem jej usiąść. Dzięki temu oczy dziewczyny zlazły się dokładnie na wysokości moich. Posłuchała jak zawsze. "Teraz mów" nakazałem, chociaż domyślałem się, co ma mi do powiedzenia nie zaskoczyło mnie, więc to, co usłyszałem:
-Dlaczego nie pozwalasz mi walczyć, mistrzu? Przecież jestem silna
-Twoja moc jest imponująca, ale jeszcze nie pora na to - odparłem - Jesteś silna, ale głupia, twoje umiejętności są małe. Nie wiesz prawie nic, sama siła to mało. A twój duch, Cartimandua nie jest w stanie do końca cię bronić. Jesteście zbyt różne.- Mówiąc to spoliczkowałem ją. Spuściła wzrok, starała się powstrzymać łzy.
-Ale...- Reszta słów uwięzła jej w gardle.
-Nie becz- W moim głosie nie było ani krzty zrozumienia, -nie ma powodu.
Podniosła się i odeszła. Nie zawołałem za nią nawet wtedy, gdy zobaczyłem jak znika poza terenem obozu. Nikt inny również nie zwrócił na to uwagi, bo nikt poza mną się nią nie interesował. Znałem ją długo. Była moją uczennicą do ładnych paru lat. To ja wyzwoliłem w niej ukrytą szamankę, ja nauczałem ją wszystkiego, co wie. I chociaż nie potrafi w pełni zapanować nad swoim duchem- stróżem, to wiem, że ma w sobie spory potencjał. Wiedziałem to już w tedy, gdy przypadkiem uratowałem spotkałem ją po raz pierwszy. Emanowała od niej ogromna energia, dzika, nieujarzmiona i skryta, ale wielka. Dlatego wziąłem ją pod swoje skrzydła, postanowiłem zabrać ją ze świątyni. Początkowo nie chciała się zgodzić, ale gdy pokazałem jej próbkę mocy jej opór osłabł i zgodziła się pójść ze mną...

Zapadała noc, a moja uczennica nie wracała. Nie zdradzałem tego, ale martwiłem się. Martwiłem, się, że ona może mnie zdradzić. Nie chciałem tego, bo wówczas poniósłbym porażkę. Nie w turnieju w prawdzie, ale w życiu. Musiałbym zniszczyć, to, co stworzyłem, zabić szamankę Sherme, a tego wolałbym uniknąć...

****
"Shermaaa!!"- W środku nocy usiadłem na posłaniu zbudzony przez własny głos. Ten sam koszmar powtarzał się od trzech nocy, to jest od czasu zniknięcia Shermy. Mimo całej swoje mocy nie potrafiłem tego wyjaśnić. To tego byłem przerażony jak kilkuletnie dziecko w czasie słuchania opowieści o duchach. Z trudem opanowałem drżenie rąk. Wprawdzie za dnia starałam się to przed wszystkimi ukryć, udając, że wcale nie obeszła mnie jej ucieczka, to jednak przed samym sobą musiałem przyznać, iż martwiłem się o nią...Nawet nie o jej moc, na której do tej pory najbardziej mi zależało. To było bardzo dziwne. Nie mogłem się na niczym skupić, nawet na turnieju. Doskonale zdawałem sobie sprawę z konsekwencji mojego stanu, starałem się wiec zapomnieć o zbuntowanej uczennicy, przynajmniej na radzie, ale nawet ja nie mogłem sobie tego nakazać. To zaś wywoływało we mnie wielka złość na samego siebie. Zawsze miałem się za niezłomnego, za kogoś, kogo nic nie ruszy, tym czasem okazało się, że potrafię się bać, że mogę być bezsilny. "Dość już" -pomyślałem kładąc się z powrotem - "Widać trzeba zadbać o własny spokój".
Rano po śniadaniu moi towarzysze chcieli od ruszyć dalej, jednak, ja ku ich zdziwieniu nie wyraziłem na to zgody. Oczy wszystkich wybiły się we mnie wyczekująco. Oczekiwali wyjaśnień. Nie doczekali się, bo podniosłem się tylko i wróciłem do namiotu. Słyszałem ich szepty, ale nie przejąłem się nimi. Przez chwile zabawiałem się w samotności, co im powiedzieć, aż w końcu sierdziłem, postanowiłem wyznać im prawdę, no może nie całą...
Wyszedłem na dwór. Oni ciągle tam byli, nie rozeszli się.
-Co jest? - Spytałem-
-No właśnie mistrzu Hao, co jest?- Usłyszałem w odpowiedzi - Dlaczego...
Przerwałem mówcy w połowie
-Idźcie poszukać Shermy, już wszyscy!- Mówiłem stanowczym nie znoszącym sprzeciwu tonem. Nikt nie ośmielił się o nic zapytać, posłusznie rozeszli się, więc w różne strony. Kiedy zostałem sam, starałem się zapaść w trans i dowiedzieć się, gdzie ta głupia dziewczyna się podziewa, niestety, na darmo...

Wieczorem wszyscy poszukiwacze wrócili do obozu, ale Shermy nie było z nimi. Nie potrafiłem ukryć gniewu. Krzyczałem na nich i wszystkich obrzucałem najgorszymi epitetami. Potem oddaliłem się i przysiadłem na wydmie za obozem. Jeden z moich ludzi poszedł bez słowa za mną.
-Przepraszam, ale..
-Chce być sam- Odburknąłem.
Tamten nie zrezygnował.
-Musisz to zobaczyć mistrzu - dokończył i posunął mi pod nos niewielki kawałek pergaminu z zapisanym na nim zaklęciem. Widziałem dobrze wiedziałem, co to jest.
-Doshi, tutaj? Gdzie?
-Spotkałem ją jakiś pól mili stąd Była z nią Sherma, niestety dobrowolnie nie chciała wrócić i ta doshi stanęła w jej obronie..
Moje oczy zapłonęły,
-Więc dałeś się pokonać! -Krzyknąłem, ale przy mnie nie było już nikogo...
Przynajmniej jednak wiedziałem, co mam robić dalej...

********
Całą noc nie spałem. Informacje, które uzyskałem wieczorem wywołały we mnie uczucie ulgi i przejęcia. Ulgi, bo dowiedziałem się, że Sherma żyje i nic jej nie jest (przynajmniej naradzie), przejęcia zaś, dlatego, że najprawdopodobniej będę musiał zmierzyć się z ową doshi. Oczywiście, nie był to strach. Nie raz już moja moc sprawiała, że foriyoku przeciwnika kończyło się przed rozkręceniem zabawy, ale wtedy zawsze byłem spokojny. Oczyszczałem serce i rozum, walczyłem bez emocji, tylko po to, aby zwyciężyć...A teraz? Teraz chodziło o moją uczennicę. Osobę, dla której przez długi czas byłem bardzo bliski i za którą czułem się odpowiedzialny... Tym czasem druga strona mojej duszy nakazywała mi ukaranie buntowniczki. I to ukaranie najwyższą karą. Starałem się stłumić ten głos. Targały mną sprzeczne myśli i uczucia. W głowie miałem straszny chaos. Myśli próbowały się przebić jedna przez drugą, a to powodowało straszny ból...
Około północy poderwałem się nagle i przywołałem swojego ducha- stróża. Nie mogłem już dłużej czekać, bo bym oszalał, wyruszyłem, więc na poszukiwanie Shermy i jej domniemanej nowej przyjaciółki.
Błądziłem dwie godziny. Dwie godziny, które zdawały się dniami, serce waliło mi, co raz mocniej, Sherma będzie musiała wrócić....

Zobaczyłem w oddali zobaczyłem jasną, znajoma postać. Była to Cartimandua, duch- struż Shermy. A niegdyś legendarna bretońska królowa, czyli ktoś z zupełnie innego kręgu kulturowego niż ja i moja uczennica...
Kazałem swojemu duchowi wylądować. Cartimandua drgnęła nerwowo, jakby się przestraszyła lub zaniepokoiła. Spojrzałem w dół ze wzniesienie, na którym staliśmy.
-Jest tam twoja szamanka? - Spytałem. Duch królowej potwierdził ruchem głowy. Spojrzałem raz jeszcze. Wzniesienie nie było wysokie. Zwolniłem stróża i zeskoczyłem ze wzniesienia. Piasek stłumił odgłos upadku. Sherma i jej nowa przyjaciółka spały jak dzieci. Nie chciałem ich budzić, ale nie mogłem też czekać do rana...

-Sherma, obudź się - mówiłem lekko szturchając ją w bok, -Sherma..
Po trzeciej próbie otworzyła oczy...
-Co się dzieje...- Spytała zaspanym głosem. Potem rozpoznała mnie i krzyknęła:

-AAA...- To obudziło śpiącą aż do tej pory jej towarzyszkę..
-Czego od niej chcesz?"- Usłyszałem twardy, głos, który wydał mi się znajomy odwróciłem się. Dziewczyna zamarła na chwile, ja zresztą też...:
-Hao- słowa do jej ust powróciły wcześniej niż do moich
-Tarja, skąd ty tutaj..?- Wyjąkałem. Nie mogłem uwierzyć. Tarja była kiedyś dal mnie jak siostra. Wiele czasu spędzaliśmy razem i chociaż nie pobierała tego, co robię, zawsze mogłem z nią porozmawiać aż pewnego dnia pokłuliśmy się, potem wyjechałem i nie widzieliśmy się więcej, do teraz...
-Nie twoja sprawa. Czego od niej chcesz??" -Spytała raz jeszcze po tym jak poradziła sobie zaskoczeniem..
-To Sherma, moja uczennica, martwiłem się o nią...
-Akurat usłyszałem, ty zawsze lubiłeś zabijać. Nic nie powiedziałem. Spojrzałem tylko na Sherme
-Idziemy- rozkazałem
-Nie chce...
Przykucnąłem i spojrzałem jej prosto w oczy. I nagle...
-Przepraszam, że wtedy cię uderzyłem" - powiedziałem to zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, co robię...
-Wróć, do drużyny, proszę"
Podała mi rękę
-Mistrzu Hao...- Była oszołomiona i wystraszona, a jednak zaufała mi. Uśmiechnąłem się..
Tarja obserwowała nas z lekkim niedowierzaniem. Ja sam nie wierzyłem w to, co się dzieje.
-Tarja dziękuje, że się nią zajęłaś"
-Eee - Wydusiła z siebie doshi..
-Zaśmiałem się raz jeszcze i zabrałem, Sherme do obozu. Teraz już mogłem spać spokojnie...

Pierwotnie to były trzy cześci, ale stwierdziłam, że są ciut krótkie....dobre na blog, a nie na forum.....
I zaczynają się zwariowane pomysły.....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ive-Hao dnia Czw 18:13, 18 Maj 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fly
Szaman



Dołączył: 25 Gru 2005
Posty: 491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tokio

PostWysłany: Śro 13:54, 17 Maj 2006    Temat postu:

o_o [A: Doznała sozku... =='] *otrzasa sie* Te, moment... Hao sie martwi, przeprasza i prosi?! ..... Antoś, czy to oznacza, że Ive dorobiłą mu uczucia? [A: *gleba* jak ty cos powiesz... =='] ^^"

Fajne, fajniutko, ale błędy są xP [A: i kto to mówi =='] xD"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Śro 16:59, 17 Maj 2006    Temat postu:

No tak dorobiłam mu uczucia. Powiem nawet, że to to nic w porównaniu z tym co będzie dalej... Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Śro 21:56, 17 Maj 2006    Temat postu:

Fly, nie rozumiem czemu się dziwisz... Toć to oczywiste, że jakieś uczucia musi mieć, nie? Inaczej nie chciałby "ratować" świata i tak dalej. No, chociaż to, że przeprosił też mnie trochę zdziwiło. A jeszcze bardziej to, że prosił. Ale uczucia są dobrze opisane, podoba mi się to, takie jego wewnętrzne rozterki, których nie pokazuje nikomu.
No i już nie mogę się doczekać tych cudownych pomysłów ^^' Znając Twoją twórczość, Ive, będzie ciekawie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Śro 22:36, 17 Maj 2006    Temat postu:

Ok...ale na radzie dam wam tylko taką radę...popatrzcie na tytuł, potem na mój podpis...a potem jeszcze zastanówcie się nad słowem "Alternatywa" (tak tylko, żeby nie doznać większego szoku)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Czw 18:12, 18 Maj 2006    Temat postu:

IV

Sen, wizja i krzyk

"Śpij, nareszcie wszystko będzie tak jak ma być" - myślałem wpatrując się w śpiącą Shermę. Była taka spokojna i cicha, że na jej widok miękło mi serce. Teraz już byłem pewien, jej nie mógłbym skrzywdzić. Nie byłem tym stanem zachwycony. Ciągle miałem w pamięci jej ucieczkę i wciąż cierpła mi skóra, na wspomnienie o tym, jakie konsekwencje pociągnąłby za sobą mój ówczesny stan, gdyby tylko potrwał kilka dni dużej...I nie chodziło tylko o turniej. Oczywiście, turniej był i jest bardzo ważny, ale wtedy poczułem, że liczy się coś jeszcze... Odwróciłem się i wyszedłem z jej namiotu. Na dworze ciągle płonęło ognisko, chociaż wszyscy członkowie drużyny już spali. Duch ognia zmaterializował się przy mnie, nie wzywany. Spojrzałem na niego. "Nie wiesz, co robi Yoh?" - Zapytałem, nie oczekując odpowiedzi. Cóż trzeba to przyznać, ostatnio strasznie zaniedbałem młodego Asakure. Skierowałem wzrok na ognisko. Pomarańczowożółty trzeszczący płomień odbił się w tęczówkach moich oczu, przyciągał mnie. Przykucnąłem obok, mimo iż wcale tego nie chciałem. Po prostu coś nakazało mi to zrobić... Poczułem jak powoli wpadam w trans, a moje serce zaczyna odbierać uczucia innych osób. Osób, których tożsamości nie potrafiłem ustalić. Samych uczuć też nie rozróżniałem, wszystko zlewało się w jedno. Przypominało to słuchanie źle nastawionego radia, w którym jedna ze stacji próbuje przebić się na częstotliwość pozostałych, z tą różnicą, że tych "stacji" było kilkanaście razy więcej. Na szczęście nie trwało to długo. Już po kilku sekundach jeden z "sygnałów" przebił się i zagłuszył pozostałe. Było to uczucie tłumionego lęku połączonego z niepewnością oraz jakimś dziwnym ciężarem, być może poczuciem winy... Ocknąłem się tak samo nagle jak zasnąłem w tym samym momencie w moim umyśle zrodziła się dziwna myśl: "Z Tarją dzieje się coś dziwnego"

Zobaczyłem na horyzoncie nienaturalną zielonkawo-białą łunę i po mimo znacznej odległości wyraźnie usłyszałem znajomy krzyk:
-Kenji, wirowy atak!" Zamarłem, Kenji to przecież struż Tarji!
"Zwykłe walki nie wywołują takich fajerwerków" - przemknęło mi przez głowę, a potem ponownie usłyszałem krzyk dziewczyny:
-"Kenjiiii!!!!!!!" Przez ułamek sekundy zobaczyłem Tarje leżacą z rozbitą głową na piasku. Nie była to prawda i ja dobrze o tym wiedziałem. Jednak zdawałem sobie z sprawę z tego, iż ten obrazek może się nią stać. Normalnie bym się czymś takim nie przejął, jednak po tym wszystkim, co się stało, nie mogłem do tego dopuść...
Wróciłem do namiotu Shermy. Gwałtownie przebudzona być może nieoczekiwanym koszmarem szamanka siedziała na posłaniu i obejmowała kolana dłońmi. Płakała, wyczytałem to w jej sercu, chociaż jej oczy były suche... –
-Wiem, co ci jest - zakomunikowałem. Ponieważ do tych czas nie spostrzegła mojej obecności lekko podskoczyła: -
Chodź, nie marnujmy więcej czasu- Posłusznie wstała. Teraz byłem pewien, ona zobaczyła we śnie to samo, co ja...

***

Zabrał nas tam duch ognia. Nie zajęło to nawet jednej minuty, ale mino to bałem się, że przybędziemy za późno. Im byliśmy bliżej, tym mocniejsze odczuwałem obawy, o Tarje. Wyczuwałem, że zagraża jej jakaś nie znana mi nawet mi siła, która ją ściga i która chce ją zniszczyć. Tylko, dlaczego? Odpowiedzi na to pytanie nie znałem... Moje rozmyślania urwały się natychmiast po wylądowaniu. Rzeczywistość okazała się jeszcze gorsza od mojej wizji. Tarję otaczały jakieś dziwne kształty, od których emanowało zielone światło i bardzo silna energia. Używali oni przeciwko doshi mocy wiatru i wody, atakując je bez przerwy...Ją a nie jej stróża, leżącego u jej stóp. Tyle, że to już nie był jej stróż, lecz zwykłe ciało... Tarja starając się wyrwać z kręgu rzuciła się przed siebie. Postacie zacisnęły obręcz tym samym momencie poczułem dziwny ból w całym ciele. Coś przytłaczało również moją moc, nie byłem w stanie nic zrobić Popatrzyłem na Shermę...
-Pomóż jej- poleciłem
-Ale, przecież... Zaczęła dziewczyna
-Zrób to!
Nie dyskutowała dalej. Wyciągnęła z kieszeni kurtki małe kosmetyczne lusterko i otworzyła je: "Cartimandua, forma ducha do zwierciadła". Duch królowej wniknął w szkło lusterka. Natychmiast zaczęło mocno zwiedzić. Mógłbym przysiąc, że co najmniej dziesięć razy mocniej niż podczas ostatniego treningu. Ucieszyło mnie to.
Tym czasem Sherma znalazła się za plecami jednej z owych dziwnych postaci, czy raczej duchów. Zamarłem, nie byłem czy sobie poradzi, ale nie było innego sposobu... Zaatakowała wielką taflą. Tamci wyraźnie się tego nie spodziewali. W prawdzie atak im nie zaszkodził, odwrócił jednak ich uwagę od Tarji. Dziewczyna zdołała nareszcie wydostać się z kręgu. Duchy zajęły się Shermą. Atakowały ją jak dzikie koty. Czaiły się, a potem rzucały i szarpały jej ciało. Słabła, wiedziałem to, jednakże widziałem też jak się przed nimi broni i nagle w jednej chwili wszystko ustało. Świetliste postacie rozpłynęły się w powietrzu, Sherma wyczerpana opadła na ziemię, a Cartimandua zmaterializowała się przy niej. Tarja doczołgała się do zwłok Kenjniego, a mi wróciła moc. Podszedłem do nieprzytomnej Shermy i pochyliłem się nad nią. Widząc niepewność w oczach jej ducha dotknąłem czoła uczennicy.
-Wszystko dobrze- zapewniłem- Powinna się zaraz obudzić. Zostawiłem je zbliżyłem do Tarji. Nic nie powiedziałem. Ona zadarła głowę, aby na mnie spojrzeć:
-Hao...
Podszedłem bliżej i pomogłem jej wstać
-kim oni byli? Spytałem.
-Nie...Nieważne wyszeptała- głos jeszcze je trochę drżał, była bardzo słaba. - Ale dziękuje ci - dodała równie cicho
-Tarja! -Odwróciła się ode mnie plecami.
-Nie pytaj, to nie twoja sprawa.
-Myślę, że już tak.
Odeszła kilka kroków, nic nie mówiąc
Cartimandua pociągnęła mnie za rękę. Nie byłem pewien, o co jej chodzi. Spytałem, co się dzieje.
-Boli mnie głowa - Opowiedział mi głos shermy.
-Hum.? - Mruknęła nieoczekiwanie Tarja
-Dziękuje wam i przepraszam...
-Za co? -Dopytywałam się.
-Powinnam była wam powiedzieć, skoro Kenji wywołał u was wizje...Te duchy, z którymi walczyłam to są strażnicy zielonych korali...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Śro 22:13, 24 Maj 2006    Temat postu:

Łooo... ja cem więcej! To było mocne. Powiem, że lubię czytać coś napisanego z punktu widzenia Haosia, o ile oczywiście jest napisane dobrze. A to bez dwóch zdań jest świetnie napisane! Cem więcej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 1 z 6

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin