FF by Daryśka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 18, 19, 20  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Sob 21:55, 04 Mar 2006    Temat postu:

Ale ja nie....było Fajne Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 22:55, 04 Mar 2006    Temat postu:

O...dzięki ^^
No, to skoro aż dwie osoby się wypowiedziały na temat mojej twórczości, to wypadałoby dać następną (24) część Very Happy

Pietro, Kaja i Monika siedzieli na ławce w parku. Kaja odchyliła głowę, obserwując chmury i machając lekko nogami. Pietro siedział posępnie wpatrzony w resztki śniegu pod jego stopami. Monika patrzyła to na jedno, to na drugie i zastanawiała się, dlaczego Hao tak po prostu pozwolił im wszystkim odejść. Nie wymyśliła jednak żadnej nowej teorii na ten temat, więc podwinęła rękaw i jeszcze raz przeczytała o Patch Tribe.
-Nie jestem najlepsza z geografii, ale czy Pustynia Zachodnia to nie jest gdzieś w Ameryce?
Pietro przytaknął, a Kaja, nadal wpatrzona w chmury, nie dawała żadnych oznak życia.
-Jak mamy się tam dostać? -zapytała znowu Monika.
-Załatwię jakiś transport. –odpowiedział Pietro.
-Czyli zostają jeszcze rodzice. –powiedziała nagle Kaja. –Moi już wiedzą, że jestem szamanką. Dziadek im powiedział. Zgodzili się. A twoi?
Monika westchnęła. Jeszcze nie rozmawiała z mamą. Jakoś nie bardzo wierzyła, że mama puści ją do Ameryki, na jakąś pustynię w towarzystwie Kai i Pietra, zwłaszcza, że jest nadopiekuńcza. Raczej będzie się zamartwiać, że to niebezpieczne i kategorycznie zabroni Monice jechać. Co wtedy zrobi szamanka? Czy po prostu ucieknie z domu, tak jak doradziła jej Kaja? Czy zostanie i przegapi turniej rozgrywany raz na 500 lat? Te i inne pytania dręczyły szamankę.
-Dzisiaj jej powiem. –postanowiła Monika.
-Najwyższy czas. –skwitował Pietro.
-Tobie to łatwo mówić! –oburzyła się Kaja. –Dorastałeś wśród szamanów! Nikogo nie musiałeś nagle informować, że widzisz duchy i jedziesz gdzieś szukać jakiejś wiochy, a po drodze możesz zginąć!
Monika westchnęła. Kaja i Pietro spojrzeli na nią.
-Coś nie tak? –zapytał Pietro.
-Boję się, że mama właśnie tak to odbierze.
Kaja pokiwała głową ze zrozumieniem, a Pietro wpatrzył się w swoje buty.
-Spójrz na to z innej strony. –powiedział nagle szaman, a dziewczyny popatrzyły na niego z zainteresowaniem. –Mogłaś jechać z Hao, jako jego uczennica, a ty się postawiłaś. –Kaja odchrząknęła. –No, nie tylko ty, ale wracając do rzeczy, dowiodłaś, że nie dasz sobą manipulować. Czy to nie wystarczający dowód, że sobie poradzisz? Zawsze możesz powiedzieć o tym w ten sposób.
Kaja spojrzała na Pietro sceptycznie.
-Jak tak powie, to mama w ogóle jej nie puści! Myśl czasem, idioto!
-No, zgadza się. Stwierdzi, że to są jakieś niebezpieczne zgrupowania, czy coś w tym stylu i z wyjazdu nici…
Szamani znowu milczeli. W końcu Monika wstała i powiedziała, że im szybciej załatwi sprawę z mamą, tym lepiej. Pietro też wstał, powiedział, że musi jeszcze coś na mieście załatwić. Kaja została sama w parku, ale chwilę później też się zebrała i rozmawiając z Nethealem powlokła się w bliżej nieokreślonym kierunku.
***
Netheal wyleciał ze ściany jak oparzony. Kaja leniwie podniosła wzrok na ducha.
-Coś się stało? –zapytała obojętnym tonem.
-Ścisz tą wyjącą wieżę! –wrzasnął duch.
Kaja wyłączyła muzykę. Spojrzała na ducha groźnie. Nie lubiła, gdy ktoś jej przeszkadzał, ale jeszcze bardziej nie lubiła, gdy ktoś kazał jej przyciszać muzykę.
-Nie słyszałaś, jak mama cię woła? Monika dzwoni.
Kaja wstała ciężko i poszła do telefonu. Nawet nie zdążyła dokończyć pytania „Czego chcesz?”, gdy Monika zaczęła mówić coś o jakimś obiedzie.
-Zwolnij, kobieto, zwolnij! Dobrze, a teraz wszystko od początku i powoli. Słucham.
-Nie uwierzysz! Powiedziała, że najpierw musi poznać ciebie i Pietra i dopiero wtedy zdecyduje, czy mogę jechać!
-No i?
-Jesteście zaproszeni na obiad.
Kaja stała dłuższą chwilę z słuchawką w ręku. Ani ona, ani Monika nie odzywały się.
-Jasne. –wydusiła w końcu z siebie Kaja.
***
Monika wysłała Raven do Pietra, żeby go poinformować o „obiadku zapoznawczym”. Poza tym chciała zostać przez chwilę sama i przemyśleć to, co usłyszała. Jej mama widzi duchy. Tak jak jej babcia i dziadek i pradziadek i prapradziadek…To wszystko było jakieś pokręcone. Monika dowiedziała się, że jej prapradziadek był szamanem, ale ponieważ mieszkał we wsi, w której okrzyknięto go sługą diabła, skończył z szamaństwem. Rodzina nie kwapiła się by wrócić do starych tradycji. Dlatego mama Moniki właściwie ucieszyła się, gdy usłyszała, że Monika jest szamanką. Nawet Raven polubiła. No i dowiedziała się, że ani jej tata, ani wujek nie widzą duchów.
***
Raven poleciała odruchowo w kierunku obozowiska Hao. Zdziwiła się, gdy nie zastała tam żywej duszy (umarłej zresztą też). Wtedy uświadomiła sobie, że przecież Pietro też nie jest już uczniem Hao. To znaczy, że musiał sobie znaleźć nowe lokum. Raven rozejrzała się dookoła. Gdzie ktoś taki jak Pietro mógłby zamieszkać? Miał namiot, ale ta opcja jakoś do Raven nie przemawiała. Hotel? Otóż to! Trzeba będzie trochę poszukać.
***
Monika zaczynała się martwić. Raven długo nie wracała. Znów usiadła na parapecie i zaczęła gapić się w wieczorne już niebo. Nagle uśmiechnęła się sama do siebie i pokiwała głową. Ostatnio za często gapiła się bezmyślnie w niebo. Wstała i wzięła plecak, a następnie zaczęła grzebać w szafie, zastanawiając się, co będzie jej najbardziej potrzebne.
***
Raven sprawdzała już siódmy hotel z rzędu. Przelatywała przez wszystkie pokoje, szukając czegokolwiek, co świadczyłoby o obecności Pietra albo Magdal. W końcu znalazła. Plecak, namiot, parę rzuconych na łóżko koszul i plik zapisanych kartek. Gdyby komu było mało dowodów, to na szafce leżał sztylet szamana. Raven usiadła na łóżku i zaczęła odczytywać wiadomości na kartkach. Na pierwszej z nich było napisane po japońsku „X-Laws w Japonii”. Następna była zapisana po rosyjsku : „Spotkamy się w drugiej rundzie. Elistrat”. Raven już miała zacząć odczytywać kartkę zapisaną ładnym, chińskim pismem, gdy do pokoju wszedł Pietro. Raven skoczyła na równe nogi. Pietro zatrzymał się w progu.
-Co tu robisz? –zapytał najwyraźniej zdziwiony do granic możliwości.
Duch zaczął się jąkać, a Pietro rzucił okiem na kartki na łóżku. Szybko podszedł do nich, zebrał w plik i przewiązał wstążką, po czym schował do plecaka. Usiadł na łóżku i spojrzał pytająco na wciąż jąkającego się ducha.
-Uspokój się. –powiedział Pietro, a Raven zamilkła. –No, a teraz powiedz, po co przyszłaś?
-Bo masz przyjść na obiad.
Pietro przypatrywał się Raven jakby mówiła w jakimś języku, którego nie zna. Jego twarz wyrażała jeszcze większe zdumienie niż wtedy, gdy wszedł do pokoju i zobaczył ducha czytającego jego pocztę.
-Jak to na obiad? –wydusił w końcu Pietro.
-No…tak to. Monika będzie mogła jechać tylko jeśli jej mama pozna ciebie i Kaję, więc zaprosiła was na obiad.
-A czyj to był pomysł?
-Na pewno nie Moniki.
-Aha.
Pietro gapił się na Raven jakby z nadzieją, że to był tylko głupi żart. Za nim pojawiła się Magdal, chichocząc.
-Ja nie mogę, ledwo się znacie, a już zaprasza cię na obiadek, bo musi przedstawić cię mamusi.
Pietro spojrzał z poirytowaniem na Magdal. Raven westchnęła.
-Dobra, to ja już lecę. I tak za długo zeszło mi na szukaniu cię.
-Ta, jasne…-powiedział Pietro.
Szaman wyglądał jakby był w stanie lekkiego szoku. Raven spojrzała na niego, po czym powiedziała:
-Tylko mam prośbę, Pietro.
Szaman spojrzał na ducha.
-Postaraj się nie zrobić z siebie idioty, dobra?
-A czy kiedyś zrobiłem z siebie idiotę?!
Magdal zachichotała.
-Nie ciebie pytam! –rzucił Pietro ze złością.
Raven przyglądała mu się przez chwilę.
-Jeszcze jedno. Ani słowa o treningach. Monika nic o nich nie mówiła, a była by uwiązana, gdyby nagle komuś się wypsnęło, że co noc latała na cmentarz wycinać słupki.
Pietro skinął głową.
Raven wsiąknęła w ścianę.
***
Sobota. Kaja i Pietro spotkali się tuż przed domem Moniki. Oboje wyglądali jakby szli na ścięcie. Pietro zadzwonił do drzwi. Otworzyła mama Moniki. Szamani weszli do domu. Monika wyglądała chyba jeszcze gorzej od nich. Mama szamanki tryskała energią. Od razu polubiła Kaję, a Netheala chyba też. Na Pietra patrzyła co najmniej podejrzliwie, ale z Magdal znalazła wspólny język. Obiad minął na odpowiadaniu na setki pytań dotyczących wyprawy. Wyglądało na to, że Monika będzie mogła jechać. Po obiedzie szamani poszli do pokoju Moniki. Wszyscy troje odetchnęli z ulgą.
-No, to po przesłuchaniu. –powiedziała Monika.
-Nie mówiłaś, że jest aż tak podejrzliwa…zapytała praktycznie o wszystko! –jęknęła Kaja.
-No…-westchnął Pietro. –Nie spodziewałem się aż takiego przesłuchania. No i czemu ona się tak na mnie patrzyła?
-Jak? –zapytała Kaja.
-Podejrzliwie! –syknął Pietro.
-Ma wyczucie, nie ma co. –odpowiedziała Kaja, uśmiechając się złośliwie.
-Nieważne. –powiedział zrezygnowanym tonem Pietro. –Czyli jak, będziesz mogła jechać?
-Mam nadzieję. –Monika uśmiechnęła się.
Szamani zaczęli rozmawiać o wyprawie. Najpierw Pietro powiedział, że już załatwił transport. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to we wtorek będą w Ameryce. Później zaczęła się dyskusja na temat noclegów. Tylko Pietro miał namiot. Podobno na tyle duży, by pomieścić ich wszystkich bez problemów, ale Kaja nawet nie chciała słyszeć o spaniu z Pietro pod jednym dachem. W końcu jednak stanęło na tym, że wszyscy będą spać w tym namiocie. Następna sprawa to śpiwory. Tu nie było problemu, bo każdy miał swój śpiwór. Następna sprawa to woda i jedzenie. Każdy zobowiązał się wziąć w miarę dużo prowiantu, a po drodze będą uzupełniać zapasy.
***
W poniedziałek Monika dała swoją kartę ksero Marysi, prosząc ją o kserowanie wszystkich lekcji. Zapytana o powód nieobecności zaczęła się niezręcznie wykręcać, a Kaja widząc to powiedziała, że jadą szukać jakiejś wiochy i nic więcej nie wiedzą, a nawet jakby wiedziały, to by nie powiedziały.
Wieczorem Monika załamała się podczas pakowania. Nigdy nie lubiła się pakować. W końcu (z ogromną pomocą Raven) spakowała wszystko, co potrzebne. Wieczorem nie umiała zasnąć, więc postanowiła zrobić coś, co może się jej przydać. Znalazła kilka pasków materiału i uszyła coś, czym przyczepiła sztylet do przedramienia. Teraz mogła jednym płynnym i szybkim ruchem wyciągać sztylet z rękawa. Broń nie przeszkadzała już w niczym (bo sztylet noszony przy pasku spodni nie był najwygodniejszy). Trochę czasu jej zeszło nad przygotowaniem tej „uprzęży”, więc już bez problemów Monika zasnęła.
***
Wtorek. Rano. Monika wzięła swój ogromny plecak. Mama podrzuciła ją pod szkołę, gdzie umówiła się z Pietro i Kają. Pod budynkiem stała taksówka, a obok niej Pietro. Kai jeszcze nie było. Większość uczniów dziwiło się, widząc Monikę z plecakiem, śpiworem i jakąś torbą, stojącą z chłopakiem przy taksówce i wyraźnie ignorującą fakt, że lekcje zaczęły się dziesięć minut temu. Kaja w końcu dotarła na miejsce. Miała bardzo duży plecak i podłużny pakunek, który, jak domyślała się Monika, był mieczem. Pietro zaczął mówić coś o tym, że nie powinna się spóźniać już na początku, ale Kaja obrzuciła go lodowatym spojrzeniem i powiedziała coś o dziadku, chcącym wyegzorcyzmować Netheala i o tym, że ledwo udało się jej uratować ducha. Szamani zapakowali swoje bagaże i wsiedli do taksówki. Pietro najwidoczniej już wcześniej powiedział dokąd będą jechać, gdyż taksówkarz o nic nie pytał, tylko po prostu ruszył. Monika zaczęła bezmyślnie gapić się w szybę, Kaja, która nie rozstawała się z podłużnym pakunkiem, zaczęła sprawdzać, czy na pewno dobrze zapakowała swój miecz, a Pietro skrobał coś zawzięcie na małej karteczce. W miarę, jak zbliżali się do celu, Monika stawała się coraz bledsza. Gdy dojechali, Pietro i Kaja wysiedli i zaczęli wypakowywać bagaże, ale Monika nie ruszała się z miejsca. W końcu Kaja zdenerwowana zachowaniem szamanki zajrzała do taksówki.
-Słuchaj, jeśli zaraz nie wyjdziesz i nam nie pomożesz, to…-Kaja urwała na widok miny szamanki.
Monika była tak blada jak jeszcze nigdy dotąd. Siedziała nieruchomo, zaciskając dłonie kurczowo na siedzeniu. Wpatrywała się z przerażeniem w budynek, przed którym się zatrzymali. W końcu wydusiła z siebie tylko trzy słowa:
-Nie ma mowy.
Powrót do góry
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Sob 22:57, 04 Mar 2006    Temat postu:

Jakby co, to ten długaśny post wyżej to ja... coś mnie wywaliło...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitty
Nothern Lights Redaction



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^

PostWysłany: Sob 23:55, 04 Mar 2006    Temat postu:

Trudno się nie domyślić xD
To też czytałam, yay! xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Nie 0:05, 05 Mar 2006    Temat postu:

hum.....Ciekawe i nieżle napisane....nie ma na co narzekaćSmile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Nie 22:52, 05 Mar 2006    Temat postu:

Part 25... trochę przydługawy (jak na mnie), ale po prostu musiałam to wszystko w jednej części zmieścić.

Kaja patrzyła z niedowierzaniem na Monikę. W końcu chwyciła ją za rękę i wyciągnęła z taksówki. Monika ledwo stała. Patrzyła z przerażeniem na ogromny budynek lotniska. Nie powiedziała nikomu, że panicznie boi się latać. Pietro sam uporał się z resztą bagaży, po czym zapłacił taksówkarzowi za kurs. Podszedł, uśmiechając się wesoło, do szamanek, ale mina mu zrzedła na widok Moniki.
-Eee…coś się stało? –zapytał w końcu.
-Mowy nie ma! Nie lecę! –powiedziała natychmiast Monika.
Kaja i Pietro wytrzeszczyli oczy ze zdumienia.
-Jak…jak to nie? –zapytała Kaja.
-Nie wsiądę do samolotu! –powiedziała Monika.
-Chyba nie powiesz, że boisz się latać? –zapytał mocno zdziwiony Pietro.
-Ja…ten tego…no…tak. –powiedziała ze zrezygnowaniem Monika, wlepiając wzrok w swoje buty.
Pietro szepnął coś Kai na ucho, a ta pokiwała głową i usiadła na krawężniku. Pietro poszedł po wózek na bagaże, a kiedy wrócił zabrał wszystkie plecaki i torby. Wrócił już bez nich. Kaja wstała i razem z Pietro zaciągnęli Monikę na lotnisko. Szamanka stawiała zaciekły opór, ale Pietro i Kaja nie poddawali się. W końcu doszli do samolotu, ale nie byli w stanie wciągnąć Moniki po schodkach. Pietro spojrzał z nadzieją na Kaję, a ta zaczęła grzebać w kieszeni. Monika w kółko powtarzała, że nie wsiądzie do samolotu. W końcu Kaja wyciągnęła coś z kieszeni. Był to ołówek. Szamanka chwilę mu się przypatrywała, po czym spojrzała na Monikę.
-Słuchaj, jak zaraz nie wsiądziesz do tego samolotu, to ci normalnie mózg ołówkiem przez oko wydziubię!
Pietro spojrzał z rozbawieniem na Kaję. Szamanka wymachiwała z wściekłością ołówkiem, ale to chyba nie zrobiło na Monice żadnego wrażenia.
-A to dziub, ale ja nie wsiądę! –powiedziała Monika, a Kaja i Pietro zaliczyli bardzo ładną glebę.
***
Koniec końców Monika siedziała w samolocie między Kają a Pietrem, przypięta pasami. Była tak blada, że można ją było pomylić z duchem. Dłonie zaciskała kurczowo na fotelu i powtarzała w kółko coś w stylu „za jakie grzechy?!”. Samolot wystartował, a Pietro i Kaja ciągle wmawiali Monice, że wszystko będzie w porządku.
Po kilku godzinach lotu spokojnie wylądowali na lotnisku w Ameryce. Monika wyszła z samolotu na miękkich nogach, powtarzając, że już nigdy więcej nie poleci.
-Nigdy nie mów nigdy. Jakoś będziemy musieli wrócić, a jak chcesz wracać, jak nie samolotem? Wpław? –zauważyła przytomnie Kaja.
-Już wolę wpław niż samolotem. –skwitowała Monika.
Szamani odebrali swoje bagaże i wyszli poza teren lotniska. Tam przystanęli i zaczęli się gapić jedno na drugie.
-No dobra, wie ktoś, gdzie mamy iść? –zapytał w końcu Pietro.
-Myślałyśmy, że ty wiesz! –powiedziała Kaja.
Monika rozejrzała się dookoła, po czym, świdrując spojrzeniem Pietra i Kaję, zapytała:
-A mamy chociaż mapę?
Pietro i Kaja nie odzywali się, co Monika uznała za odpowiedź „nie, nie mamy”.
-A po co nam mapa, jak i tak na żadnej nie ma zaznaczonej tej wiochy? –zapytała nagle Kaja.
-Żebyśmy się nie zgubili i żebyśmy mogli zaznaczać na mapie przeszukane tereny. –odpowiedziała natychmiast Monika, stawiając swój plecak na ziemi.
Kaja zaczęła mamrotać coś o traceniu czasu, a Pietro złapał plecak Moniki, który o mało nie przewrócił się, gdy szamanka go puściła.
-O, dzięki…potrzymasz go jeszcze chwilę?
Pietro nie zdążył odpowiedzieć, bo Monika nie czekając na jego reakcję pobiegła z powrotem na lotnisko. Wróciła z plikiem różnych map i kilkoma długopisami. Schowała to wszystko do swojego i tak przeładowanego już plecaka.
-No dobra, mamy już mapy. Co dalej? Gdzie idziemy? –zapytała Kaja.
Pietro spojrzał pytająco na Monikę, a ona zarzuciła plecak na plecy, chwyciła swoją torbę i przerzuciła ją przez ramię, po czym uśmiechnęła się.
-Przed siebie! Sprzedawca powiedział, że w którą stronę byśmy nie poszli, dojdziemy do pustyni. No więc w drogę!
Słońce prażyło niemiłosiernie, a bagaże ciążyły. Szamani już po godzinnym marszu ledwo szli. Mimo to w zasięgu wzroku była tylko mało uczęszczana droga i piasek. Pietro milczał zawzięcie, Kaja pomrukiwała coś o zamęczaniu uczestników turnieju na śmierć, a Monika bez skutku usiłowała wypatrzyć jakąś restaurację, bar, hotel, stację benzynową lub chociaż oazę. Jak na złość w okolicy był tylko piasek i odrobina asfaltu, po którym wlekli się szamani.
Powoli zbliżał się zmrok. W nocy na pustyni może być naprawdę zimno, więc szamani postanowili rozbić namiot. Przystanęli i postawili bagaże, po czym zabrali się do organizowania ich małego obozowiska. Początkowo nie szło im zbyt dobrze, bo Pietro i Kaja wciąż się kłócili, a Monika cały czas ich godziła. W końcu namiot stanął. W środku było sporo miejsca, bo był to czteroosobowy namiot. Pietro zabrał się do rozpalania ogniska, ale nie szło mu zbyt dobrze. Monika wręczyła Kai torby z prowiantem i poprosiła o przygotowanie kolacji, a sama zabrała się za mapy. Szybko zaznaczyła ich pozycję na mapie i określiła mniej więcej kierunek dalszej wędrówki.
Pietro w końcu rozpalił ognisko. Monika, która szybko uporała się z mapami, pomogła Kai i razem przygotowały w miarę zjadliwą kolację. Szamani posilili się i poszli spać.
Rano Szamani szybko zjedli śniadanie (przygotowane przez Monikę), zwinęli namiot i ruszyli w dalszą drogę. Po południu zatrzymali się na krótki postój, w czasie którego Kaja i Pietro znów zdążyli się pokłócić, po czym ruszyli dalej. Wieczorem znów rozbili namiot.
Trzy dni minęły dokładnie tak samo. W końcu na horyzoncie zamajaczyło kilka budynków.
-Patrzcie! Tam jest hotel! I supermarket! –ucieszyła się Kaja.
-No, mamy gdzie uzupełnić zapasy. –Monika podzieliła entuzjazm Kai.
-Możemy zatrzymać się w hotelu. Może miejscowi będą wiedzieli coś o Patch Tribe? –powiedział Pietro.
Szamani ruszyli w kierunku miasteczka. Doszli do hotelu, gdzie Pietro załatwił im dwa pokoje – jeden dla dziewczyn i jeden dla niego. Zostawili bagaże w pokojach, po czym postanowili pójść do sklepu. Całą drogę Kaja i Pietro kłócili się, czym uzupełnią zapasy. Monika nie zabierała głosu. Doszli do sklepu. Monika weszła do środka, a Kaja i Pietro szli kilka kroków za nią, wciąż zawzięcie się kłócąc (tym razem na temat sucharów). Monika przechodziła szybko między półkami, wypatrując butelek z wodą. Minęła regał z jajkami i zatrzymała się tak gwałtownie, że Pietro i Kaja na nią wpadli.
-Auu…co jest? –zapytała Kaja, rozmasowywując ramię.
Pietro podążył za wzrokiem Moniki i szybko zrozumiał „co jest”. Kaja też. Monika gapiła się na chłopaka stojącego przy półce z wodą.
-Czy…czy to możliwe, żeby ktoś był aż tak podobny? –zapytała cicho Monika.
-Wykapany Hao…-rzuciła szeptem Kaja.
-Ale kto to? –zapytał równie cicho Pietro
-Jest jeden prosty sposób, żeby się dowiedzieć! –rzuciła dziarsko Monika i ku zaskoczeniu Pietra i Kai ruszyła w kierunku chłopaka.
Kaja i Pietro nie ruszyli się z miejsca. Chociaż się nie odzywali, to wiedzieli, że chyba po raz pierwszy się zgadzają; Monika musiała się uderzyć w głowę, żeby tak ot sobie zaczepiać chłopaka do złudzenia przypominającego Hao.
-Hej, cześć! –powiedziała Monika, gdy była już parę kroków od chłopaka.
Odwrócił się. Spojrzał na Monikę nieprzytomnym wzrokiem. Ubrany był w zielone jeansy i białą koszulkę. Na głowie miał, jakby zamiast opaski, pomarańczowe słuchawki. Przez ramię przewieszony miał podłużny pakunek. Wyglądał dokładnie tak, jak Hao, tylko miał krótsze włosy.
-Cześć. –powiedział chłopak wesoło, uważnie przyglądając się Monice.
Uśmiechnął się. Monika rzuciła wzrokiem na jego lewą rękę. Miał dzwonek wyroczni.
-Eee…jestem Monika Safrin.
-A ja Yoh Asakura. –chłopak, wciąż uśmiechając się promiennie, wyciągnął rękę, a Monika uścisnęła jego dłoń.
-Eee…zauważyłam, że jesteś szamanem…
-Tak jak ty. No…i twoi towarzysze.
Monika odruchowo obejrzała się za siebie. Pietro i Kaja wciąż stali bez ruchu tam, gdzie ich zostawiła. Po chwili zorientowali się w sytuacji i powoli (nawiasem mówiąc dosyć sztywno) podeszli do Moniki i Yoh.
-To jest Kaja, a to Pietro. To jest Yoh. –Monika przedstawiła szamanów, celowo pomijając nazwisko nowo poznanego chłopaka.
Nie wiedziała, czy Kaja zna nazwisko mistrza Hao, ale co do Pietra nie miała wątpliwości, na pewno je zna. Asakura. Czyżby Hao i Yoh byli spokrewnieni? Można by pomyśleć, że są bliźniakami…ale czy Yoh też ma ponad tysiąc lat? Monika spojrzała w oczy chłopaka. Yoh był tak pogodny jak Hao. Nawet uśmiechał się w ten sam sposób. Pietro i Kaja uścisnęli dłonie z Yoh.
Nagle dobiegły ich podniesione głosy zza regału:
-Dlaczego nie możemy wziąć przetworów rybnych?
-Bo to się szybko psuje. Pomyśl czasem, Śnieżynko!
-Ej! Przecież myślę, ty bufonie! A tak w ogóle gdzie się podział Ryu?
-Nie wiem. Bardziej mnie interesuje gdzie wcięło Yoh.
Zza regału wyłonili się dwaj chłopcy. Jeden z nich miał niebieskie włosy, na głowie opaskę, a ubrany był w krótkie spodnie i koszulkę z krótkim rękawkiem. Drugi, ten który wspomniał o Yoh, miał ciemnofioletowe włosy z dziwnym czubem i złote oczy, a ubrany był w szerokie, czarne spodnie i dopasowaną bordową bluzkę bez rękawów. Na lewych rękach obu chłopców połyskiwały dzwonki wyroczni.
Szamani stanęli jak wryci, przyglądając się Yoh i reszcie.
-Kto to? –zapytał ostro chłopak z fioletowymi włosami.
-To? Monika, Kaja i Pietro! –Yoh uśmiechnął się i kontynuował przedstawianie –A to Ren i Horohoro.
-Trey. –poprawił go niebiesko włosy.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Nikt się nie ruszył. W końcu Ren przekrzywił lekko głowę i powiedział cicho:
-To znaczy, że masz zamiar zwalić nam na głowę kolejnych podrzędnych szamanów?
-Nie, bo my nie mamy zamiaru do nikogo się przyłączać. –odpowiedział chłodno Pietro, zanim Yoh zdążył się odezwać.
Ren i Pietro chwilę mierzyli się wzrokiem.
-Więc wy…też szukacie Patch Tribe? –zapytał nagle Yoh.
Ren obrzucił go wściekłym spojrzeniem. Yoh jak zwykle był zbyt łatwowierny. Nie powinien rozmawiać z obcymi szamanami na temat turnieju. W końcu Monika, Kaja i Pietro wcale nie musieli wiedzieć o Patch Tribe.
-Tak, ale póki co nie mamy szczęścia. –odpowiedziała Monika.
Pietro spojrzał na nią ze zdziwieniem. Czemu zdradza grupce obcych szamanów ich poczynania? Nawet jeśli nic nie osiągnęli, to nie powinna tego mówić.
-To tak jak my. –powiedział Yoh, uśmiechając się i biorąc kilka butelek z wodą.
-To my już sobie pójdziemy. –powiedział nagle Ren, łapiąc Yoh i Trey’a za ramiona i ciągnąc ich w stronę wyjścia.
-To do zobaczenia! –rzucił Yoh przez ramię, a Trey mu zawtórował.
-Do zobaczenia! –odpowiedziała Monika.
Kaja i Pietro nie odzywali się. Oboje patrzyli chłodno na Monikę. W końcu Kaja wzięła kilka butelek wody, cisnęła nimi w Pietra i ruszyła wzdłuż regałów, szukając czegoś, czym mogliby uzupełnić zapasy. Monika poczłapała za nią, a Pietro, ledwo idąc z butelkami, którymi oberwał od Kai, powlókł się za szamankami.
-Co wy tacy źli? –zapytała Monika.
-A jacy mamy być?! Nie widziałaś, że próbował wyciągnąć z ciebie informacje o Patch Tribe? A potem ten z czubem się połapał, że jeszcze nic nie wiemy i ich wyciągnął…-wywarczała Kaja.
-Daj spokój! Yoh był całkiem miły. A Ren…on mi trochę Pietra przypomina. –odpowiedziała Monika, patrząc z ukosa na szamana.
-Mnie?! A dlaczego? Od razu widać, że to jakiś podrzędny szaman, a ja…
-Tak, tak, ty jesteś ideałem. –przerwała chłopakowi Kaja. –A teraz weź te sucharki, przydadzą się…
Szamani dokończyli zakupy i wrócili do hotelu. W recepcji znów natknęli się na Yoh i Rena. Pietro zmierzył ich chłodnym spojrzeniem, po czym, tak jak Kaja, przeszedł obok nich, kompletnie ich ignorując. Monika natomiast zatrzymała się, bo Yoh się do niej uśmiechnął. Monika i Yoh zaczęli rozmawiać, a Ren spojrzał wymownie w sufit, po czym poszedł w kierunku pokoi na parterze. Kaja zignorowała Monikę i poszła w kierunku pokoi na pierwszym piętrze. Pietro chwilę się wahał, ale ponieważ siatki z zakupami trochę mu ciążyły, też poszedł do pokoju. Zostawił siatki i szybko wrócił do recepcji. Natychmiast zauważył Monikę rozmawiającą z Yoh. Po chwili Monika i Yoh skończyli rozmawiać. Yoh poszedł w stronę pokoi na parterze, a Monika zauważyła Pietra i podeszła do niego.
-No i? –zapytał szaman.
-Wiesz, skoro wszyscy jesteśmy szamanami i mieszkamy chwilowo w jednym hotelu, to chyba nie zaszkodzi, jak wszyscy razem zjemy kolację? Na przykład w barze naprzeciwko…
Pietro gapił się na Monikę dłuższą chwilę.
-Że co?! Przecież w ogóle ich nie znamy! Mogą tylko chcieć wyciągnąć z nas informacje o Patch Tribe, albo mogą chcieć nas wyeliminować z turnieju, albo…
-Nie, nie mogą. –ucięła Monika.
-A skąd wiesz? –zapytał Pietro.
-Ja…nie wiem. Po prostu mam takie przeczucie. Poza tym Yoh jest naprawdę miły. No i Raven zna Amidamaru…
-Kogo?
-Amidamaru. To duch stróż Yoh. Raven spotkała go kilkaset lat temu, gdy była w Japonii. Chyba nieźle się dogadują.
-No…chyba jedna wspólna kolacja nie zaszkodzi…-powiedział w końcu Pietro.
***
-Czy wam kompletnie odbiło? Nigdzie nie idę!
Kaja usiadła na łóżku, skrzyżowała ręce na piersi i założyła nogę na nogę. Pietro zrobił minę „to nie był mój pomysł”, a Monika westchnęła i zaczęła przekonywać Kaję, że ta kolacja może im wyjść na dobre. W końcu szamanka dała się przekonać.
***
Kaja, Monika i Pietro poszli do baru. Pietro objął Monikę ramieniem i tak doszli na miejsce. Tam od razu zauważyli Yoh, Rena i Horohoro przy stoliku. Szamani nie siedzieli jednak sami. Byli z nimi jeszcze dwaj chłopcy. Jeden był bardzo wysoki i miał dosyć oryginalną fryzurę, a drugi był mniej więcej tego samego wzrostu co Yoh, Ren i Trey, a miał zielone włosy.
Yoh zauważył nowych znajomych, gdyż pomachał ręką. Wysoki chłopak, siedzący tyłem do wejścia, odwrócił się i zamarł. Chwilę później zerwał się z miejsca, i patrzył to na Monikę, to na Kaję. W końcu rzucił się do stóp Kai i zaczął wykrzykiwać:
-Zostań moją królową!
Pietro, wciąż obejmujący Monikę, był w stanie lekkiego szoku. Monika rzuciła pytające spojrzenie Yoh, po czym z lekkim rozbawieniem przyglądała się Kai. Kaja natomiast ledwo utrzymała równowagę, bo wysoki szaman objął jej kolana. W końcu szamanka, próbując się wyrwać z uścisku nieznajomego, przewróciła się i zaczęła dziko wierzgać nogami. Nieznajomy oberwał glanem w twarz, a Horohoro i Yoh zerwali się z miejsc krzycząc „Ryu!”. Ren prychnął, a zielono włosy chłopak westchnął.
Kolacja minęła raczej spokojnie. Wysoki szaman, o imieniu Ryu, patrzył z zachwytem, ale i ze strachem na Monikę i Kaję. Pietro wyraźnie nie był tym zachwycony. Ren zdawał się nie zauważać obecności nowych znajomych. W ogóle się nie odzywał, co najwyżej raz na jakiś czas prychnął. Yoh i Monika gadali jak najęci. Kaja z rezygnacją w głosie zaczęła rozmawiać z Horohoro, a Pietro i zielono włosy chłopak mierzyli się spojrzeniami.
-Kogoś mi przypominasz, wiesz? –powiedział nagle Pietro, uważnie przyglądając się zielono włosemu.
-Nie przypominam sobie, żebym cię już gdzieś spotkał. –powiedział chłopak obojętnie, po czym już z uśmiechem dodał –A tak w ogóle to jestem Lyserg Diethel.
-Diethel? –zapytał Pietro.
Szaman nagle pobladł. Patrzył na zielono włosego chłopaka jak na ducha. Lyserg zdziwił się taką reakcją.
-Coś nie tak? –zapytał w końcu.
-Nie, nic…-odpowiedział Pietro, nie spuszczając wzroku z szamana. –A ja jestem Pietro Grigorijewicz Silajew.
Lyserg westchnął, wpatrując się w swój kubek.
-Czy ty nie jesteś czasem synem Diethel’a różdżkarza? –zapytał ni stąd ni zowąd Pietro.
Lyserg przyjrzał się uważniej swojemu rozmówcy.
-Skąd wiesz?
-Słyszałem o nim. –wykręcił się Pietro.
Ani Pietro ani Lyserg nie poruszali już tej kwestii. Lyserg przyglądał się Pietro z zaciekawieniem, ale i z podejrzliwością. Pietro był bardzo blady, co chwilę spoglądał na Lyserga.
Po kolacji wszyscy wrócili do hotelu. Monika i Kaja były w jednym pokoju. Netheal gdzieś zniknął, a Raven poleciała pogadać z Magdal. Kaja usiadła ciężko na łóżku, po czym uparcie gapiła się na Monikę.
-Możesz przestać? –zapytała w końcu Monika, zirytowana gapieniem się Kai.
Kaja westchnęła, po czym założyła stopę na kolano. Monika wróciła do czytania książki, którą kupiła w sklepie, gdy uzupełniali zapasy. Kaja odchrząknęła. Monika nie zareagowała, więc Kaja zakaszlała. To też nie ruszyło Moniki, więc Kaja rozkaszlała się na całego. Raven nagle pojawiła się w pokoju. Monika miała już dość kaszlu Kai, więc odłożyła książkę i utkwiła wzrok w szamance.
-No dobra, czego chcesz?
Kaja spojrzała na Monikę tak, jakby była ostatnią idiotką. Pokiwała głową, westchnęła i powiedziała:
-To nie ja go lubię, tylko ty. Nie sądzisz, że od rozmowy z Zielonką dziwnie się zachowuje?
-Tak, ale myślę, że on chce być teraz sam.
-Może i chciałby być teraz sam, ale chyba nie powinien. –wtrąciła się Raven. –Magdal mi powiedziała, że to wszystko przez tego małego Diethel’a.
Kaja spojrzała na Monikę, po czym westchnęła.
-Idź z nim pogadaj. Ja nie zamierzam, bo dobrze wiesz, że się nie trawimy, ale ty powinnaś do niego pójść.
Monika patrzyła to na Raven, to na Kaję. I szamanka i duch się w nią uparcie wpatrywały. Monika miała mieszane uczucia. Z dołu dobiegły wrzaski Rena i Horohoro. Kaja zaczęła kląć pod adresem szamanów, twierdząc, że zakłócają nocną ciszę. Monika wstała i skierowała się do drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitty
Nothern Lights Redaction



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^

PostWysłany: Nie 23:41, 05 Mar 2006    Temat postu:

Jeju, co Ty będziesz dalej dawać, skoro na blogu już Ci się skończyło? Jak zawsze super (ja już raz komentowałam xD")

A nie, jednak jest! :3 *zabiera się za czytanie*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Pon 0:33, 06 Mar 2006    Temat postu:

spokojnie, spokojnie, mam co dawać dalej... bo w sumie to jestem aktualnie w trakcie pisania 31 części ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pon 0:55, 06 Mar 2006    Temat postu:

Długie....ale Fajne Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitty
Nothern Lights Redaction



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^

PostWysłany: Pon 16:21, 06 Mar 2006    Temat postu:

yay... *szok* no nieźle... xD Też tak cem! xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Pon 19:01, 06 Mar 2006    Temat postu:

Taa... część 31 piszę już od ponad tygodnia i wydusiłam z siebie trzy zdania na krzyż... ale póki co poczytajcie sobie część 26 ^^

Ren chwycił swoje guan-dao i spojrzał z wściekłością na Horohoro, który w tym czasie zdążył złapać swój snowboard.
-No a nie? Nie zgodzisz się ze mną?!
-Zamknij się ty włochata śnieżko!
-Że jak mnie nazwałeś?!
-Coś ci słuch szwankuje, ośla łączko.
Horohoro osiągnął kontrolę ducha. Ren zrobił to samo. Ryu i Lyserg usiłowali przemówić szamanom do rozsądku, ale Ren i Horohoro najwyraźniej nie mieli zamiaru przestać. Yoh patrzył to na jednego, to na drugiego. Westchnął i ze zrezygnowaniem spuścił głowę.
-Ci dwaj nigdy się nie zmienią…
***
Monika stanęła przed drzwiami do pokoju Pietra. Westchnęła. Nie wiedziała czemu, ale czuła, że Pietro chciałby być teraz sam. Mimo to powiedziała sobie, że jeżeli szaman ma doła, to ona powinna mu jakoś pomóc. Głosy bójki dochodzące z dołu nagle ustały. Monika zapukała. Nie usłyszała odpowiedzi. Stała chwilę w miejscu. W końcu niepewnie nacisnęła klamkę. Drzwi były otwarte. Szamanka zajrzała do ciemnego pokoju.
-Pietro? Mogę wejść?
Odpowiedzi nie było. Monika chwilę zastanawiała się co zrobić, gdy nagle zobaczyła Magdal. Duch miał smutną minę.
-Wejdź. Może tobie się uda…-powiedziała Magdal.
Monika weszła. Zamknęła za sobą drzwi. Pietro siedział na łóżku, oparty o ścianę. Gapił się bezmyślnie w okno, za którym widać już było gwiazdy. Monika podeszła do niego.
-Pietro? Czy coś się stało?
Szaman spojrzał na Monikę. Jego oczy były dziwnie puste. Nie było w nich zwykłego błysku. Pietro wyglądał na zupełnie bezsilnego. Po chwili pokręcił przecząco głową.
Monika przyglądała mu się chwilę. Nie wiedziała czemu, ale do jej głowy cisnęły się różne obrazy.
***
Mały chłopiec siedział na dachu. Miał kruczoczarne włosy i szare oczy. Jedno pasemko włosów opadało mu na lewe oko. Patrzył na budynek naprzeciwko.
Hao szedł spokojnie ulicą. Podszedł do domu, w który wpatrywał się chłopczyk siedzący na dachu. Zapukał. Otworzyła mu kobieta o długich, lekko pofalowanych, brązowych włosach, ubrana w pomarańczową sukienkę bez rękawów. Zdziwiła się, ale Hao powiedział coś i kobieta go wpuściła.
Chłopiec na dachu nawet nie drgnął gdy za nim pojawił się wysoki mężczyzna. Poruszył się dopiero gdy usłyszał zduszony krzyk dochodzący z domu, w który się wpatrywał.
-Dlaczego? –zapytał, odwracając się twarzą do mężczyzny stojącego za nim.
Mężczyzna ten miał blond włosy i ładne zielone oczy. Dwa pasemka włosów okalały jego smukłą twarz. Ubrany był w długą, czarną pelerynę.
-Tak, też się czasem zastanawiam, dlaczego mistrz Hao kazał mi być twoją niańką…-odpowiedział spokojnie mężczyzna, nawet nie patrząc na chłopca.
Chłopiec znów spojrzał na dom. Przez uchylone okno wydobywała się smużka dymu. Do oczu chłopca powoli napłynęły łzy.
Drogą, którą jeszcze parę minut temu szedł Hao, teraz biegł mały chłopiec. Wyglądał on mniej więcej na sześć lat. Miał zielone włosy i zielone oczy, a ubrany był w czarne spodnie i białą koszulę. W dłoniach ściskał pustą klatkę. Nie zauważył przyglądających mu się chłopca i mężczyzny. Śmiejąc się pobiegł do drzwi, do których jeszcze niedawno pukał Hao. Otworzył je, krzycząc, że mu się udało, lecz nagle zamarł. Wszedł powoli do domu.
-Dlaczego? –powtórzył swoje pytanie chłopiec siedzący na dachu.
-Jak by ci to…-zamyślił się mężczyzna. –Powiedzmy, że byli niegrzeczni.
W oczach chłopca dało się dojrzeć prawdziwe przerażenie. Patrzył chwilę na mężczyznę, po czym spojrzał na dom, stojący teraz w płomieniach. Hao wyszedł z płomieni. Po chwili jak z ziemi wyrósł ogromny, czerwony duch. Duch ognia. Hao stał na jego ramieniu i patrzył chwilę na płomienie powoli pochłaniające dom. Nagle odwrócił się, patrząc na chłopca i mężczyznę.
-Ufam, że już nie będziesz niegrzeczny, prawda, Pietro? –zapytał Hao, mierząc chłopca spojrzeniem.
Chłopiec z przerażeniem w oczach pokręcił przecząco głową. Hao uśmiechnął się. Przeniósł wzrok na mężczyznę.
-Możesz iść, Borys. Teraz ja się zajmę Pietrem.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko i zniknął. Hao utkwił spojrzenie w przerażonym chłopcu.
***
Monika utkwiła wzrok w szamanie. Usiadła obok niego i lekko go przytuliła. Pietro nic nie powiedział. Magdal wpatrywała się w nich, jakby z nadzieją, że Pietro w końcu weźmie się w garść. Szaman nagle westchnął i powiedział:
-Minęło już osiem lat.
Monika spojrzała na Pietra. Jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie. Zawsze był silny, zdecydowany, pewny siebie, a tu nagle jest bezsilny, zupełnie jak małe, wystraszone dziecko. Monika mocniej przytuliła Pietra.
-Wiesz…to ja miałem zabić Diethel’ów, gdyby nie zgodzili się przyłączyć do Hao. Odmówiłem. Hao się wściekł i zostawił mnie z Borysem. Sam poszedł do Diethel’ów. Ja miałem patrzeć.
Monika nie odezwała się. Wiedziała. Widziała to wszystko.
-Myślałem, że wszyscy Diethel’owie zginęli w tym pożarze. Po prostu trudno mi uwierzyć, że mały Diethel przeżył. Nikt jeszcze nie przeżył, gdy Hao się na niego uwziął.
-To nie twoja wina.
-Tak, ale…chyba muszę ostrzec tego małego Diethel’a. No wiesz, Hao może chcieć dokończyć tą sprawę.
Monika westchnęła.
-Coś mi się zdaje, że nie Hao szuka Lyserga, ale na odwrót.
Pietro spojrzał ze zdziwieniem na Monikę. Szamanka uśmiechnęła się lekko. Pietro odwzajemnił uśmiech. Nagle zrobiło mu się dużo lepiej. W końcu to się stało osiem lat temu, nic nie mógł zrobić. Monika ma rację, to nie jego wina. Zdziwiło go tylko ostatnie stwierdzenie szamanki.
***
Kaja krążyła nerwowo po pokoju. Spoglądała co chwilę na ścianę. Z dołu dobiegał głos Horohoro, uparcie wykrzykującego, że Ren leci na Sally.
-Mógłby się przymknąć. Jest już późno.
-Mnie bardziej interesuje, co to za Sally. –powiedział Netheal zamyślając się.
Kaja przystanęła i obrzuciła ducha groźnym spojrzeniem. Netheal to zauważył, bo nagle się wyprostował i zaczął zapewniać Kaję, że niczego nie miał na myśli. Szamanka fuknęła gniewnie i znów zaczęła krążyć po pokoju. W końcu Monika wróciła. Kaja zaczęła mówić coś o późnej porze, że zaczynała się martwić i że Monika powinna już dawno wrócić. Monika spojrzała na nią sceptycznie.
-Słuchaj, jak ty miałaś doła, to pocieszałam cię kilka godzin. U Pietra byłam godzinkę, a nawet nie całą.
-No i co? Nie ufam mu. A jakby ci coś zrobił?
-To długo by nie pożył, bo miałby ciebie i Raven na karku. –uśmiechnęła się Monika. –Poza tym to był twój pomysł, żebym do niego poszła.
Kaja westchnęła i opadła bezsilnie na swoje łóżko. Netheal spojrzał wymownie w sufit, a potem razem z Raven gdzieś wyparował. Monika i Kaja chwilę później spały jak zabite.
***
Pietro ciągle siedział na łóżku. Raven i Netheal wyciągnęli gdzieś Magdal, więc szaman był sam w pokoju. Rozmyślał o wszystkim, co mu się do tej pory przytrafiło. Jak był małym chłopcem, to Hao mógł go wystraszyć. Teraz to się już nie powtórzy.
***
Rano Monikę i Kaję obudziło natrętne pukanie do drzwi. Ponieważ Monika stanowczo odmówiła wstania i schowała się pod kołdrą, Kaja powlokła się do drzwi. Za drzwiami stał Pietro. Uśmiechnął się do ledwo przytomnej Kai i wszedł do pokoju. Monika wychyliła głowę spod kołdry i spojrzała na chłopaka. Pietro zaczął mówić coś o szybkim pozbieraniu się i szukaniu informacji, ale Monika powiedziała, że jak się wyśpi, to wstanie i znów schowała się pod kołdrę. Pietro spojrzał na Kaję, która ciągle stała przy drzwiach i wpatrywała się w niego nieprzytomnie. W końcu zaklęła dość głośno i powiedziała, że jak Pietro natychmiast nie wyjdzie i nie da im się wyspać, to kiepsko skończy. Oczywiście ujęła to w mniej grzeczny sposób. Szaman przez chwilę się nie odzywał. W końcu wydusił z siebie:
-Aha…To ja idę szukać jakiś wskazówek o Patch Tribe. Jak wstaniecie, to dobrze by było, żebyście mi pomogły.
Pietro wyszedł, a Kaja zatrzasnęła za nim drzwi, po czym, mamrocząc pod nosem coś o idiocie, powlokła się do łóżka.
***
Ren i Yoh wracali z biblioteki. Nagle Ren zatrzymał się i złapał Yoh, żeby się nie wychylał.
-Ren, co jest? –zapytał niezbyt przytomnie Yoh.
-To ten szaman. –odpowiedział Ren, wskazując na Pietra. –Ciekawe, gdzie są te dwie szamanki?
Yoh uśmiechnął się. Spojrzał na Rena.
-Weź już daj spokój. Oni są w porządku. Monika i Kaja są nawet fajne, a Pietro to mi trochę ciebie przypomina…
-Że niby co? Ten idiota przypomina ci mnie?!
-Tak samo podejrzliwy. Zresztą nieważne. Chodźmy, bo jeszcze Trey znowu coś zmajstruje.
Yoh i Ren poczekali chwilę, a gdy Pietro zniknął za zakrętem, poszli w stronę hotelu.
***
Pietro zapytał w recepcji o bibliotekę i teraz szedł we wskazanym kierunku. Po drodze wydawało mu się, że jest obserwowany. Kilka razy nawet rozglądał się dookoła, żeby się upewnić, że to tylko głupie odczucie. Zauważył tylko Rena i Yoh idących w stronę hotelu. Po chwili doszedł do biblioteki. Nie był to duży budynek. Były tam raczej stare i zniszczone książki, tylko niewiele z nich było w nienaruszonym stanie. W kącie stały trzy komputery. Pietro nawet nie rzucił na nie okiem; przed wyjazdem szukał Patch Tribe w internecie. Zaczął przeglądać grzbiety książek na półce przed nim. Wyciągnął książkę o tytule „Tajemnice szamanów”. Otworzył na spisie treści. Niestety książka ta opowiadała o zielarstwie, zaklinaniu deszczu i innych tego typu sprawach. Ani słowa o duchach, a co dopiero o Patch Tribe. Nagle Pietro poczuł na ramieniu dłoń. Podskoczył jak oparzony i obrócił się, by zobaczyć…bibliotekarkę.
-Wybacz chłopcze, nie chciałam cię wystraszyć. Pomóc w czymś?
Pietro chwilę przyglądał się bibliotekarce.
-Czy…wie pani, gdzie znajdę coś o Patch Tribe?
-Niestety, nic. A może ty wiesz, czemu ostatnio tak dużo osób się tym interesuje?
Pietro zdziwił się. Dużo? Przecież jedynymi szamanami, których tu spotkali byli Yoh, Ren, Horohoro, Ryu i Lyserg, a Pietro wątpił, by każdy z nich pytał w bibliotece o Patch Tribe.
-Dużo? To znaczy ile? –zapytał Pietro, siląc się na obojętny ton.
-No…najpierw pojawili się tacy chłopcy. Było ich pięciu. Zaraz po tym, jak przejrzeli ogromny stos książek, rozmawiając o jakiś dziwnych rzeczach, wyszli. Po nich przyszło pięć dziewczyn. Pytały mnie o Patch Tribe. Po jakiejś godzinie szukania wydawały się strasznie znudzone i poszły. Po nich przyszedł chłopiec, który też pytał o Patch Tribe. Z nim bardzo długo szukałam. W końcu znaleźliśmy jakąś książkę.
-Jaką? –zapytał z nadzieją w głosie Pietro.
-O wojownikach Seminoa. Nie było tam co prawda ani słowa o Patch Tribe, ale ten chłopiec wyglądał na zadowolonego.
-Ani słowa? –jęknął Pietro.
-Ani słowa. No a dzisiaj znów wrócili dwaj chłopcy. To byli jedni z tych, którzy przesiedzieli tu bardzo długo, tylko że wcześniej było ich pięciu. Też zapytali o Patch Tribe, więc powiedziałam im o tej książce o wojownikach Seminoa, ale jeden z nich powiedział, że ich obchodzą tylko fakty związane z Patch Tribe, a nie książki, z których ktoś się cieszył. No a teraz ty się pytasz.
Pietro uśmiechnął się lekko. Był pewien, że wie, kim jest pięciu chłopców. Byli to szamani, z którymi mieszkają chwilowo w jednym hotelu. Zastanawiało go raczej, kim byli pozostali.
-Czy mógłbym zobaczyć tę książkę? Tę o wojownikach Seminoa?
-Oczywiście. Tylko ją znajdę.
Bibliotekarka zniknęła między rzędami książek, a Pietro stał chwilę bez ruchu. W końcu zaczął znowu przeglądać tytuły książek. Nie natrafił już na nic ciekawego. Bibliotekarka po chwili przyniosła mu starą książkę. Nie była ona duża, ani ładna. Pietro podziękował i usiadł na krześle przy komputerze. Zaczął czytać.
***
Monika i Kaja w końcu wstały. Obie w miarę szybko się zebrały i zeszły na śniadanie. Tam Monika napomknęła coś, że mogłyby znaleźć Pietra i mu pomóc, ale Kaja zbyła ją machnięciem ręki.
-Niech się trochę sam pomęczy. Później mu pomożemy.
W tym momencie do stolika podszedł Pietro. Był bardzo zadowolony. Kaja spojrzała na niego ze zdziwieniem, po czym wróciła do jedzenia.
-Znalazłeś coś o Patch Tribe? –zapytała Monika.
-Nie. –odpowiedział wesoło Pietro. –Ale wiem, gdzie musimy iść.
Kaja utkwiła swoje przenikliwe spojrzenie w szamanie.
-Gdzie? –zapytała wyraźnie zaintrygowana Monika.
-Zapisałem nazwę tego miasteczka. Trzeba je znaleźć na mapie i już będziemy wiedzieli gdzie iść.
-I to ma nas niby doprowadzić do Patch Tribe? Kolejna zapadnięta dziura? –zapytała z powątpiewaniem Kaja.
-Dziura nie, ale jej mieszkaniec owszem. –odpowiedział Pietro.
-To znaczy? –zapytała Monika.
-Mieszka tam pewna kobieta. Podobno dysponuje ona informacjami o turnieju i o Patch Tribe.
-No tak. –westchnęła Kaja. –Facet, to od razu zainteresuje się kobietą, zamiast zadaniem.
W wyniku tej rozmowy doszło do kłótni Pietra i Kai. Oczywiście Monika musiała ich uspokajać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pon 20:06, 06 Mar 2006    Temat postu:

Daryśka napisał:
Taa... część 31 piszę już od ponad tygodnia i wydusiłam z siebie trzy zdania na krzyż... ^^



Znam to uczucie...fatalne...tyn bardziej, że wali mi się alternatywna historia Hao Asakury ( [link widoczny dla zalogowanych] )

A co do tego, szkoda mi tej bibliotekarki, miała pracowity dzień... Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ive-Hao dnia Pon 20:07, 06 Mar 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitty
Nothern Lights Redaction



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^

PostWysłany: Pon 20:06, 06 Mar 2006    Temat postu:

No dobra, ja już czytałam i idę sprawdzić na blogu, czy tam coś wrzuciłaś >D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Wto 0:05, 07 Mar 2006    Temat postu:

Dobra, pora wyprzedzić bloga^^
A co do 31 części, to wydusiłam z siebie *liczy* całe siedem zdań i dwa słowa xD i nie wiem co dalej... najgorsze jest to, że dokładnie wiem, co chcę napisać, ale jak już siądę do pisania, to słowa wydusić nie umiem...
No, ale poczytajcie sobie część 27 ^^

Kaja, Monika i Pietro szybko się spakowali i wyruszyli w drogę. Po dwóch godzinach wędrówki zrobili sobie małą przerwę. Postój zaczął się znacznie przedłużać, więc Magdal i Raven zaczęły przypominać, że szamanów czeka jeszcze spory kawał drogi do przejścia. Cała trójka zebrała się do dalszego marszu, gdy usłyszeli wołanie:
-Heeej!
-Jaki ten świat mały…a raczej jaka ta pustynia mała. –mruknęła Kaja.
W kierunku trójki szamanów zbliżali się Yoh, Ren, Horohoro, Ryu i Lyserg. Kaja, Monika i Pietro poczekali na nich i szamani już dużą grupą ruszyli w dalszą drogę. W pewnym momencie Yoh zapytał Monikę, czy znaleźli coś o Patch Tribe.
-Nie, nic nie znaleźliśmy. –uprzedził Monikę Pietro. –A czemu pytasz?
-Bo tak nagle wyruszyliście…-powiedział spokojnie Yoh.
-A wy coś znaleźliście? –zapytała Monika.
-Też nic. –odpowiedział zgodnie z prawdą Yoh. –Ren nawet szukał w bazie danych rodziny Tao…
-Tao? –przerwał mu Pietro.
-Tak, Tao. –odpowiedział zdziwiony Yoh.
-No i? –zapytał Pietro.
-Też nic…-powiedział Yoh i odchylił głowę, tak, że teraz szedł patrząc się w chmury.
-A skąd wiedział, jakie jest tajne hasło? –zapytał znowu Pietro.
-Bo jestem Ren Tao. Dlaczego miałbym nie znać hasła mojej rodziny? –rzucił gniewnie Ren.
Pietro przyjrzał mu się uważnie, po czym roześmiał się.
-Co cię tak śmieszy?! –zdenerwował się Ren.
-Nic…-powiedział Pietro, gdy przeszedł mu atak wesołości. –Tylko zawsze jakoś inaczej cię sobie wyobrażałem…
Ren zatrzymał się. Patrzył okrągłymi ze zdziwienia oczami na Pietra.
-Jak to wyobrażałeś mnie sobie? –zapytał cicho, ale wyraźnie Ren.
Pietro też stanął.
-Sayuki nie mówi o tobie zbyt dobrze, wiesz?
-To wiele wyjaśnia. –powiedział Ren, przypatrując się uważnie Kai, Monice i Pietro. –A skąd znasz Sayuki?
-Spotkałem ją kiedyś. –powiedział wykrętnie Pietro i ruszył dalej.
Ren chwilę stał w miejscu. Szybko dołączył jednak do reszty grupy. Zastanawiał się, czy pogłoski o tym, że Sayuki dołączyła do Hao są prawdziwe…bo jeśli tak, to znaczy, że ta trójka szamanów ma powiązania z Hao. To znaczy, że bez względu na przeczucia Yoh, nie można im ufać.
Wieczorem szamani rozbili obóz. Yoh cieszył się, że będzie spał pod gołym niebem. Ren nic nie mówił, ale wyglądał na zadowolonego z tej opcji. Horohoro strasznie narzekał, a Ryu przygotował posłanie dla Lyserga. Kaja, Monika i Pietro spali w namiocie.
Rano Ren i Yoh dość długo rozmawiali na osobności. Gdy wrócili do reszty, zapytali się, w którym kierunku teraz zamierzają iść Monika i reszta. Pietro wskazał dłonią ogólny kierunek, a Ren stwierdził, że w takim razie muszą się rozstać, gdyż Yoh i reszta idą w zupełnie innym kierunku.
Jak powiedzieli, tak zrobili. Kaja, Monika i Pietro znowu podróżowali sami. Po dwóch dniach doszli nad ogromną przepaść.
-No, już niedaleko. Stąd jeszcze tylko dzień drogi. –powiedział Pietro, wodząc palcem po mapie.
-Mamy towarzystwo. –powiedziała nagle Kaja.
Rzeczywiście. W kierunku szamanów szedł powoli chłopak. Wyglądał na trochę starszego od Pietra. Długie ciemnoblond włosy miał związane w kucyk na karku. Jego oczy były ciemne, trudno było określić dokładnie ich kolor, ale chyba najtrafniejszym określeniem byłby turkus. Był wysoki i szczupły. Z całej jego sylwetki bił nieokreślony chłód. Jego oczy śmiały się, ale tak dziwnie…niewesoło. Raczej bezwzględnie. Niby uśmiechał się cały czas, ale też było z tym jego uśmiechem coś nie tak. Ubrany był na czarno. Ręce trzymał w kieszeniach długiej kurtki.
-Wygląda jak wampir. –uśmiechnęła się Kaja.
-Że mu nie gorąco…-powiedziała Monika, gapiąc się na kurtkę nieznajomego.
Chłopak wyraźnie szedł w kierunku szamanów. Pietro uśmiechnął się. Chłopak podszedł do szamanów i zatrzymał się. Chwilę się nie odzywał, po czym powiedział coś po rosyjsku. Pietro odpowiedział mu, uśmiechnął się i chłopcy się uściskali.
Monika i Kaja stały jak wryte. Spojrzały na siebie.
-To jest mój brat, Elistrat. –przedstawił chłopaka Pietro.
-A, fajnie. –powiedziała Kaja.
-A to Monika i Kaja. –kontynuował przedstawianie Pietro.
Dziewczyny i Elistrat wymienili uściski dłoni. Elistrat gapił się chwilę na nie, po czym znów zwrócił się po rosyjsku do Pietra. Pietro kiwnął głową, po czym spojrzał na dziewczyny.
-To my tu poczekamy. –powiedziała Monika, uśmiechając się.
Pietro też się uśmiechnął. Razem z Elistratem odszedł kawałek i zaczęli gadać. Monika i Kaja zostały z bagażami.
-Wiedziałaś, że ma brata? –zapytała obojętnym tonem Kaja, obserwując uważnie chłopców.
-Nie. –odpowiedziała Monika.
***
Pietro i Elistrat odeszli na tyle daleko, że dziewczyny nie mogły ich słyszeć.
-No, widzę, że niezłe towarzystwo sobie znalazłeś. –zaśmiał się Elistrat.
Pietro mruknął coś niewyraźnie. Elistrat zmierzył go spojrzeniem.
-Dziwi mnie jednak, że nie podróżujesz z Hao. –powiedział chłodno Elistrat.
-To trochę pokręcone…-odpowiedział Pietro. –Powiedzmy, że Hao kazał mi się nimi zajmować.
Elistrat uśmiechnął się.
-A one o tym wiedzą?
-Nie.
-A czy gdyby Hao ci nie kazał, to też byś z nimi podróżował?
Pietro westchnął. Dlaczego Elistrat zawsze musi zadawać tyle pytań?!
-Sam nie wiem. –powiedział Pietro, oglądając się przez ramię na dziewczyny. –Chyba tak.
-Chyba?
-Raczej tak. –powiedział już pewniej Pietro.
Elistrat uśmiechnął się chłodno.
***
Dziewczyny usiadły na torbach. W milczeniu czekały aż Pietro i Elistrat wrócą. W końcu chłopcy podeszli.
-Więc…gdzie zamierzaliście pójść? –zapytał Elistrat, zanim szamani zdążyli się zebrać.
-Monika wyciągnęła mapę i pokazała miasteczko, do którego się kierowali.
-A, już wiem. Chcecie znaleźć Lilirarę, zgadza się?
Pietro przytaknął. Elistrat uśmiechnął się.
-To idziecie w złym kierunku. Lilirara już tam nie mieszka. Przeniosła się.
-Wiesz gdzie? –zapytała Kaja.
Elistrat przytaknął i pokazał na mapie miasteczko. Było ono oddalone mniej więcej o trzy dni drogi z miejsca, gdzie znajdowali się szamani. No i trzeba było zmienić kierunek marszu.
***
Kaja weszła do namiotu. Monika siedziała w środku już chyba od godziny. Kaja usiadła obok niej. Monika uśmiechnęła się.
-Co jest? –zapytała.
-A nic. Wrobiłam ich w kolację, niech się trochę pomęczą. –powiedziała Kaja.
Monika wyjrzała na zewnątrz, po czym wróciła do środka.
-Czarno to widzę. –powiedziała uśmiechając się.
-Ja też. –roześmiała się Kaja.
Szamanki siedziały chwilę w milczeniu. Kaja wyglądała, jakby dręczyło ją jakieś pytanie. Patrzyła to na Monikę, to na wejście do namiotu.
-Co o nim myślisz? –zapytała nagle.
-O Elistracie? –odpowiedziała pytaniem Monika.
Kaja przytaknęła. Monika westchnęła.
-Sama nie wiem. Jest bratem Pietra, a on mu ufa.
-Nie pytam się co Pietro o nim myśli, tylko ty! –zdenerwowała się Kaja.
-Mam złe przeczucia. Nie ufam mu. –powiedziała cicho Monika.
Kaja pokiwała głową.
-A ty? Co o nim myślisz? –zapytała Monika.
-Myślę, że on coś kombinuje. No, ale jak sama powiedziałaś, Pietro mu ufa, a on zna go przecież najlepiej.
Monika nie odpowiedziała. Nie powiedziała nikomu, że za każdym razem, gdy patrzy na Elistrata, przechodzi ją dziwny dreszcz.
***
Czwórka szamanów doszła do miasteczka, o którym mówił Elistrat. Nikt tam jednak nie słyszał o Lilirarze. Pietro wyglądał na zmartwionego, Kaja podejrzliwie patrzyła na wiecznie uśmiechniętego Elistrata, a Monika zdawała się nie przejmować całą ta sytuacją. Szamani przenocowali w miasteczku i następnego dnia postanowili poszukać czegoś o Patch Tribe w bibliotece.
Elistrat przeglądał grzbiety książek na jakiejś półce, a Kaja wyraźnie patrzyła mu na ręce. Pietro poznosił do stolika kilka książek i razem z Moniką zaczęli je przeglądać. Nie przyniosło to jednak żadnych efektów.
-Co ona się tak na niego uwzięła? –zapytał nagle Pietro.
Monika podniosła głowę znad książki. Spojrzała na Pietra. Szaman gapił się na Kaję i Elistrata. Monika też na nich spojrzała. Elistrat ciągle przeglądał grzbiety książek, a Kaja sprawdzała, czy czegoś „niechcący” nie przeoczył. Monika lekko się uśmiechnęła.
-Bo mu nie ufa. To chyba oczywiste, nie?
Pietro westchnął. Odwrócił wzrok od swojego brata i Kai i spojrzał na Monikę.
-A ty?
Monika chwilę patrzyła w oczy Pietra.
-Ja ufam tobie.
Pietro lekko się zmieszał, a Monika uśmiechnęła się i wróciła do przekartkowywania książki. Nagle Monika i Pietro podskoczyli. To przez głuche łupnięcie, z jakim książki spadły na ziemię. Elistrat zaczął je zbierać, jednocześnie przepraszając bibliotekarkę, a Kaja prychnęła i podeszła do Pietra i Moniki.
-Macie coś?
Szamani pokręcili przecząco głowami.
-Tracimy tu tylko czas. –prychnęła znowu Kaja.
Elistrat poukładał książki z powrotem na półce. Kaja niechętnie poszła do szamana. Znów udawała, że przegląda sąsiednią półkę, a tymczasem uważnie obserwowała Elistrata.
***
Wieczór. Gwiazdy widać nadzwyczaj wyraźnie, na niebie nie ma ani jednej chmurki. Szamani właśnie wrócili z biblioteki do hotelu. Nic nie znaleźli.
-Więc co teraz? –zapytała Monika.
-Myślę, że jak dotąd ta cała Lilirara to był nasz jedyny trop. –powiedziała Kaja.
-Może pójdziemy do tego miasta, w którym mieszkała przed przeprowadzką? –zaproponowała Monika. –Może ktoś tam będzie wiedział, gdzie jej szukać…
-W sumie nie mamy nic do stracenia. –powiedział Pietro.
-Oprócz czasu. –rzucił Elistrat. –Jej tam nie ma.
-Mówiłeś, że przeniosła się tutaj. –zauważyła Kaja. –Jakoś jej nie widziałam w tych okolicach. Nie zaszkodzi spróbować tam.
-No to postanowione. –powiedział Pietro. –Jutro rano wyruszamy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Wto 0:10, 07 Mar 2006    Temat postu:

Już gdzieś mówiłam, żę komentować to ja nie umien, ale coraz bardziej podoba mi się twój styl.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 18, 19, 20  Następny
Strona 8 z 20

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin