FF by Gabryshia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gabryshia Hir-Yama
Beznadziejny



Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Secret Key Forest

PostWysłany: Pią 21:14, 06 Sty 2006    Temat postu: FF by Gabryshia


Ostrzagam:pierwszy rozdział jest trochę nudny,w dlaszych częściach akcja się rozkręca.Zachęcam do czytania.
---
ROZDZIAŁ I


Był ciepły dzień, bardzo ciepły, wręcz gorący. Czwórka chłopaków siedziała ,a raczej leżała na trawie.
-Jakie piękne dziś te niebo…- wyszeptał chłopak z słuchawkami na uszach.
-Takie wyjątkowo błękitne.- zauważył chłopak w zielonych włosach.
-Hehe. Macie obaj rację.- uśmiechnął się trzeci, ten miał niebieskie włosy.
Ostatni chłopak leżał i patrzył na niebo. Nic nie mówił.
-Hej, Ren, dlaczego nic nie mówisz?- szczerzył się Yoh, bo tak miał na imię chłopiec w słuchawkach.
-Po co zakłócać taką piękną ciszę? Tylko takie matoły jak wy są w stanie nie widzieć tego miłego nastroju tu panującego… -warknął czwarty chłopak, czyli Ren.
-Hehe, romantyk nam się znalazł…- powiedział niebieskowłosy imieniem Trey po czym oberwał od Rena. Yoh i Lyserg zaczęli się śmiać. Nagle podeszła do nich dziewczyna. Miała białe wilcze uszy, ciemnoczerwone włosy i żółto-pomarańczowe oczy. Była ubrana w zwykłą kremową sukienkę. Była obwieszona złotymi bransoletami i naszyjnikami. Na jednym z naszyjników wisiał pierścień. W lewym uchu miała szczerbę i kolczyk. W ręku trzymała żelazny miecz pokryty złotem.
-Znowu was spotykam, jakie to szczęście.- uśmiechnęła się.
Wszyscy popatrzyli zdziwieni na siebie. Nikt nie znał tej dziewczyny, ale najwyraźniej ona znała ich. Chłopacy wstali z trawy i otrzepali się.
-Przepraszam, ale cię nie znamy…- powiedział zdezorientowany Lyserg.
-Owszem, znacie.- dziewczyna znowu się uśmiechnęła.
-O nie. Zapewniam cię, nigdy cię nie widzieliśmy.- warknął zdenerwowany Ren.
Dziewczyna zalała się łzami.
-Rachiru, nie płacz…- powiedziała kobieta, która nagle ukazała się za Rachiru, bo tak owa dziewczyna się nazywała. Kobieta stojąca za Rachiru nie była zwyczajną kobietą, była duchem. Była w złotej zbroi. Na głowie miała hełm, który przypominał głowę wilka. Spod hełmu było widać ciemnoczerwone kosmyki włosów.
-Miraberu, dlaczego mam przestać? Ci chłopcy twierdzą, że mnie nie znają…- dziewczyna dalej płakała.
-Jak śmiali! Rozprawie się z nimi!- Miraberu podniosła złoty miecz leżący na ziemi i uniosła go w górę.
-Przepraszamy, ale my naprawdę nigdy nie widzieliśmy tej dziewczyny, znaczy się Rachiru. –powiedział spokojnie Lyserg, a Morphin mu przytaknęła kiwając główką.
-Nic nigdy nie jest tak jak bym chciała…musicie mi uwierzyć! Znacie mnie, a ja was…musicie tylko w to uwierzyć!- nalegała dziewczyna.
-Dobrze. Kiedy i jak cię poznaliśmy?- zapytał już pewniejszy siebie Yoh.
-Słuchajcie uważnie i mi nie przerywajcie.- Rachiru popatrzyła na Treya i zaczęła opowiadać.
„To zdarzyło się za nim dotarliście do Doby Village, zanim zdarzyło się cokolwiek związanego z drugą rundą. Szukaliście wtedy drogi do Doby…
Była noc, około godziny dwunastej. Była wielka śnieżyca. Z trudem szliście przez śnieg. Nagle zerwał się wielki wiatr. Wasze duchy próbowały was obronić, ale wkrótce zmarnowały całe swoje fory-yokou. Zemdleliście. Ja stałam na śniegowej górze i wszystko widziałam. Wiedziałam, że jesteście szamanami więc postanowiłam wam pomóc. Ja i Miraberu przeniosłyśmy was do jaskini. Rozpaliłam małe ognisko. Ryu wpadł w ośmiodniową śpiączkę. Ty, Yoh, po prostu się przeziębiłeś. Wy, Ren i Trey, byliście po prostu przemęczeni i zmarznięci . Ty, Lyserg, dostałeś zapalenia płuc. Czuwałam nad wami całe dwa dni. Po tym okresie czasu obudziliście się. Odpoczywaliście, a ja przynosiłam wam jedzenie oraz zioła. Kiedy Ryu obudził się ze śpiączki i śnieżyca się uspokoiła postanowiliście wyruszyć dalej. Podziękowaliście mi i odeszliście. Yoh, na koniec rzuciłeś, że pragniesz ponownego spotkania. „
-I to cała historia… nie wyruszyłam od razu, musiałam wpierw załatwić ważną sprawę między Hao, leśniczym, wilkami, a mną. Nieważne.- zakończyła Rachiru kłaniając się przed chłopakami.
-Hao? Znasz go? –zapytał Lyserg.
-Lyserg, może to sprawa osobista?- powiedział Ren patrząc na Lyserga złym wzrokiem po czym dodał:
-Rachiru, rozumiemy twoją historię, lecz nic sobie takiego nie przypominamy.
-Chłopacy, no jak wy ją traktujecie? Ja pamiętam te zdarzenie, tę śnieżycę i Rachiru też pamiętam.- uśmiechnął się Yoh. Rachiru poczuła, że wreszcie ktoś o niej pamięta. Nikt nigdy nie zapamiętywał jej, nikt nie zwracał na nią uwagi prócz wilków i Miraberu.
-Dobra, dobra Yoh! Ja nie pamiętam tego zdarzenia!- wykrzyczał Trey. Lyserg i Ren kiwnęli głową, na znak, że również tego nie pamiętają. Dziewczyna popatrzyła na nich smętnym wzrokiem.
-Ja osobiście pamiętam to…ale tak, jakby w oddali. W mojej podświadomośći, czy coś takiego.- oznajmił Yoh.
-Pewnie ktoś wymazał wam to z pamięci. Nawet wiem, kto to mógł być. Hao.- Rachiru wstała z ziemi, otrzepała się i popatrzyła na chłopców. Wiedziała, że to na pewno Hao ze swoimi kolesiami.
-Chcę wam pomóc.- oznajmiła.
-W czym?- zapytał Trey-Przecież sobie we wszystkim poradzimy!
-Wy nie rozumiecie…chcecie pokonać Hao, prawda? Ja wiem, jak tego dokonać, oraz gdzie on przebywa.- popatrzyła znów na chłopaków, wzięła miecz od Miraberu i zaczęła powoli odchodzić.
-Zaczekaj!- Ren podbiegł do Rachiru i złapał ją za ramie, uśmiechnął się-Nie powiedzieliśmy, że nie chcemy pomocy. Wiesz, Trey uważa się za niepokonanego.
Horohoro popatrzył na Rena jakby chciał powiedzieć: „Pożałujesz” .Miraberu i Rachiru poczuły nagły przypływ energii, poczuły, że w końcu znalazły kogoś o takim celu jak one, kogoś, kto je polubi. Dziewczyna uśmiechnęła się i postanowiła zostać. Przecież po to tu przyszła. Po to, aby iść dalej z chłopakami i pokonać Hao.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Pią 23:18, 06 Sty 2006    Temat postu:

Jak dla mnie spoko. Zapowiada się ciekawie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 11:55, 07 Sty 2006    Temat postu:

Tylko znowu motyw wilkówSmile ale ogólnie jest fajnie;)
A propo dlaczego wszystkich bohaterki mają ducha płci żeńskiej?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabryshia Hir-Yama
Beznadziejny



Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Secret Key Forest

PostWysłany: Sob 12:09, 07 Sty 2006    Temat postu:

Nie wiem.
Jedna z moich bohaterek ma faceta. Laughing
---
ROZDZIAŁ II

Rachiru powiedziała chłopakom, że musi iść na chwilkę do lasu, ponieważ jest tam jej przyjaciel. Mówiąc to miała dziwnie podejrzaną, lecz radosną minę. Chłopcy nie zrozumieli, jaki to przyjaciel. Przecież jej duch stróż był już nią. O jakim zatem przyjacielu mówiła? Postanowili, że pójdą z nią do lasu. Szli powoli, nikt się nie śpieszył. Wszędzie było cicho, słychać było tylko szum wiatru i szelest trawy poruszającej się na wietrze. Nagle ciszę zakłócił głos Treya.
-No dobra! Może i Hao wymazał nam spotkanie z tobą pamięci, ale jak to zrobił, i dlaczego?- krzyknął wściekły Trey, który był zmęczony długą drogą. Rachiru zaśmiała się po czym znowu spoważniała i rzekła:
-Nie wiem, ale po Hao wszystkiego można się spodziewać.
Dziewczyna zmiażdżyła Horohoro wzrokiem, co oznaczało, że ma siedzieć cicho. Wszyscy maszerowali równym krokiem, tylko Trey się ociągał. Ren denerwował się z tego powodu, ale Lyserga i Yoh sytuacja śmieszyła. Szli długo, bardzo długo. W końcu Horohoro znowu odezwał się zmęczonym głosem:
-Długo jeszcze?
A wszyscy poirytowani krzyknęli:
-Tak!!!
Szli jeszcze dwadzieścia minut, wreszcie doszli na polankę na środku lasu. Stał tam mały drewniany domek. Lyserg poszedł i zaczął otwierać drzwi, lecz Rachiru mu przeszkodziła.
-Nie, mojego przyjaciela nie ma w domu.- roześmiała się dziewczyna. Wszyscy popatrzyli na siebie zdziwieni. Rachiru wzięła jeden z naszyjników w dłoń, ten z pierścieniem. Założyła złotą obręcz na palec i stała tak przez chwilę. Chłopacy usłyszeli głośny dźwięk, tak jakby ktoś biegł. Nagle zza drzew wyłonił się wielki, dwumetrowy wilk. Był biały, miał ciemnoczerwoną grzywę i końcówkę ogona. Jego oczy były żółto-pomarańczowe, lewe oko zdobiła szrama. Miał trzy bordowe pręgi na boku, dwa na łapie i dwa na ogonie. Jego szyję, oba uszy i ogon ozdabiała złota biżuteria. Jego uszy były poszarpane.
-To mój przyjaciel, wilk Shimazu. Poznajcie się.- oczy Rachiru błyszczały szczęściem.
-To nie może być wilk, wilki tak nie wyglądają!- oznajmił spokojnie Ren.
-Ależ to jest wilk, tylko że…mutant.- dziewczynie popłynęła łza po policzku.
-Nie płacz, nie chciałem…no wiesz.- powiedział chłopaka, po czym otarł łzę z policzka Rachiru. Wiedział, że zaraz Yoh i Trey zaczną się śmiać, ale chciał pocieszyć dziewczynę. O dziwo, inni nie zaczęli się śmiać.
-Dobrze, może wejdziecie do środka?- zapytała Rachiru znowu z uśmiechem na twarzy.
-Dobrze!- odparli.
Domek nie był specjalnie ładny w środku. Zwykły, drewniany. Stał tam niski stół, kilka poduszek z szorstkiego materiału, malutki piecyk, a na nim zabytkowy imbryk. Obok piecyka znajdowała się stara, drewniana półka. Stała na niej wielka słomiana miska wypełniona ugotowanym ryżem, różnego rodzaju zioła, oraz gliniane miseczki i kubeczki. Na ścianie wisiał naszyjnik z wilczych kłów, a w kącie stał złoty pręt obwiązany bordową wstążką.
-Rozgośćcie się, a ja w tym czasie podam wam coś do jedzenia.- powiedziała dziewczyna. Wstawiła wodę na herbatę, do glinianych miseczek nałożyła trochę ryżu i posypała ziołami. Kiedy woda się zagotowała, Rachiru nalała jej do kubeczków i włożyła do każdej listek mięty, oraz sypnęła trochę cukru, który wyjęła zza starej półki.
-Wybaczcie, że mam tylko ryż i miętową herbatę.- przepraszała.
-Jak jest się zmęczonym po długiej drodze, to każdy, choć by najgorszy posiłek jest dobry, a zwykły ryż jest smaczny.- uśmiechnął się Yoh. Reszta kiwnęła głową na znak, że się z nim zgadzają. Ten gest ucieszył Rachiru. Chłopacy wzięli trochę ryżu, spróbowali i…zaczęli nim pluć.
-Coś nie tak?- zapytała zmartwiona dziewczyna.
-Czegoś ty do tego dodała?!- wykrzyknął Trey biorąc kubeczek z herbatą i szybką ją pijać, że „zapić” smak ryżu i ziół.
-Trochę curry, pieprzu i wilczych ziół.- powiedziała zmieszana. Ren i Lyserg zdziwili się, nigdy nie słyszeli o wilczych ziołach. Rachiru dodała:
-Jeśli wam nie smakuje, to nie musicie tego jeść.
-Ryż jest…ekhm, nowym smakiem dla nas. Nie smakuje nam, ale ta miętowa herbata jest wyśmienita.- zaznaczył Ren.
Wszyscy pijąc herbatę wesoło gawędzili. Miraberu stała przy drzwiach do domku. Ręce miała skrzyżowane, tak jak to robi ktoś obrażony, a jedną nogą opierała się o ścianę. Patrzyła na swoją właścicielkę. Rachiru dobrze wiedziała, że jej duch chciałby zapoznać się z innymi duchami, porozmawiać z nimi i opowiedzieć im swoją historię.
-Może wyjdziemy na chwilę, przewietrzyć się, a tutaj zostawimy nasze duchy? Niech się zapoznają.- zaproponowała wilcza dziewczyna. Grupka wyszła z chatki. W środku zostały tylko duchy: Miraberu, Bason, Amidamaru, Corey i Morphin.
-Cześć, jestem Amidamaru!- duch Yoh przywitał Miraberu radośnie. Corey i Morphin podały łapkę na dzień dobry dla wilczej kobiety-ducha.
-Witam, jestem Bason…- wielki chiński duch nie wyglądał zbyt przyjaźnie.
-Może opowiesz nam swoją historię, dziwny duchu?- zaproponował Amidamaru.-
-Jeśli nalegacie…- odparła Miraberu.
„Żyłam około 500 lat temu. Byłam największą wojowniczką, pomagały mi wilki. Nosiłam wilczą zbroję, by oznajmiać moje zamiłowanie wszystkim. Pewnego dnia, kiedy nie uczestniczyłam w żadnym sporze, tylko mogłam wieźć spokojne życie dostałam wiadomość, że ktoś znęca się nad wilkami. Przyodziałam zbroję i wyruszyłam. Na miejscu zobaczyłam coś straszliwego. Kilka rannych basiorów i jedną waderę. Obok nich stał Hao i jego Spirit of Fire. To on dokonał tego dzieła. Z wściekłością się na niego rzuciłam…i to był błąd. Hao mnie zabił. I to koniec historii…”
-A może to nie był błąd? Gdyby nie tamte zdarzenie, pewnie bym nie została duchem stróżem Rachiru.- zaczęła tłumaczyć Miraberu.
-Teraz ja opowiem o sobie.- oznajmił Amidamaru.
-Daruj sobie.- odparła kobieta-duch i po chwili zamyślenia dodała:
-Może wy chcieliście usłyszeć moją historię, ale ja waszych nie! Koniec tematu!
Bason i Amidamaru byli wściekli. Żadna podrzędna kobieta-duch nie będzie im tak dogryzała. Cali gotowali się ze złości. Corey i Morphin były tylko lekko zdenerwowane, ponieważ i tak nie mogły opowiedzieć swoich historii, ale liczył się sam fakt, że Miraberu była niemiła.
W tym samym czasie grupka przyjaciół i Rachiru stali na podwórku. Dziewczyna głaskała swojego wilka, Shimazu.
-Tak właściwie, to w ogóle cię nie znamy…- zaczął niepewnie Yoh.
-Chcecie wiedzieć? Miraberu pewnie opowiedziała swoją historię, więc i ja mogę to zrobić.- powiedziała dziewczyna.
„Mój tata był wilkiem, a mama zwykłą kobietą. Ich miłość miała skutki: urodziłam się ja, Rachiru, pół-wilczyca. Nie znałam moich rodziców, słyszałam tylko o nich od leśniczego i Hao. To właśnie Hao zabił moich rodziców. Nigdy mu tego nie wybaczę…wracając do mojej opowieści: wychowywały mnie wilki. Moich zastępczych, wilczych rodziców już z nami nie ma. Zostały mi tylko wilki, Shimazu i Miraberu.”
-Ej! Mi Hao również odebrał rodziców…kiedy miałem sześć lat.- powiedział smutno Lyserg.
-Widzisz?! Ty przynajmniej znasz swoich rodziców! Nie potrafisz mnie więc zrozumieć!- Rachiru naskoczyła na Lyserga, ale zaraz go przeprosiła:
-Wybacz, przepraszam.
-Nie musisz, rozumiem twój ból.- odparł chłopak.
Ren podszedł do Shimazu i go pogłaskał.
-Nie rób tego! Nie! On cię dziabnie!- krzyczał Trey.
-Czy ty myślisz, że jestem głupi?- zapytał Ren i nagle zawył z bólu. Wilk ugryzł go.
-A nie mówiłem!- powiedział podekscytowany Horohoro.
Yoh, Lyserg i Rachiru podbiegli zobaczyć, czy coś się stało dla Rena. Jego ręka lekko krwawiła, nic poważnego, ale ranę było trzeba opatrzyć. Weszli do domku, a ich oczom ukazał się potworny widok: Miraberu stała z prętem w ręce, była wkurzona. Po drugiej stronie stały inne duchy, równie wściekłe. Bason, Amidamaru, Corey i Morphin chcieli walczyć w ręcz. Między duchami stanęła Rachiru.
-Uspokójcie się! Chyba nie będziecie tu walczyć? Mira, o co w ogóle poszło?- zapytała dziewczyna.
-Powiem jedno: te duchy są za bardzo nachalne! I cholernie mnie denerwują!- wykrzyknęła kobieta-duch.
-Co ja ci mówiłam o słowie „cholernie”?- zapytała zdenerwowana dziewczyna.
-Żebym nie używała go w obecności innych! Nie będziesz mi rozkazywać!- wykrzyknęła poirytowana Miraberu.
-Tak? Jak to nie? Jesteś moim duchem stróżem, duchy powinny słuchać się swojego szamana! Duchy moich przyjaciół są im posłuszne!- Rachiru dogryzła dla Miry.
-Może i tak, ale to tylko świadczy o głupocie tych…pseudo duchów! Tak po za tym, jak możesz nazywać tych obcych przyjaciółmi?! Znasz ich zaledwie kilka godzin, a mnie prawie całe swoje życie!- odparła wilcza kobieta-duch cała gotująca się ze złości.
-Oni nie są obcy! Przecież spędziłam z nimi osiem dni w czasie śnieżycy!- krzyknęła szamanka.
-Tak? Tak?- dociekała Miraberu.
-Tak! Właśnie tak!- dziewczyna traciła cierpliwość, aż łza popłynęła jej po policzku.
-Rachiru, przepraszam…- powiedziała smutna Mira.
-Haha! Nabrałaś się! –odparła Rachiru. Miraberu się wściekła, ale zaraz o wszystkim zapomniała i zaczęła się śmiać.
-Całkowicie zapomniałam! Ren, muszę opatrzyć ci rękę!- powiedziała szamanka i uklękła na ziemi. Podniosła jedną deskę, pod podłogą znajdywała się skrytka. W skrytce leżała mała apteczka. Był w niej bandaż i trochę maści. Rachiru wzięła rękę Rena w dłonie i zaczęła delikatnie ją owijać. Yoh i Lyserg przyglądali się temu. W tym czasie Miraberu przeprosiła inne duchy.
-Dobrze, możemy wyruszać.- uśmiechnęła się dziewczyna, kiedy skończyła opatrywać rękę chłopaka.
Wszyscy wyszli z domu, Rachriu wzięła ze sobą miecz i złoty pręt, oraz stary zardzewiały klucz. Zamknęła nim drzwi do chatki. Schowała go do małego schowka w bransoletce. Później powiedziała:
-Idziemy do Hao! A w ogóle…to gdzie on jest?
Chłopacy wraz z ich duchami , oraz Miraberu zaliczyli glebę.
-Przecież mówiłaś, że wiesz gdzie on przebywa!- krzyknął Trey.
-Tak naprawdę? Ups…chyba mnie poniosło.- dziewczyna zawstydziła się i położyła ręce na karku. Zachichotała cichutko.
-Idźcie do miasta, tam znajdziecie Hao, a jeśli nie, to znajdziecie przynajmniej jakąś wskazówkę o nim…- powiedziała dziewczyna, która siedziała na jednym z drzew i „obejmowała” je jedną ręką. Była ubrana w fioletową bluzkę na ramiączkach odkrywającą brzuch, oraz fioletowe spodnie. Jedna nogawka sięgała ziemi i znajdowała się a niej kieszeń. Druga, ledwo do kolana, była podwinięta. Dziewczyna miała długie jasno brązowe włosy i bordowo-różowe oczy, na nosie miała nasunięte fioletowe, kwadratowe okulary. Na prawym nadgarstku miała zawiązaną bordowo-różową wstążkę. Na lewej ręce miała długą rękawiczkę bez palców, sięgającą prawie ramienia. Na tej rękawicy miała trzy metalowe pazury. Po swoich wypowiedzianych słowach zniknęła.
-Co to za dziewczyna?!- wykrzyknęli zdumieni Ren, Trey i Lyserg.
-To…- nie zdążyła powiedzieć Rachiru, ponieważ przerwał jej Yoh.
-To Gabryshia Hir-Yama.- powiedział spokojnie. Przyjaciele Yoh bardzo się zdziwili, lecz najbardziej zdziwiona była sama Rachiru.
-Znasz ją?- zapytała z niedowierzaniem.
-Tak, ona jest moją daleką kuzynką. Ona nie chce mieć nic wspólnego z rodziną Asakura, ale czasem rozmawia z moim ojcem, lub mną.- oznajmił Yoh.
-Dlaczego nic o niej nam nie mówiłeś?- zapytał Lyserg.
-A czy pytaliście?- zaśmiał się szaman.
-Koniec z gadaniem, wyruszamy w drogę!- odparł Ren, a wszyscy odpowiedzieli: ”Tak!”.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitty
Nothern Lights Redaction



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^

PostWysłany: Sob 13:19, 07 Sty 2006    Temat postu:

Dodajesz następną część, a ja jeszcze nie skomentowałam wcześniejszej xP
Dobra, powiem tak: Podoba mi się, ale te wilki jednak mnie dobiły. Strasznie często spotykam je w różnych fickach i opowiadaniach, ale nie będę narzekać xP


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 13:45, 07 Sty 2006    Temat postu:

Imię Shimazu kojarzy mi się z czymś i nie mogę sobie przypomnieć z czym!!*wali głową w stół z bezradności*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabryshia Hir-Yama
Beznadziejny



Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Secret Key Forest

PostWysłany: Śro 18:43, 11 Sty 2006    Temat postu:

ROZDZIAŁ III

Chłopacy i Rachiru siedzieli na Shimazu. Wilk pędził bardzo szybko przez las w stronę miasta. Oczy dziewczyny śmiały się, oczy Yoh zresztą też. Lyserg był trochę przestraszony nietypową podróżą. Ren nie zwracał uwagi na sposób w jaki podróżują, a Horohoro po prostu cały czas narzekał. Shimazu wybiegł z lasu, biegł przez łąki. Podróż trwała około kilku godzin, miasto było daleko.
Cała piątka, Shimazu, oraz duchy stróże szli miastem. Wszędzie było dużo ludzi. Wszyscy chodzili obok siebie, ściśnięci. Każdy gdzieś pędził, wszędzie było duszno i nieprzyjemnie.
-Jak tutaj mamy znaleźć Hao? Tutaj nie da się nawet chodzić! Na Północy…- zaczął Trey, ale Ren kazał mu się uciszyć.
-Horohoro ma rację, jak znajdziemy Hao?- zapytał Yoh.
-Ja to wiem. Idźcie do opuszczonej części miasta. Będzie tam stara, zaniedbana hala sportowa. W jej piwnicach znajdziecie Hao, albo wskazówkę o nim. Będzie tam pewien szaman, pomoże wam.- powiedziała Gabryshia, która nagle pojawiła się na dachu budynku i zniknęła.
-Ta dziewczyna mnie irytuję!- warknął Ren.
-Ej, nie przesadzaj! Powiedziała „szaman”…szkoda, że nie szamanka.- rozmarzył się Trey.
-Nie mamy czasu!- krzyknął Lyserg.
-Właśnie…chodźmy! Do opuszczonej części miasta!- powiedziała Rachiru.
Wszyscy maszerowali, gdy szli coraz dalej, tym na ulicach było mniej ludzi. Ulice stawały się coraz bardziej puste. W końcu dotarli do opuszczonej części miasta. Wszędzie było brudno: graffiti na budynkach, śmieci walające się naprawdę wszędzie i wielki smród. Grupka przyjaciół zaczęła szukać hali sportowej. Oczywiście, halę wypatrzył Yoh. Przyjaciele weszli do środka. Panowała tam zupełna ciemność, unosił się zapach trampek i potu.
-Halo, jest tu ktoś?- zapytał Horohoro, a echo jego głosu rozniosło się po całym budynku.
-Siedź cicho, matole!- szepnął Ren.
Nagle oczom wszystkich ukazał się dziwny widok. Kobieta duch. Miała długie czarne włosy, opadające na jej ramiona i plecy. Oczy błyszczały ostrym różem. Była ubrana w czarno-różowy strój, na którym pojawiały się motywy punkowe.
-Czego tu szukacie?- zapytała, a jej głos rozniósł się wszędzie. Zapaliła światło.
-Szamana, podobno jest tu jakiś.- odpowiedział jej Yoh.
-Jakiś? Hahaha! Dobry żart. Tu jest wielu szamanów-wyrzutków i ich duchów. Zaprowadzić was tam?- zapytała kobieta-duch.
-Bylibyśmy wdzięczni.- rzekła Miraberu. Kobieta-duch zaczęła ich prowadzić do piwnic. Zeszli w dół po schodach. Tam znaleźli ring i salę do treningu boksu oraz kickboxingu. Było tam wielu szamanów, jedni walczyli na pięści, inni skakali na skakance lub się kopali.
-Eh, szukanie samemu nic nie da!- powiedział Lyserg.
-Racja. Przepraszam, czy jest tu jakiś przywódca?- zapytała Miraberu kobiety-ducha.
-Owszem, zaprowadzę was.- oznajmiła.
Cała grupa szła starym, ciemnym i wilgotnym korytarzem. Trey cały czas łapał Rena za rękaw, ponieważ się bał. W końcu przyjaciele doszli do jakichś drzwi z zamazanym napisem: „Tiffany”. Kobieta-duch zapukała po czym weszła do środka. W pokoju, na podłodze siedziała dziewczyna, wyglądała na 16 lat. Miała ciemnoróżowe włosy przeplatane czarnymi pasemkami. Oczy były dziwnie kocie i różowe, w lewej brwi miała kolczyk. Ubrana była w czarną punkową bluzkę i proste, czarne spodnie. Dłonie miała opasane różowymi wstęgami.
-Roka, co to za obcy i po co ich przyprowadziłaś?- zapytała dziewczyna imieniem Tiffany. Wyglądała na zdenerwowaną. Za nią leżał sztylet.
-Powiedzieli, że szukają szamana, a później dodali, czy jest tu jakiś przywódca…- oznajmiła Roka kłaniając się przed Tiffany.
-Dobrze, mój duchu. Czego chcecie?- dziewczyna zwróciła się do szamanów. Wszyscy stali jak wryci. Ona, szamanką? Ona, przywódczynią? To niemożliwe.
-Przyszliśmy po informację o Hao.- powiedział Yoh. Na słowo „Hao” dziewczyna zareagowała wściekle. Podniosła sztylet leżący za nią, popchnęła Yoh na ścianę i przystawiła mu sztylet do gardła.
-Gadaj, po co Hao cię tu przysłał? Poprawka: was przysłał.-Tiffany krzyknęła ze złością. Nim się zorientowała, Ren już trzymał pod jej gardłem Kwan-dao.
-Spokojnie, przysiedliśmy w pokojowych zamiarach.- oznajmił, a dziewczyna zaczęła gotować się ze złości. Powoli opuściła sztylet, a Ren Kwan-dao.
-Dobra dziewczynka, opowiedz nam o sobie.- powiedział spokojnie z uśmiechem na twarzy. Tiffany nie podobało się, że nazwał ją „dziewczynką”, ale postanowiła dziś sobie darować.
-Eh… jestem przywódczynią wszystkich zebranych tu szamanów-wyrzutków. Myśleli, że jestem słaba, że nie nadam się na przywódczynię. Pokonałam ich od razu. To było kilka lat temu, ale to nieistotne. Jestem z Chin. Uwielbiam boks i kickboxing. Na słowo „Hao” niestety, reaguję alergicznie. We wczesnym dzieciństwie straciłam rodziców, do dziś nie jestem pewna, kto to zrobił, ale myślę, że Hao. Uczyłam się sama, jak żyć na ulicy. Kiedy wstąpiłam do tego gangu, Gangu Prześladowców, zaczęły się kłopoty…że tak powiem. Hao kontrolował każdy nasz ruch. Nie było spokojnego dnia. Wpierw byłam jego dziewczyną, podziwiałam go, a on mnie kochał. Pewnego dnia zauważyłam, jak kłóci się z Roką, a jego Spirit of Fire uderza ją. Wtedy powiedziałam, że to koniec z nami. Był wściekły, ale odszedł. I chce się mścić. Cały czas planuje jakieś zamachy na mnie…debil.- zakończyła znudzona Tiffa.
-Racja!- wrzasnął Lyserg.
-Tiffany, ja i Lyserg dobrze wiemy co czujesz. Naszych rodziców również zabił Hao. Współczujemy ci…- powiedziała Rachiru smutno.
-Nie potrzebuje waszego współczucia!- krzyknęła Tiffany. Poszła w kąt pokoju i podniosła stojącą tam gitarę.
-Roka, wyproś tych szamanów za drzwi!- Tiffa wydała rozkaz Roce. Roka podeszła do przyjaciół, otworzyła drzwi i wypchnęła ich za nie. Wszyscy polecieli na siebie. Na samym dole znalazł się Yoh, leżał plackiem na ziemi. Na nim leżał Trey , na Treyu Ren, a na Renie leżał Lyserg. Na Lysergu siedziała Rachiru.
-Ale nieuprzejma…-powiedział Horohoro spychając z siebie Rena, Lyserg i Rachiru.
-Po co zawracaliśmy sobie nią w ogóle głowę?!- prychnął Ren.
-Gabryshia nas tu przyprowadziła, ona jest nieomylna. –rzekła Rachiru.
-Wiecie co? Strasznie wystraszyłem się, kiedy podłożyła mi ten sztylet…- westchnął Yoh. Wszyscy głęboko westchnęli. Przeszli przez korytarz, przez salę bokserską i główną halę. Już mieli wychodzić, gdy nagle ktoś złapał Yoh za ramię i szarpnął go. Wystraszony szaman obrócił się i ujrzał uśmiechniętą Tiffany ze sztyletem w ręku, plecakiem i gitarą zarzuconymi na ramię, oraz Rokę, która stała za nią.
–Przepraszam Yoh, za ten sztylet. W ogóle, przepraszam was wszystkich. Mogę iść z wami?- zapytała z nadzieją w głosie Tiffa.
-Po tym jak się zachowałaś, niestety musimy powiedzieć ci…- zaczął Trey.
-Tak! Witaj w drużynie, Tiffany! - odparł Yoh. Inni byli zaskoczeni jego decyzją, ale czuli, że z nową towarzyszką może być ciekawie.
Rachiru zawołała Shimazu, który chował się za budynkiem. Wszyscy wsiedli po kolei na wilka. Przed wejściem na niego, Tiffany pogłaskała go lekko. O dziwo, wilk nie wkurzył się.
-A tak w ogóle…gdzie idziemy?- zapytała dziewczyna czując, że zostanie wyśmiana. Skutek był inny. Wszyscy zaliczyli glebę.
-Szukać Hao! Nie wiem po co i dlaczego, ale idziemy!- wrzasnął Horohoro.
-Dobra, dobra Śnieżynko. Nie wściekaj się od razu. Zapytać się nie można, czy jak?!- powiedziała wrednie Tiffany, a Trey zaczął się rumienić, z powodu nazwania go „Śnieżynką” Nikt go wcześniej tak nie nazywał, no może oprócz Rena.
Później Rachiru wydała rozkaz dla Shimazu. Wilk zaczął pędzić w stronę ładnej i zadbanej części miasta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Anna*
Kandydat na Szamana



Dołączył: 08 Sty 2006
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z daleka xD

PostWysłany: Czw 19:14, 12 Sty 2006    Temat postu:

Tiffany zachowuje się jak kryminalistka z tym sztyletem ale podobało się

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitty
Nothern Lights Redaction



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^

PostWysłany: Wto 19:54, 17 Sty 2006    Temat postu:

*gleba* A ja myślałam, że to już skomentowałam =.=
To ze sztyletem mi się bardzo podobało i żadna kryminalistka, sztylety są fajne xDDD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Wto 23:28, 17 Sty 2006    Temat postu:

Popieram! Sztylet - spoko rzecz Very Happy
A opowiadanko niczego sobie Very Happy fajne


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaede
Szaman



Dołączył: 18 Gru 2005
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sosnowiec (i tak nie wiecie gdzie to jest)

PostWysłany: Śro 12:55, 18 Sty 2006    Temat postu:

Ej, czemu ja tu nie wchodze? Niewzane sztylet mnie polozyl^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin