Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Wto 20:16, 03 Sty 2006 Temat postu: FF by Daryśka |
|
|
Nie ma co, zainspirowaliście mnie. Ja już duuużo opowiastek wymyśliłam, nie tylko o SK, ale pierwszy raz to zapisałam. Krytykujcie to postaram się dobrze napisać
część I
-Monika! Gdzie idziesz?
-Na cmentarz.
-O tej porze?!
-Jutro wracamy, a ja muszę pójść na grób babci przed powrotem do domu.
-To pójdziemy z tobą!
-Eee…wolałabym pójść sama…
Krzysiek, Marysia i Karolina pokiwali głowami ze zrozumieniem. Każdy chce czasem pobyć sam.
Monika dopięła kurtkę, wzięła klucze i wyszła. Szła powoli zaśnieżoną drogą. Doszła na cmentarz. Bez problemu znalazła właściwy grób. Wyjęła z kieszeni wcześniej zakupiony znicz i zapałki. Przykucnęła i zapaliła znicz, po czym postawiła go pośrodku nagrobka. Nie wstawała. Nie spieszyło się jej do towarzystwa. W świetle znicza przypominała jakąś nieziemską istotę. Ciemnobrązowe włosy do ramion i grzywka w kształcie trójkąta opadły na jej twarz gdy pochyliła głowę. Z jej dużych, piwnych oczu powoli popłynęły dwie łzy. Choć miała 14 lat płakała za każdym razem gdy tu była. Na dworze było bardzo ciemno i dlatego jej blada twarz, kontrastująca z czarną kurtką, w upiornym świetle znicza wyglądała na twarz zjawy zawieszoną w powietrzu.
-Nie płacz, to jej nie przywróci życia.
-Wiem…-odpowiedziała Monika. Dopiero po chwili dotarło do niej, że stoi za nią dziewczyna.
Monika obejrzała się za siebie i ujrzała parę dużych, zdziwionych, ciemnobrązowych oczu wpatrzonych w nią.
-Ty…ty mnie widzisz?!- zapytała zaskoczona dziewczyna.
-Czemu miałabym cię nie widzieć? – odpowiedziała pytaniem Monika.
-Bo…jestem duchem. – odpowiedziała nieznajoma.
Monika zamrugała gwałtownie oczami. Chyba nie dotarło do niej ostatnie zdanie. Patrzyła na dziewczynę. Wyraźnie widziała jej duże, ciemnobrązowe oczy, czarne włosy opadające na ramiona, jasną cerę i niemal idealne rysy twarzy. Dopiero teraz zwróciła uwagę na dziwaczny strój nieznajomej. Była ona ubrana w lekką, zwiewną czarną suknię. Na jej biodrach opierał się pas, do którego była przytwierdzona różnego rodzaju broń: miecz, sztylet i jakaś w miarę krótka drewniana „dzida”, jak to w myślach określiła Monika. Było ciemno i chyba dlatego Monika dopiero teraz zauważyła, że przez dziewczynę widzi nagrobki stojące za nią.
-Jesteś może szamanką? – zapytała z nadzieją w głosie nieznajoma.
-C…co?! – wyjąkała Monika. Była zbyt zszokowana by się ruszyć. Nie mogła uwierzyć, że rozmawia z duchem. Mimo wszystko nie bała się. Czuła, że ta dziewczyna, poza tym, że jest martwa, jest w porządku.
-Och…rozumiem…-powiedziała zawiedziona nieznajoma.
Monika powoli wstała.
-Nie odchodź jeszcze! Tak dawno z nikim nie rozmawiałam…
-Wstałam, bo mi nogi zdrętwiały.
-Czyli zostaniesz jeszcze trochę?
-Czemu nie? – Monika uśmiechnęła się. – Nazywam się Monika.
-A ja Raven.
-Więc…eee…jesteś duchem?
-Tak.
-Aha…A o co chodziło ci z tą szamanką?
-Tak tylko sobie pomyślałam…Bo ostatnia osoba, z którą rozmawiałam, była szamanem.
-Szamanem? Takim indiańskim czarownikiem, co zaklina deszcz?- zapytała z niedowierzaniem Monika, a Raven wybuchnęła szczerym śmiechem.
-N…Nie!- wyjąkała wreszcie dziewczyna, gdy przeszedł jej atak wesołości. – Szaman jest to osoba, która może połączyć się z duchem, przyjąć go do swojego ciała w celu wykorzystania jego zdolności. Szamani sami nazywają siebie „ogniwem z zaświatami”.
-Wow…A…ty połączyłaś się z tym szamanem?
-Tak. Ale tylko raz. Bo widzisz…ten szaman miał już swojego ducha stróża…Tylko że ktoś tego ducha uwięził…nie mogłam patrzeć, jak biedak obrywa, musiałam mu pomóc! Wtedy się połączyliśmy…pokonaliśmy przeciwnika i odbiliśmy ducha stróża tego szamana…To było cudowne uczucie…Poczułam, że wszystko, czego uczyłam się za życia, może się jeszcze komuś przydać…to, że ja nie zdążyłam zrobić z tych umiejętności użytku nie znaczy, że zmarnowałam tylko czas na treningi i tak dalej…
Mam nadzieję, że się podobało. Napisałabym więcej, ale mam trochę mało czasu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Karina
Król Szamanów (!)
Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Wiecznych Łowów
|
Wysłany: Wto 21:16, 03 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
No cóż.. rażą mnie trochęte polskie imiona w porównaniu do imienia ducha, ale ogólnie mi się podoba;) trochę krótko, ale nie mam jakiś większych zastrzeżeń... Zobaczymy jak dalej potoczy się akcja...
A co do imienia Raven kojarzy mi się ono z osobą, która pierwsza skomentowała mi moją nową notkę na blogu... to nie ty?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Wto 22:29, 03 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
ja:D
a wyjaśnienie dlaczego takie imiona będzie w dalszych częściach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kitty
Nothern Lights Redaction
Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^
|
Wysłany: Wto 23:20, 03 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Ludziki z Polski są pewnie xD
Fick mi się podoba, ciekawe rozpoczęcie (zupełnie inne niż w reszcie ficków xD)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mavay
Beznadziejny
Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tokio ;p
|
Wysłany: Śro 16:02, 04 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Supcio opowiadanko =]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karina
Król Szamanów (!)
Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Wiecznych Łowów
|
Wysłany: Śro 16:19, 04 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
A ja oczekuje z wielka niecierpliwością... no i ciekawa jestem co się stanie z jej przyjaciółmi...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Śro 22:14, 04 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj cosik weny nie miałam, ale wydusiłam z siebie to co wczoraj już chciałam napisać (bo potem bym jak zwykle zapomniała o czym to ja chciałam pisać )
No więc...część II
Ulicą szedł mężczyzna. Wracał z pracy. Droga, którą szedł, biegła koło cmentarza. Nie lubił tędy przechodzić, więc przyspieszył kroku. Nagle usłyszał głos:
- Wow…A…ty połączyłaś się z tym szamanem?
Mężczyzna przystanął i zajrzał przez niewysoki murek na cmentarz. W pierwszej chwili nikogo nie zauważył, ale gdy przyjrzał się uważniej, zobaczył dziewczynę stojącą między grobami. Nikogo poza nią tam nie ujrzał, nie usłyszał też odpowiedzi, a mimo to dziewczyna zadała kolejne pytanie:
-Treningi? Jakie treningi?
Mężczyzna wytężył słuch, ale nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Pomyślał, że może ta dziewczyna rozmawia przez telefon.
-Dobrze. – Znów odezwała się dziewczyna i zaczęła powoli spacerować po cmentarzu. Po chwili przechodziła na tyle blisko muru, że mężczyzna zdołał się jej przyjrzeć. Poza dziwacznie obciętą grzywką wyglądała całkiem zwyczajnie. Nie rozmawiała jednak przez telefon.
-Musiało ci być ciężko…
Mężczyzna miał dość. Ta dziewczyna gada sama do siebie! Może cierpi na schizofrenię? Mężczyzna pewny był tylko jednego – dalsze stanie tu i wysłuchiwanie (a właściwie podsłuchiwanie) zdań, z których nic nie był w stanie wywnioskować, prowadziło do niczego. Ruszył więc powoli, wyrzucając dziwną dziewczynę z myśli.
***
-Treningi? Jakie treningi?
Raven spojrzała uważnie na Monikę. Czy może komuś, kogo ledwo poznała, opowiadać o swoim życiu? Normalnie by tego nie zrobiła, ale okazja do podzielenia się swoimi wspomnieniami może długo się nie przytrafić. W końcu zdecydowała. Powie jej. Raven instynktownie wyczuwała, że może zaufać Monice, więc zaproponowała:
-To może pospacerujemy trochę, a ja opowiem ci o moim życiu?
-Dobrze. – odpowiedziała Monika.
Powoli ruszyły i Raven zaczęła opowiadać:
-Mieszkałam w bardzo małym królestwie. Byłam córką władcy. Mimo to wcale nie żyło mi się jak księżniczce. Od małego musiałam umieć się bronić. Bezwzględni Rzymianie ciągle na nas napadali. Gdy miałam sześć lat…moja matka zmarła…-Raven urwała i spuściła głowę. Nie chciała się rozkleić.
-Musiało ci być ciężko…-powiedziała Monika patrząc na Raven.
-Tak…-Raven przytaknęła. Pierwszy raz opowiadała komuś swoją historię. Odetchnęła głęboko i kontynuowała opowieść.
***
Mała dziewczynka siedziała na ziemi i wpatrywała się w kamień. Długie czarne włosy zasłaniały jej twarz, ale mimo to widać było, że płacze. Kamień, w który się wpatrywała oznaczał miejsce pochówku jej matki. Dziewczynka trzymała w dłoniach sztylet.
-Raven, chodźmy już do domu…-powiedział łagodnie mężczyzna stojący za nią.
Był to jej ojciec. Nie wyglądał imponująco; łagodne rysy twarzy, burza brązowych włosów i bardzo skromne ubranie wcale nie wskazywały na to, iż jest on królem.
-Nie! – Krzyknęła Raven jeszcze mocniej ściskając sztylet. Był to prezent, który dostała od mamy tydzień temu, na swoje szóste urodziny.
-Raven… Nie płacz, to jej nie przywróci życia.
-Wiem…-odpowiedziała Raven. Mimo swojego młodego wieku dobrze wiedziała, czym jest śmierć. W jej kraju toczyła się wojna. Rzymianie chcieli przejąć kontrolę nad wszystkimi nadmorskimi państwami. Byli bezwzględni. Mimo że jej kraj opierał się im już trzy lata, to Rzymianie zabierali co jakiś czas po jednej wiosce. Wiele osób zginęło broniąc się przed nimi. W tym prawie cała rodzina Raven.
Ojciec Raven nie chciał słyszeć o poślubieniu następnej kobiety. Szczerze kochał swoją zmarłą żonę i postanowił być jej zawsze wiernym. Wiedział jednak, że to oznacza, iż Raven jest następcą tronu. Musiał ją odpowiednio wychować – żeby była silna, zdecydowana, zahartowana w boju, jak również wyrozumiała, mądra i rozumiejąca potrzeby społeczeństwa.
Raven wiedziała dobrze, że musi być taka jak ojciec. Codziennie trenowała. Uczyła się strzelać z łuku, walczyć mieczem, jeździć konno oraz używać wszelkiej broni. W końcu nigdy nie wiadomo, co jej wpadnie w ręce w czasie walki. Obcięła włosy, żeby jej nie przeszkadzały w trenowaniu; niegdyś długie do pasa teraz były zaledwie do karku. Wiedziała jednak, że to nie wszystko, co musi umieć przyszła władczyni. Od ojca uczyła się jak dobrze rządzić.
W wieku lat dwudziestu Raven była świetną wojowniczką, idealną przyszłą królową i piękną dziewczyną. Dawno nie obcinała włosów, więc teraz opadały jej one delikatnie na ramiona. O jej względy zabiegało wielu mężczyzn, ale ona wszystkich odrzucała. Uważała, że jej jedynym obowiązkiem jest obrona stale malejącego kraju przed Rzymianami. Pewnego dnia przy kolacji ojciec zapytał ją:
-Moje dziecko, jestem już stary. Ty przejmiesz po mnie władzę. Czy nie sądzisz, że czas znaleźć sobie męża?
-Nie ojcze. Czy właściwe byłoby, żeby przyszła królowa uganiała się za mężem, podczas gdy nasi żołnierze giną? Czy nie właściwiej zachowałabym się prowadząc ludzi do zwycięstwa?
-Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytał król, mimo iż doskonale znał odpowiedź. Raven prosiła go o to od dawna.
-Ojcze, pozwól mi stanąć na czele wojska!
Król tym razem długo się zastanawiał. Raven świetnie sobie radzi z bronią. Jest też bardzo uparta i jeśli się nie zgodzi to ona nie da za wygraną. Albo będzie go prosiła w nieskończoność, albo ucieknie i będzie walczyła jak zwykły żołnierz. Znając Raven wybierze raczej to drugie. Po długim namyśle król wreszcie odpowiedział:
-Dobrze, Raven. Kiedy Rzymianie znów zaatakują poprowadzisz nasze wojska.
-Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki! – Raven przytulając ojca.
Kilka dni później stary król zginął. Został zabity przez rzymskich żołnierzy. Raven przejęła władzę. Od tego czasu chodziła tylko w czarnych sukniach. Szykowała się do odparcia ataku Rzymian. Wiedziała, że musi być bardzo ostrożna. Młoda królowa wydawała się łatwa do usunięcia. Raven co chwilę spotykała się z zamachami na swoje życie. Nie rozstawała się ze sztyletem, który dostała od matki. Często nosiła również pas, do którego przyczepiła miecz swego ojca. Mimo tego, iż była bardzo ostrożna nie wzięła pod uwagę zdrady. Pewnego wieczoru jedna z jej zaufanych służących dosypała jej środka nasennego do wina. Raven nic nie podejrzewając wypiła to. W swoim pokoju poczuła silne zawroty głowy. Nie zwracała jednak na nie uwagi. Musiała jechać do żołnierzy. Wzięła więc miecz swego ojca, sprawdziła, czy ma sztylet od matki i już miała wyjść…gdy nagle świat zaczął gwałtownie wirować przed jej oczami. Powoli osunęła się na podłogę. Wtedy do jej pokoju weszła przekupiona przez Rzymian służąca. Zabiła Raven.
Państwo bez królowej nie opierało się atakom Rzymian dłużej niż tydzień. Wkrótce zostało podbite i zapomniane jak większość ich zdobyczy…
***
-To smutna historia…-powiedziała w końcu Monika. Raven skończyła opowiadać parę minut temu.
-Wiem…
-Ale…
-Tak? – Raven ożywiła się.
-Ale skoro nie pochodzisz z Polski…to skąd tak dobrze znasz język polski?
-Bo widzisz…-Raven uśmiechnęła się do Moniki – odkąd umarłam…podróżuje to tu, to tam…nigdzie dłużej nie zagrzeję miejsca…Uczę się od duchów, które spotkam na swojej drodze wielu rzeczy…Znam kilkadziesiąt języków, a ostatnim, którego się nauczyłam, jest polski…
-A gdzie już byłaś?
-Długo by wymieniać…Ale ostatnio byłam w Niemczech i we Francji. Wcześniej byłam W Rosji, Chinach, Japonii, Ameryce…sama już nie pamiętam dokładnie w jakiej kolejności…
-A długo już jesteś w Polsce?
-Trzy lata…Przenoszę się z cmentarza na cmentarz…poznaję język, kulturę, zwyczaje, tradycję, historię państw, które odwiedzam…
-Że też ci się chce! – zaśmiała się Monika.
-A mam coś lepszego do roboty?- skrzywiła się Raven, po czym dodała –No, poza szukaniem szamana, który jeszcze nie ma swojego ducha stróża…bo widzisz…będąc duchem stróżem mogłabym dzielić się z kimś moją wiedzą i umiejętnościami…a tak to są one nikomu niepotrzebne…
-Na pewno znajdziesz szamana! – pocieszyła ją Monika.
Raven uśmiechnęła się.
-Już późno…muszę iść…-powiedziała Monika.
Raven popatrzyła na nią z zawiedzioną miną. Tak bardzo chciała jeszcze z nią pogadać! Monika widać zauważyła to spojrzenie, bo powiedziała:
-Ale przecież możesz iść ze mną!
-Co? – spytała zdziwiona Raven.
-No tak…-odpowiedziała Monika wzruszając ramionami i uśmiechając się pogodnie. – Przedstawię cię moim przyjaciołom!
Raven rozpromieniła się.
-W porządku! Pójdę z tobą.
I poszły powoli zaśnieżoną drogą w stronę dużego, białego domu.
Trochę dłuższa niż pierwsza, bo miałam więcej czasu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kitty
Nothern Lights Redaction
Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^
|
Wysłany: Śro 22:52, 04 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Końcówka mnie rozbroiła. Coś czuję, że przyjaciele uznają Monię za idiotkę xD
Ale świetne, bardzo fajnie to opisujesz ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karina
Król Szamanów (!)
Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Wiecznych Łowów
|
Wysłany: Czw 17:55, 05 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Biedna Raven.. ale muszę przyznać, że to ciekawa historia... nie mam zastrzeżeń*niemal cud;)*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Nie 21:42, 08 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Dzięki że tak pozytywnie oceniliście!
Kolejna część - III (trochę się rozpisałam )
Monika i Raven weszły do domu. Był to „stary” dom Moniki. Mieszkała tu pierwsze sześć lat swojego życia. Później z mamą przeniosła się do większego miasta, a jej tata został w tym domu. Monika była bardzo przywiązana do tego miejsca, dlatego co roku przyjeżdżała tu z przyjaciółmi na sylwester.
-O! Monika, co tak długo? – zapytała Maryśka.
-Zaczynaliśmy się martwić…-dodał Krzysiek.
-Nie zgadniecie kogo spotkałam na cmentarzu! – wykrzyknęła Monika i już chciała im opowiedzieć o Raven, gdy poczuła na ramieniu jej dłoń.
-Zaczekaj…-szepnęła Raven.
-Co? – zapytała zdziwiona Monika.
Krzysiek, Maryśka i Karolina przyglądali się jej dziwnie.
-No…kogo? – zapytała w końcu Karolina.
W tym czasie Raven podeszła do trójki przyjaciół Moniki. Każdemu z nich pomachała ręką tuż przed oczami. Zero reakcji.
-Oni mnie nie widzą…-powiedziała Raven z zawiedzioną miną.
-Ale czemu? – zapytała zdziwiona Monika.
-Co czemu? – zapytała skołowana Maryśka. –Monika, dobrze się czujesz? Kogo tam spotkałaś?
-Nie wiem czemu…-powiedziała Raven. – Ale lepiej szybko wymyśl kogo tam spotkałaś, bo inaczej uznają cię za wariatkę.
Monika myślała gorączkowo. Nie może powiedzieć, że spotkała kogoś ze znajomych, bo jeszcze się z tym kimś skontaktują i kłamstwo wyjdzie na jaw. To musi być ktoś, kogo oni nie znają i nie będą w stanie ustalić, czy faktycznie był wtedy na cmentarzu. Ale kto to może być? No tak! To takie oczywiste! Mijała kogoś po drodze.
-Jestem trochę rozkojarzona…-powiedziała w końcu Monika. – Bo na cmentarzu spotkałam pijaczka…nie wiem czego ode mnie chciał, ale najpierw nie pozwolił mi wyjść z cmentarza, a kiedy wyszłam, to zaczął mnie gonić…
-O kurcze! –powiedziała Maryśka. – Musiałaś mieć niezłego schiza…
Monika tylko pokiwała głową. Po dłuższej chwili milczenia Karolina zaproponowała:
-Może zagramy w karty?
-Spoko. – odpowiedział Krzysiek z uśmiechem.
-W…karty? – zapytała ze zdziwieniem Monika.
-A Czemu nie? –odpowiedziała pytaniem Maryśka.
-No bo jest późno, jutro wyjeżdżamy, a trzeba się jeszcze spakować…-powiedziała Monika.
-A, o to chodzi. My się spakowaliśmy kiedy ciebie gonił pijaczek. –Marysia mówiąc to tasowała już karty.
-Wyjeżdżacie? –zapytała Raven.
-To…ja już pójdę…się spakować. – powiedziała Monika, po czym szepnęła do Raven tak, aby reszta tego nie usłyszała –Chodź ze mną.
Monika i Raven skierowały się w stronę schodów. Weszły na pierwsze piętro, po czym skierowały się do pokoju dziewczyn. Gdy weszły zobaczyły dwie spakowane walizki stojące pod ścianą. Monika chwyciła swoją walizkę, rzuciła ją na łóżko, po czym zaczęła chodzić po całym pokoju, zbierając swoje rzeczy. Widać było, że nie jest w najlepszym humorze.
-Może byś to chociaż poskładała? – zapytała Raven.
-Po co? – odpowiedziała Monika. – I tak wszystko pójdzie do prania, a mi się nie chce tego składać…
-Właśnie widzę…Więc…wyjeżdżacie jutro?
-Tak. Trzeba wracać do szkoły. Niestety.
Zaraz po tym, jak Monika poszła na górę Maryśka stwierdziła:
-Wiecie co…wy sobie grajcie, a ja pójdę jej pomóc.
-Jasne…-odpowiedziała Karolina, a Krzysiek tylko kiwnął głową, bo zastanawiał się, jak wygrać z Karoliną.
Marysia powoli weszła po schodach, podeszła do drzwi i już miała nacisnąć klamkę, gdy usłyszała głos Moniki:
-Zastanawia mnie jedno…czemu ja cię widzę, a oni nie?
Maryśka znieruchomiała. Z kim u licha gada Monika?! Na pewno nikogo w domu poza nimi nie było, bo tata Moniki pojechał do sklepu.
-Wiesz…nie lubię kłamać…-znów dało się słyszeć głos Moniki. – Tak, wiem. Masz rację. Gdybym im powiedziała o tobie, to uznaliby mnie za wariatkę. Jak myślisz, uwierzyli w historię o pijaczku?
Maryśka zastanawiała się, co mają znaczyć te słowa. Czyżby Monika ich okłamała? Jeśli tak, to czemu? I z kim teraz rozmawia?
Maryśka nacisnęła klamkę i powoli popchnęła drzwi. Weszła do pokoju i…zobaczyła tam Monikę zbierającą swoje rzeczy. Nikogo więcej tam nie było.
-Eee…chciałam ci pomóc…-powiedziała po chwili Maryśka.
-Dzięki. Już kończę. –odpowiedziała Monika zgodnie z prawdą. Wrzucała do walizki kilka ostatnich drobiazgów.
-Yhm…A…z kim rozmawiałaś?
-Kiedy?
-No…teraz…
-Z kim? Eee…czasem gadam sama do siebie…
Marysia pokiwała głową. Skoro Monika nie chce powiedzieć, to niech nie mówi.
-Aha. To ja już idę na dół. Jak skończysz to może przyjdziesz z nami pograć?
-Nie wiem…Jestem trochę zmęczona.
Maryśka wyszła zamykając za sobą drzwi.
-Czemu nie chcesz iść pograć w karty z przyjaciółmi? – zapytała Raven uważnie przyglądając się Monice.
-Sama nie wiem…Jak myślisz, ile z naszej rozmowy słyszała Maryśka?
Raven odpowiedziała dopiero po chwili namysłu.
-Hmm…nie wiem…Ale skoro mnie nie widzi…to czy może mnie usłyszeć?
-Raczej nie…
Gdy Maryśka i Karolina przyszły do pokoju, Monika już spała.
Następnego dnia wszyscy szybko się zebrali i byli gotowi do wyjazdu. Znieśli walizki na dół i czekali na tatę Moniki. Gdy przyszedł dowiedzieli się, że wyjadą dopiero popołudniu.
-Czemu? – zapytała Monika.
-Bo dzwoniła ciocia Maryla. Auto się jej zepsuło gdzieś w lesie. Muszę jechać jej pomóc. –odpowiedział jej tata.
Gdy pojechał Maryśka zaproponowała:
-To może pójdziemy na spacer? No bo co będziemy tak bezczynnie siedzieć…
Pozostała trójka szybko się zgodziła. Poubierali kurtki, wzięli klucze i wyszli.
***
Ulicą szedł chłopak o długich, brązowych włosach. Był on ubrany w cienką, jasnobrązową pelerynę i szerokie spodnie. Wyglądał dość pogodnie. Za nim dreptał mały, murzyński chłopiec.
-Wiesz…-odezwał się ten długowłosy. –Naprawdę szkoda, że ten szaman nie chciał współpracować…
Mały chłopiec nie zdążył odpowiedzieć, bo długowłosy uciszył go ręką.
-Wiesz, wczoraj na cmentarzu widziałem dziewczynę, która gadała sama do siebie…-powiedział jakiś mężczyzna.
-Różni wariaci kręcą się po świecie…-odpowiedziała towarzysząca mu kobieta.
-Na cmentarzu…gadająca sama do siebie?- powtórzył długowłosy uśmiechając się pogodnie.
Mały murzynek przyglądał mu się z zaciekawieniem. Długowłosy spojrzał mu w oczy i powiedział:
-Nie sądzisz, że musimy to sprawdzić, Opacho?
***
-Monika, coś ty taka małomówna? –zapytał w pewnym momencie Krzysiek.
-Co? Sorki, ale jestem jakaś taka nieprzytomna…-odpowiedziała Monika omijając zaspę śnieżną. Całą noc padało.
W rzeczywistości Monika zastanawiała się, czemu to właśnie ona widzi duchy. Gdy przechodzili koło cmentarza widziała ich całkiem sporo.
-Ja już chyba się pożegnam…-powiedział w pewnym momencie Raven.
Monika spojrzała na nią ze zdziwioną miną.
-No…wyjeżdżacie…a ja muszę dalej szukać szamana…-odpowiedziała, po czym spuściła głowę.
Monika pokiwała głową. Miała nadzieję, że Raven pojedzie z nimi.
-Nie zrozum mnie źle…Lubię cię…ale mam swój cel, który chcę zrealizować…
-Monika, co ci jest? –Zapytał Krzysiek. – Jakoś tak posmutniałaś…
-Nic mi nie jest…-odparła bez przekonania Monika.
-Ooo…Lepiej zawróćmy!- Powiedziała nagle Karolina.
-Co? Dlaczego? – Zapytała Marysia.
-Bo ta banda na rogu nie wygląda przyjaźnie…
Ale było za późno. Banda pijanych wyrostków zauważyła już dziewczyny i Krzyśka.
-Hej, wy tam! – krzyknął jeden z nich.
Cała banda ruszyła powoli w stronę wystraszonych nastolatków.
-Może chcą tylko spytać o drogę? – zapytała z nadzieją w głosie Maryśka.
-Nie sądzę…-odpowiedział Krzysiek.
-Pożyczcie nam trochę kasy! – powiedział znów ten sam chłopak.
-Nie mamy…-odpowiedziała w miarę spokojnie Karolina.
-O wy…zaraz się na pewno coś znajdzie! – powiedział jeden z bandy, po czym podszedł i złapał Karolinę za rękę.
-Puść ją! – krzyknęła Monika, ale w odpowiedzi dostała w twarz.
Pijani chłopcy byli starsi i silniejsi od czwórki przyjaciół. Raven zamknęła oczy. Była bezsilna. Nie mogła nic zrobić, żeby pomóc. Mogła tylko patrzeć, jak Monika i jej przyjaciele obrywają. Za którymś razem Monika został uderzona tak mocno, że się przewróciła.
-Monika! – zawołały jednocześnie Karolina i Raven.
Raven podleciała do Moniki, aby sprawdzić, czy wszystko w porządku i …nie mogła uwierzyć własnym oczom…Ujrzała wokół Moniki ledwo widoczną poświatę. Ale czy to możliwe? Na pewno zauważyłaby wcześniej…Przypomniała sobie słowa szamana, którego spotkała 320 lat temu…duchy mogą rozpoznać szamana po charakterystycznej poświacie! Ale czemu nie widziała jej wcześniej?
Monika nie zdążyła się podnieść, gdy została kopnięta w brzuch. Opierając się na rękach rozejrzała się dookoła. Jej przyjaciele wcale nie byli w lepszej sytuacji. Jak tak dalej pójdzie to będą bici do śmierci…
-Monika! –krzyknęła Raven. –Musisz się ze mną połączyć! Tylko tak będę ci w stanie pomóc!
-Ale…ja nie jestem szamanką…-powiedziała z trudem Monika
-Jesteś! Ja to wiem!
-Monika! Co ty bredzisz?!- krzyknęła Maryśka przed kolejnym uderzeniem.
-Ale…Jak? Co mam robić? –zapytała Monika, po czym spróbowała uniknąć kolejnego kopnięcia. Prawie się jej udało. Zamiast w twarz dostała w ramię.
-Nie wiem…-odpowiedziała Raven usiłując sobie przypomnieć swoje ostatnie spotkanie z szamanem. – Nie, poczekaj! Wiem! Musimy osiągnąć formę ducha, a następnie jedność!
Monika złapała napastnika za nogę i pociągnęła. Przewrócił się. To dało jej chwilę czasu. Szybko wstała, po czym nie zastanawiając się nad tym, co robi, wyciągnęła prawą rękę w górę i krzyknęła:
-Raven! Forma ducha! Jedność!
W prawej ręce Moniki pojawiła się Raven…ale jakaś inna! Teraz przypominała kulkę z twarzą Raven. Monika trzymając taką Raven skierowała ją w kierunku swojej klatki piersiowej i …po prostu ją wcisnęła do swojego ciała.
Monika i Raven połączyły się. Było to cudowne uczucie. Monikę ogarnęło ciepło. Po plecach przeszedł jej dreszcz. Teraz dzieliła ciało i myśli z Raven.
W zasięgu ręki nie było żadnej broni, ale Raven nie przejmowała się tym. To tylko grupka pijanych wyrostków. Oni nie umieją nawet walczyć.
Monika usłyszała głos Raven:
-Zaufaj mi!
-Ufam ci! –odpowiedziała głośno.
Chłopak, którego przewróciła wstał.
-Chcesz ze mną zadzierać?! – wrzasnął i rzucił się na nią.
Monika wykonała błyskawiczny unik, po czym złapała go za rękę i bez problemu obezwładniła. Pozostali przypatrywali się w osłupieniu. Reszta bandy zaprzestała nawet bić Maryśkę, Karolinę i Krzyśka. Rzucili się na pomoc pokonanemu koledze. Monika wszystkich po kolei pokonała. Rozłączyła się z Raven, po czym poszła pomóc przyjaciołom.
-Lepiej szybko stąd chodźmy…-powiedziała Monika.
Krzysiek, Maryśka i Karolina patrzyli na nią w osłupieniu. Nie byli w stanie wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku, pokiwali więc tylko głowami. Zebrali się i jak najszybciej mogli pokuśtykali w stronę domu.
***
Na drzewie siedzieli dwaj chłopcy. Mieli świetny widok na całą ulicę, sami pozostając w ukryciu. Obserwowali walkę Moniki z pijanymi chłopakami. Gdy cała banda została pokonana, a Monika pomogła swoim przyjaciołom wstać, długowłosy chłopiec odezwał się:
-Tak jak myślałem…szamanka i to z wielkim talentem. Trzeba będzie z nią porozmawiać, zanim zrobi to ktoś inny. Co ty na to, żebyśmy dzisiaj złożyli jej wizytę?
Mały murzynek pokiwał tylko głową, patrząc jak jego towarzysz z uśmiechem obserwuje czwórkę powoli oddalających się przyjaciół.
Mam nadzieję, że się spodoba.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karina
Król Szamanów (!)
Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Wiecznych Łowów
|
Wysłany: Nie 21:50, 08 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Ojej...co Hao robi w Polsce??
A tak wogóle to dobrze, że im dokopała! Ha! Niech żyje girl power!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Nie 22:16, 08 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
No w końcu nie tylko w Japonii są szamani! Co to Hao nie może sobie do Polski przyjechać?
A co do tego murzynka...dobrze zapamiętałam jego imię?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karina
Król Szamanów (!)
Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Wiecznych Łowów
|
Wysłany: Pon 15:05, 09 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Zastanawiałam się po prostu czy chciało by mu się przyjechać do takiego zacofanego kraju..
A co do imienia to nie wiem...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gabryshia Hir-Yama
Beznadziejny
Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Secret Key Forest
|
Wysłany: Pon 15:55, 09 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Dobrze zapamiętałaś imię!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Śro 23:03, 11 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
No więc napisałam kolejną część-IV. Bez zbędnego gadania zapraszam do czytania:
Czwórka przyjaciół kuśtykała powoli w stronę domu. Maryśka, Krzysiek i Karolina co chwilę zerkali na Monikę. Zastanawiali się, gdzie ona nauczyła się tak walczyć. Znali ją jako dość leniwą osobę. Nigdy nie lubiła ćwiczyć. Nie miała też czasu na żadne treningi czy zajęcia z samoobrony. Poza tym nie chodziłaby na nie. To nie w jej stylu.
Monika patrzyła się na Raven. Zastanawiała się, jakim cudem połączyła się z nią. I skąd wiedziała jak? Raven powiedziała jej tylko co muszą osiągnąć, ale to Monika wypowiedziała właściwe słowa i wykonała odpowiednie gesty. Teraz pewna była tylko jednego. Nie wymyśliła sobie Raven. Ona była prawdziwa.
W końcu doszli do domu. Monika wyjęła klucze i otworzyła drzwi. Wszyscy weszli do środka. Maryśka i Karolina usiadły na kanapie, a Krzysiek poszedł pomóc Monice w poszukiwaniach plastrów, bandaży i wody utlenionej. Kiedy w końcu je znaleźli Monika powiedziała Krzyśkowi:
-Idź im pomóż…
-A ty? Też nieźle oberwałaś…chociażby to rozcięcie pod okiem…trzeba to opatrzyć!
-Nie teraz…teraz…muszę zostać sama…
Krzysiek wziął to, co znaleźli i poszedł do dziewczyn, zostawiając Monikę samą.
-Raven…-odezwała się po chwili Monika.
-Jestem tu. – Raven pojawiła się przed nią.
-Skąd wiedziałaś…że jestem szamanką…skoro nawet ja tego nie wiedziałam?
-Bo…masz aurę…
-Co takiego?
-Każdy szaman ma aurę…widzą ją tylko duchy…
-To znaczy…że wiedziałaś od początku?
-Nie…Nie wiem czemu, ale wcześniej nie widziałam tej aury.
Monika spojrzała uważnie na Raven. Miała mętlik w głowie i Raven tylko to pogorszyła.
-Powinnaś przemyć to rozcięcie. –odezwała się w końcu Raven.
-Tak…wiem… - Monika zamyśliła się, po czym zapytała – o co chodzi z duchem stróżem?
-Skąd wiesz o duchach stróżach? – zapytała zaskoczona Raven.
-Sama mi powiedziałaś! Nie pamiętasz? Kiedy po raz pierwszy spotkałyśmy się na cmentarzu, to powiedziałaś, że szaman, z którym się połączyłaś, miał już ducha stróża…
-A …tak, rzeczywiście…Cóż…sama do końca nie wiem…ale chyba jest to taki duch, który stale towarzyszy szamanowi…Taki duch opiekuje się szamanem…
Raven popatrzyła z nadzieją na Monikę.
-Hmm…mówiłaś, że szukasz szamana bez ducha stróża? No to chyba znalazłaś! Bo nie znam żadnego ducha oprócz ciebie.
Raven nie wiedziała co powiedzieć. Patrzyła tylko w oczy Moniki.
-To…może chciałabyś zostać moim duchem stróżem?
Twarz Raven momentalnie się zmieniła. Dziewczyna rozpromieniła się i ledwo słyszalnym szeptem odpowiedziała:
-T…twoim duchem stróżem? Mówisz poważnie?
Monika pokiwała głową.
-Pewnie że chcę!
Ostatnie zdanie Raven wykrzyknęła, rzucając się Monice na szyję.
-Raven! Spokojnie! –wydusiła z siebie Monika.
-Ha! Czyli jestem twoim duchem stróżem! Nauczę cię wszystkiego! Jak walczyć, jak się bronić…trochę historii też nie zaszkodzi! I parę języków obcych ci się przyda…
-Hej, hej, hej! Nie tak szybko! Mam wystarczająco dużo nauki w szkole!
-Eee…sorry…trochę mnie poniosło…
Dziewczyny popatrzyły na siebie i zaczęły się śmiać. Po chwili jednak Raven puściła Monikę i spoważniała.
-Skoro jestem twoim duchem stróżem, to powinnam się tobą opiekować, więc…MARSZ DO TAMTEJ TRÓJKI! CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ? WIESZ, ŻE Z JEDNEGO, MAŁEGO ZADRAPANIA MOŻE WYJŚĆ POWAŻNE ZAKAŻENIE?
-Eee…jasne…już idę…nie musisz krzyczeć…
Monika poszła do salonu, a Raven poszybowała za nią. Gdy tylko tam weszła, zaległa głucha cisza. Trójka przyjaciół patrzyła na nią. Monika od razu domyśliła się, że przed chwilą o niej rozmawiali.
-Eee…jak się czujecie? – zapytała gdy Raven ją delikatnie popchnęła w stronę pozostałej trójki.
-W porządku. – odpowiedział Krzysiek. – Bez większych obrażeń. Maryśka ma tylko coś z nadgarstkiem, a Karolina ma…ładny makijaż.
-Ja ci dam makijaż! –powiedziała płaczliwym głosem Karolina. –Popatrz na moje oko! Podbite! Wygląda okropnie!
-A co z tobą? – zapytała Maryśka.
-Nic wielkiego. –powiedziała Monika uśmiechając się.
-Chodź, to przemyję ci to rozcięcie…-powiedziała Marysia biorąc do ręki wodę utlenioną i wacik.
Gdy cała czwórka była już opatrzona, usłyszeli dzwonek do drzwi.
-O! Może twój tata wrócił, to podwiózłby Maryśkę do lekarza z tym nadgarstkiem!
-Nic mi nie jest! – odpowiedziała szybko Maryśka.
Monika wstała z kanapy i poszła otworzyć. Za drzwiami ujrzała dwóch nieznajomych chłopców. Jeden z nich był tylko trochę niższy od niej, a drugi był…dosyć niski. Ten pierwszy miał długie brązowe włosy i ubrany był w cienką pelerynę, mimo mrozu, który panował na dworze. Drugi był murzynkiem z wielkim afro na głowie. Też ubrany był w pelerynę.
-Możemy wejść? –zapytał ten wyższy, po czym nie czekając na odpowiedź przekroczył próg.
-Hej! Co ty sobie myślisz?! Niby czemu mam was wpuszczać, skoro nawet nie wiem, kim jesteście?
-Hmm…dobre pytanie! – odpowiedział – w takim razie przedstawię nas! Jestem Hao Asakura, a to jest Opacho. Teraz już wiesz, kim jesteśmy, więc możemy wejść.
Hao przesunął oniemiałą Monikę na bok i razem z Opacho weszli do środka.
-Monika, kto to? – z salonu dochodził głos Maryśki.
Monika nie odezwała się. Za nią pojawiła się Raven.
-Pozwolisz im tak po prostu wejść? – zapytała ze złością w głosie.
-Z tego co widzę, to już nam pozwoliła. –Hao uśmiechnął się pogodnie.
Monice i Raven szczeny opadły.
-Ty…ty ją widzisz? – zapytała z niedowierzaniem Monika wskazując na Raven.
-Oczywiście. –odparł Hao. – W końcu jestem szamanem. To jak będzie? Zaprosisz nas na…herbatkę?
Monika sama nie wiedziała czemu, ale kiwnęła głową na zgodę, po czym zaprowadziła gości do salonu.
-Kto to? – zapytał Krzysiek patrząc podejrzliwie na przybyłych.
-Jestem Hao Asakura. – przedstawił się długowłosy chłopiec zanim Monika zdążyła cokolwiek powiedzieć. – A to mój przyjaciel, Opacho.
Trójka przyjaciół popatrzyła na siebie ze zdumieniem. Monika nigdy nie mówiła, że zna kogoś takiego.
-A teraz…moglibyście zostawić nas samych? Mam z waszą przyjaciółką ważną sprawę do przedyskutowania.
Teraz oczy Krzyśka, Maryśki i Karoliny zwróciły się na Monikę. Nie wiedzieli, co mają zrobić. Monika też zdawała się być zbita z tropu.
-Eee…Hao? – zapytała w końcu Monika.
-Tak?
-Oni mogą zostać…nie mam przed nimi tajemnic…
-Na pewno? – zapytał Hao i spojrzał w oczy Moniki. Przestał się uśmiechać.
Monika poczuła się jakby wzrok chłopaka prześwietlał jej myśli. Kiedyś nie miała przed przyjaciółmi tajemnic…ale nie powiedziała im o Raven.
-A powiedziałaś im, że jesteś szamanką? – zapytał się Hao, a na jego twarz znów wrócił łagodny uśmiech.
-Eee…nie…ale sama się ledwo o tym dowiedziałam…-powiedziała nieco ciszej Monika.
-Szamanką? Co to za brednie? – zapytała bezceremonialnie Maryśka.
-Oni jej nigdy nie zobaczą. – powiedział Hao. – Jej ani nikogo takiego jak ona.
-O czym on mówi? – zapytał Krzysiek Moniki.
-O duchach…-odpowiedziała Monika.
Trójka przyjaciół wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
-M…Monika…jeżeli jesteś w jakiejś sekcie…to pomożemy ci się z tego wyplątać…-powiedziała niepewnie Maryśka.
-Ja nie jestem w żadnej sekcie! – odpowiedziała ze złością Monika. – Ja po prostu widzę duchy…
Przyjaciele przypatrywali się jej jakby miała coś nie tak z głową.
-No więc jak będzie? Chcesz żeby ich przekonanie, że jesteś w sekcie się pogłębiło, czy może opuszczą ten pokój? – zapytał Hao.
-Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby zostali. Zresztą chciałam im powiedzieć…o duchach.-powiedziała Monika z przekonaniem.
-Skoro podjęłaś taką decyzję…-powiedział Hao, po czym usiadł w fotelu. Wydawałoby się, że powinien być niezadowolony z obrotu sprawy, ale nie. On wciąż się pogodnie uśmiechał.
-Więc…eee…o jakiej ważnej sprawie mówiłeś?
-Obserwowałem twoją walkę i muszę przyznać, że masz talent. Ale sam talent nie wystarczy. To, że wtedy wygrałaś to był po prostu fart.
-Fart? – zapytała ze złością Raven.
Hao zignorował ją.
-Jesteś szamanką. Na pewno wielu szamanów zechce się z tobą zmierzyć. Potrzebujesz kogoś, kto nauczy cię sztuki szamaństwa. Kogoś, kto wskaże ci właściwą drogę. Sama jedność z duchem to tylko najłatwiejszy stopień sztuki szamańskiej. Bez odpowiedniego nauczyciela niewiele osiągniesz, a możesz wiele stracić. Wielu źle wyszkolonych szamanów zginęło w pojedynkach, a szkoda byłoby zmarnować taki talent.
Hao popatrzył na Monikę.
-Zginęło? – zapytała z przerażeniem Maryśka, ale również ją Hao zignorował.
-Co masz na myśli mówiąc…że potrzebuję nauczyciela? – zapytała w końcu Monika.
-Sama sobie nie poradzisz. Ten świat wcale nie jest taki na jaki wygląda.
-Ale kto miałby mi pomóc? – zapytała Monika, chociaż była prawie pewna odpowiedzi.
-Ja. Mogę zostać twoim mistrzem.
-Ty? – Maryśka zapytała z powątpiewaniem. –Koleś, nie żartuj! Jesteś w naszym wieku albo młodszy i od razu chcesz zostać mistrzem?
-W sumie dobre pytanie…-podchwyciła Monika
-Hmm…gdybym powiedział, że mam ponad tysiąc lat, to byś nie uwierzyła, prawda? Ale nie uwierzyłabyś też w duchy, gdybyś ich nie widziała.
-Co mają duchy do wieku? – zapytała ironicznie Maryśka. – A poza tym opamiętaj się chłopie! Mało kto żyje ponad sto lat, a ty tu z tysiącem wyskakujesz!
-On…mówi prawdę…-powiedziała nagle Raven.
Hao przeszył ją wzrokiem. Ile może o nim wiedzieć ten duch?
-Skąd wiesz? – zapytała zdziwiona Monika
-No nikt normalny…-zaczęła Maryśka, ale Monika momentalnie ją uciszyła:
-Nie ty!
-Też chciałbym usłyszeć, skąd wiesz, że mówię prawdę. –Powiedział Hao wciąż uważnie przypatrując się Raven.
Monika i Opacho też się jej przyglądali.
-Na co oni się tak gapią? – zapytała Karolina.
-Nie wiem…-odpowiedział zdezorientowany Krzysiek.
Tymczasem Raven mówiła:
-Bo…szaman, którego spotkałam dawno temu szukał kogoś…Ten ktoś już dwa razy z rzędu wziął udział w Turnieju Szamanów…który odbywa się raz na pięćset lat…
Hao poruszył się niespokojnie, ale jego twarz nie zdradzała najmniejszych oznak zdenerwowania. Wręcz przeciwnie, wyglądał na żywo zainteresowanego opowieścią ducha.
Opacho podrapał się w ucho, spojrzał na Hao i znów utkwił wzrok w Raven.
-Raz…na pięćset lat? – zapytała Monika.
-Co? – zapytali jednocześnie Krzysiek, Maryśka i Karolina. Oni nie widzieli ani nie słyszeli Raven.
-Tak. – powiedziała Raven, po czym wzięła głęboki oddech i kontynuowała – Od ducha stróża tego szamana dowiedziałam się, że jest to Hao Asakura.
-A wiesz, czemu go szukali? – zapytała Monika.
-Nie do końca…-odpowiedziała Raven. – Wiem tylko, że mieli mu coś przekazać…
-A skąd pewność, że to ten sam Hao Asakura? – zapytała w końcu Monika.
-Jeżeli odpowie na jedno pytanie…to on…
-Jakie? – zapytał Hao.
Raven zaczęła mówić w jakimś niezrozumiałym dla Moniki języku. Hao odpowiedział na zadane przez ducha pytanie natychmiast.
-Eee…A moglibyście przetłumaczyć? – zapytała Monika.
-To on. – odpowiedziała Raven. – Zna japoński i odpowiedział poprawnie na moje pytanie.
-Jakie? – zapytała Monika.
-Zapytałam, jak się nazywa jego duch stróż, a on odpowiedział…
-Duch ognia. – dokończył Hao.
Krzysiek, Maryśka i Karolina nic nie zrozumieli z tej rozmowy.
Monika nie wiedziała co o tym myśleć. Wczoraj spotkała ducha, dzisiaj dowiedziała się, że jest szamanką, a teraz jakiś chłopak twierdzący, że ma ponad tysiąc lat chce zostać jej nauczycielem. To wszystko działo się za szybko.
Hao zdawał się odgadywać jej myśli:
-Pewnie jesteś w lekkim szoku. Mało kto od razu łączy się z duchem. Trening szamański rozpoczyna się od prostszych rzeczy. Dam ci czas do namysłu. Jutro znów się spotkamy.
-Ale…ja wyjeżdżam… - powiedziała Monika.
-To nic. Wszędzie cię znajdę.
Hao wstał i poszedł do drzwi. Opacho podreptał za nim do wyjścia.
-Jutro wieczorem znów się spotkamy. – Powiedział Hao i wyszedł.
Trójka przyjaciół przyglądała się Monice. Pierwsza odezwała się Maryśka:
-No więc…co to był za gościu?
***
-Mistrzu Hao…
-Tak?
Hao i Opacho szli ulicą. Właśnie wyszli z domu Moniki.
-Czemu chcesz ją uczyć? Ona jest słaba…
-Nie, Opacho. Ona nie jest słaba. Ona jest…początkująca. Wystarczy, że ktoś jej wskaże właściwą drogę, a uwolni ogrom mocy w niej drzemiący.
-Ogrom mocy? – zapytał Opacho z niedowierzaniem.
-Tak…mocy, którą zamierzam wykorzystać.
Hao spojrzał za siebie. Popatrzył na dom, w którym przed chwilą rozmawiał z Moniką. Uśmiechnął się, ale nie był to jego zwykły, pogodny uśmiech. Był to uśmiech zapowiadający coś niedobrego.
***
Monika milczała. Co ma odpowiedzieć Maryśce? Że widzi duchy? Już to powiedziała i w odpowiedzi usłyszała, że pomogą się jej wyplątać z sekty. Jak wytłumaczyć im coś, czego sama nie rozumie? Monika schowała twarz w dłoniach. W końcu zrezygnowana zapytała:
-Raven, co mam zrobić?
-Do kogo ty mówisz? – zapytał Krzysiek.
Monika nie odpowiedziała mu. Czekała na to, co usłyszy od Raven.
-Jeśli to co Hao mówił to prawda…to przyda ci się nauczyciel. Jego aura była ogromna. Myślę, że wiele by cię nauczył.
Monika opuściła ręce. Spojrzała na przyjaciół. Zastanawiała się, jak udowodnić im, że nie kłamie.
Nagle usłyszeli odgłos otwieranych drzwi. Przez chwilę myśleli, że to Hao wrócił, ale to tylko tata Moniki.
-Już jestem!
Nikt się nie odezwał.
-Hej, co z wami? Co…wam się stało?
Tata Moniki wszedł do pokoju i od razu zauważył, że cała czwórka była nieźle poturbowana.
-Byliśmy na spacerze i oberwaliśmy od pijaczków. – Wyjaśnił Krzysiek.
-Na szczęście…-Maryśka już chciała powiedzieć o wyczynie Moniki, ale w porę ugryzła się w język i spojrzała na przyjaciółkę.
-Na szczęście udało nam się uciec. – Dokończyła Monika.
Nie chciała znów wywlekać całej sprawy na wierzch.
-Na szczęście…Bo dzisiaj jakiś pechowy dzień! – tata Moniki wyglądał na trochę zmartwionego.
-Co się stało?- zapytała Monika.
-Pamiętasz pana Janka? Tego co mieszka zaraz za miastem…
-Tego dziwaka?
-Tak…Dzisiaj rano zginął w pożarze…Spalił się również jego dom…co do cegiełki.
Monika spuściła głowę.
-Coś źle się rok zaczął…to już trzeci pożar w okolicy…
Monika nie domyślała się, że te pożary to nie był zbieg okoliczności…Nawet jej przez myśl nie przeszło, że wszystkie ofiary ognia to szamani, którzy odmówili Hao współpracy…
Rozpisałam się...
Jedna z moich koleżanek powiedziała, że za bardzo to rozwlekam...A co wy o tym sądzicie?
A, jeszcze jedno. Założyłam bloga, na którym też umieszczam tego FF. Jego adres to [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|