Historia równoległa - 10 lat później
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Pią 21:24, 14 Kwi 2006    Temat postu:

Ja byłam pierwsza w kolejce po Wenę!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Pią 21:25, 14 Kwi 2006    Temat postu:

Na specjalne życzenie Kariny, jeszcze dzisiaj Smile Takie nawet fikuśne mi wypełzło.

Part 05:
Przestało padać. Cała grupa odżyła (o ile w stosunku do Raven i Magdal można użyć tego czasownika) i zrobiło się weselej. Cały dzień włóczyliśmy się od miasteczka do miasteczka, obserwując barwne życie rosyjskich ludzi klasy niższej. Dalej było dość zimno, mimo tego, że dzień był niesamowicie jasny i wyglądał na ciepły. Ale trzynaście stopni w lecie to nieco poniżej mojej normy wytrzymałościowej.
W trzeciej z kolei wiosce Pietro z Moniką wymusili na mnie postój i zaciągnęli do jakiejś jadłodajni. Dawali barszcz i pierogi. Pietro wyraźni się rozczulił i zaczął coś paplać o tym, jakie pierogi robiła jego świętej pamięci jasnowidząca babka. Wysłuchałyśmy z grzeczności i zapchałyśmy mu buzię jakimś ciastkiem, co podali na deser.
Było bardzo fajnie, dopóki nie zadzwoniła moja komórka. Wlepiliśmy spojrzenie w moją torbę. Wszyscy. Tak nas to zdziwiło, sama nie wiem, czemu. Odwykłam od tej melodyjki rodem z "Mission Impossible II".
Spojrzałam na ekranik. Pusto, głucho.
-Ciąg się, buraku.- mruknęłam i odrzuciłam połączenie.- Kocha, to zadzwoni jeszcze raz.
Komórka zawibrowała jeszcze zanim zdążyłam ją odłożyć.
-Odbierz.- powiedziała Monika.- A jeśli to coś ważnego?
-Na urlopie jestem, co nie?- warknęłam.- Mówiłam, kocha, to poczeka.- wstałam i wcisnęłam telefon do torby.- Idziemy?
Wstaliśmy, szurając krzesłami i standardowo przy akompaniamencie pomrukiwań Pietra i Raven. Do knajpy weszło paru gości w garniturkach i w szpanerskich matrixówkach na opalonych nosach. Stanęłam jak wryta, bobym wpadła na Pietra.
-Cholera.- syknął.
-Co to za jedni?- odsyknęłam.
-Jak to, co. Ruska mafia!

* * *

Normalnie Matrix.
Pietro, co prawda, stwierdził, że jak przyjdzie co do czego, to on ma gdzieś zasady. Poparłam go, całym sercem i całą szczerością.
Pierwszy był potężny, prawdziwy byk, ale i tak celnie kopnięty z glana zwiotczał i walnął o ziemię. Monika, lekko zaskoczona, dopijała herbatę, a Pietro coś nucił, robiąc sieczkę z dwóch kolejnych. Zarechotała i przygrzmociłam chudemu jak tyka z prawego sierpowego. Następnemu zafundowałam moją ulubioną sztuczkę - fintę od lewej i kopnięcie w szczękę prawym glanem.
-Matrix!- roześmiał się Pietro.- Wiesz, Kaja, od razu mi wróciła energia.
Przyklęknęłam przy tym wielkim i obszukałam go dokładnie.
-Magnum.- mruknęłam, wyciągając mu z kabury pistolet.- I trzy magazynki. Przyda się. Łap, połamańcu.- rzuciłam mu pistolet. Złapał, z wyraźnie wymalowanym na twarzy postanowieniem, że zapyta później.- Ruska mafia, mówisz?- wyprostowałam się.- Chyba mamy kłopoty.
-No co ty, nie zauważyłem.
Zaczęłam rozbrajać następnego.
-Możemy już iść?- zapytała Monika znudzonym tonem.- Drażni mnie widok leżących facetów w niegdyś czystych garniturach. Jakieś straty?
Rozejrzeliśmy się. dwóch chłopaków biło brawo za szybką knajpy. Właściciel powoli odzyskiwał kolory. Dwie kelnerki ustawiały przewrócony stół.
-Nie ma szkód.- zawyrokowałam.- A oni...- trąciłam glanem wielkiego.- Muszą być tu dość znani. Idziemy?

* * *

Pietro wytrzymał do wieczora, dokładniej, do zachodu słońca.
-Czemu zabrałaś im pistolety?- zapytał z naciskiem. Uciszyłam go gestem i wskazałam na horyzont.
Niebo na zachodzie było już pomarańczowe, liźnięte delikatnym czerwonym kolorem obłoczki zdawały się płonąć. Słońce, wolno nabierające szkarłatu, zniżało się coraz bardziej. Niebo, od lodowatego błękitu, przez fiolet i pomarańcz przechodzące w szlachetną czerwień zdawało się być obrazem, namalowanym przez mistrza. Chmury, wyglądające jak ślady po miotle, dodawały iście bajkowego wymiaru.
Misterium zachodzącego słońca... Ileż razy ja to oglądałam z balkonu swojego mieszkania? Przez siedem lat prawie co wieczór. Czasem sama, częściej z Nethealem. Oboje żywiliśmy do Słońca swego rodzaju nabożny szacunek - o ile o nabożności można mówić w przypadku zatwardziałych ateistów.
Płonąca kula Słońca prawie dotykała horyzontu. Niebo fioletowiało i granatowiało, pojawiały się pierwsze gwiazdy. Robiło się też coraz chłodniej. Nie zwracaliśmy na to uwagi - ani ja, ani Monika, ani Pietro. Któreś rozpaliło ognisko - wszystko w milczeniu. I dalej obserwowaliśmy cud na porządku dziennym.
Zachód słońca ma w sobie coś równie pięknego, co przerażającego. Odbiera i jednocześnie daje nadzieję. Zakończył się jeden dzień, pocieszającą myślą mogło być to, ze tego dnia nic już się nie zdarzy. I jednocześnie wiedziało się, że niedługo, za niecałe dziesięć godzin zacznie się nowy dzień, od początku do końca będący zagadką.
-Jestem zagadką.- szepnęłam.- Odgadnij mnie. O co chodzi, Pietro?
-Po co wzięłaś pistolety?- zapytał z jeszcze większym naciskiem.
-Bo się przydadzą.- wyciągnęłam dłonie w stronę ognia.- Awantura z Hao się nie skończyła. Ktoś wysoko postawiony w Rosji jest po jego stronie. Mafia z Jekaterynburgu zaczyna deptać nam po piętach. Mamy mało czasu... mamy bardzo mało czasu, moi drodzy.
Oczy pietra i Moniki lśniły w świetle ognia jak oczy drapieżników. Popatrzyłam po zgromadzonych. Czekałam na jakąkolwiek reakcję.
-Zastanawia mnie jedno.- powiedziała Monika.
-Co?
-Odkąd wyruszyliśmy, ani razu nie wspomniałaś Netheala. Aż tak cię to boli?
Zacisnęłam zęby.
-Kiedy jakiejś rany się nie rusza, w końcu zasycha i przestaje boleć.- wycedziłam.- Ale kiedy się usiłuje zdrapać strupa, boli i krwawi. Rozumiesz? Staram się jakoś to wytrzymać. Jak ty byś się czuła, gdyby zabrali ci Pietra?
-Jesteś brutalna!- syknęła Raven.
-Jestem szczera, moja droga.- poprawiłam z naciskiem.- Mam kolejny powód do tego, by zabić Sayuki... Kolejną przyczynę do jednego skutku...
-Nie zabijesz jej.- powiedziała ironicznie Magdal.- Nie dasz rady.
Uniosłam głowę. Spojrzałam na ducha. Spokojnie. Takim spojrzeniem potrafiłam kiedyś uciszyć wściekłego Elistrata. Teraz podziałało podobnie: Magdal zakrztusiła się i zamilkła.
-Zawsze miałaś charakterek.- powiedziała po chwili ciężkiej ciszy Monika.- Siałaś postrach w całym Patch Tribe. I wiesz co? Nic się nie zmieniłaś.

-
*puszcza klatkę z Weną* Kto chce, niech łapie^^ Tylko żeby wróciła cała i zdrowa, dobrze?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Pią 21:40, 14 Kwi 2006    Temat postu:

Dobra, powiem, że jak wspomniałaś o pomyśle z mafią, to myślałam, że u dentysty zrobili ci jakieś pożądne kuku... ale wyszło fajnie ^^'

-
Ja cem Wen, ja ją cem! Złapię! O nie... uciekła T.T


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Pią 21:43, 14 Kwi 2006    Temat postu:

zaraz kuku... tylko plułam tym cholernym białym proszkiem.. Do tej pory mam odrętwiałe dziąsło, ale może sobie tylko wmawiam^^'
A co, złe?
A co do Weny... Nie urywałam jej skrzydełek... xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pią 21:45, 14 Kwi 2006    Temat postu:

A niech to...(i znów się gdzieś chowa, jak u Kariny)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Pią 22:23, 14 Kwi 2006    Temat postu:

Hej, Ive, nie chowaj się xD Z tego, co zdążyłam przeczytać u Ciebie, to powiem, że moje opisy leżą i kwiczą Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pią 23:14, 14 Kwi 2006    Temat postu:

Kaja napisał:
Hej, Ive, nie chowaj się xD Z tego, co zdążyłam przeczytać u Ciebie, to powiem, że moje opisy leżą i kwiczą Smile


E nie przesadzaj to co dałaś chociaśby dzisiej jest (hum, brak słowa jak zwykle)...no i fajny pomysł z mafią...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 16:04, 15 Kwi 2006    Temat postu:

Matrix rządzi^^ ! Jak ja kocham wszystko co jest zwiazane z ruską mafią..Very Happy
(R: bo sama chciałaś do niej należeć?)
Też^^
(R: *gleba*)
Co do opowiadania to SWIETNE! Kaja sieje postrach:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Sob 17:21, 15 Kwi 2006    Temat postu:

Chyba mi słoneczko przygrzało, bo ta wizja czarnego merca siedzi i siedzi...
Co do postrachu... dzięki^^

Part 07:
Czarny merc przejechał tuż obok nas, wzbijając w powietrze wielki obłok kurzu i smrodząc spalinami. Żywe trzy piąte wyprawy rozkaszlało się, pomiędzy kolejnymi kaszlnięciami wymyślając kierowcy merca od ostatnich. Pierwsza opanowała się Monika. Zakończyła tyradę klasycznym "baranem" i wyprostowała się.
-Tak się nie da.- rzuciła ze złością.- Pietro, zorganizuj jakiś przejazd.
-A po co?- zapytałam, szczerze ubawiona.- Moskwę mamy za dwa kilosy. Wytrzymasz, Moniś, nie stękaj.- poprawiłam sobie plecak.- Idziemy!
-I kto tu trzyma władzę?- zrzędził Pietro.- W Ameryce jeszcze się zdarzało, że mnie słuchałyście, a teraz na zmianę - Kaja, Monika, Kaja, Monika. Weźcie dajcie człowiekowi od czasu do czasu zająć głos!
-Masz coś?- rzuciłam zwięźle przez ramię.- To naginaj przed siebie. Nikt cię z nami nie trzyma.
Pietro się zamknął. Spuścił głowę i, wlepiony w swoje glany, wlókł się na samym końcu kolumny.
Nie wiem, czego on chciał od życia z nami. Nie musiał się przejmować liczeniem wydatków, bo te każdego wieczora podliczała Monika. Nie musiał też szukać noclegu, bo tym zajmowały się na zmianę Raven i Magdal. Ustalanie trasy i postojów było na mojej głowie, a Pietro musiał tylko iść i, niech wam będzie, nosić najcięższy bagaż. Ale to w końcu facet, co nie? Ma chłopak krzepę, niech ćwiczy kondycję, bo ostatnio poleciała na łeb.
Widać, że zbliżamy się do jakiejś konkretnej cywilizacji. Droga zmieniła się w szeroką dwupasmówkę, coraz więcej było po obu stronach jakichś barów i stacji benzynowych z motelami. Każdego, oprócz mnie, zdawało się to cieszyć. Osobiście lepiej się czułam pomiędzy jednym miasteczkiem a drugim. Czemu? Pojęcia nie mam.
Czarny merc przemknął w drugą stronę. Zatrzymałam się tak gwałtownie, że Monika prawie na mnie wpadła.
-Co jest?- wystraszyła się.
-Czarny mercedes.- powiedziała wolno.- Coś tu śmierdzi, i to nie spaliny.
-Ruska mafia.- przypomniał mi zrzędliwie Pietro.- Ruska mafia zwykle jeździ takimi mercami i ostentacyjnie rozjeżdża uczciwych ludzi.
-Mówisz o sobie?- zachichotałam.- A co do mafii - bredzisz, słonko. To nie jest mafia, to jest coś zza drugiej strony barykady, jeśli użyć głupawej metafory.
-Oszalałaś.- powiedział niepewnie Pietro.
-Jak wiele razy mówiłam: ignorancja niczego nie tłumaczy. Idziemy, pączuszki.
Z jakiegoś powodu wrócił mi dobry humor. Ruszyłam dalej, podśpiewując głupią piosenkę o chomikach, co zeżarły za dużo trawy.

* * *

Jezu... Zastanawiam się, do kiedy to wszystko będzie drożeć? Byłam w Moskwie, zaraz... w styczniu i od tamtego czasu nawet głupie jabłka podrożały o dwa procent! Wiem, bo policzyłam, kiedy Pietruś zabrał Monisię na krótki rajd po Kremlu i okolicach. Ja byłam, widziałam nie raz i nie dwa, to zostałam w hotelu by, jak to powiedział z ironią Pietruś, opracować strategię.
Co on tam wie.
Zgarnęłam monety i banknoty ze stołu do portfela, którym prawie natychmiast cisnęłam w plecak. Oparłam łokcie na stole i rozburzałam rękami włosy. Byłam, fakt, zmęczona, nie tyle fizycznie, co psychicznie. Trzymanie kontroli nad tymi garnącymi się ze wszystkich stron wspomnieniami bywało naprawdę nużące, tak nużące, że aż męczące.
Chociażby w tym pokoju. Widział on naprawdę wiele zdarzeń, w tym dwa samobójstwa, jeden poród, wiele kłótni i niezliczoną ilość głupawych i poważnych rozmów. Jednak mimo tego całego miszmaszu nie znajdowałam w sprzętach ani ścianach żadnego śladu bytności szamana. Cóż, pomyślałam z lekką goryczą, to się właśnie zmienia.
Niby Moskwa to wielkie miasto, ale...
Myśl przerwało mi gwałtownie pukanie do drzwi. Wyprostowałam się i odwróciłam na krześle. Niemożliwe, żeby to był Pietro z Moniką i dziewczynami, oni by po prostu weszli. Obsługa? Nie, bo odezwałby się ktoś. Ale za drzwiami panowała cisza.
Puk, puk, puk, ŁUUP. Aż podskoczyłam na krześle. Niemal machinalnie wyjęłam z kieszeni kastet i wsunęłam go na palce lewej dłoni. Ostrożności nigdy za wiele, jak mawiał mój tata, wymieniając bezpieczniki.
Do pokoju wkroczył jakiś kolo w garniturku. Nie wyglądał zbyt ciekawie. Szara gęba, szare oczy, szare włosy, szary garniturek. Nad jego ramieniem unosiła się zębata kulka, również w kolorze czystej, sterylnej szarości. Opanowałam zdumienie. Ruska mafia i duchy? Strasznie głupi pomysł.
Więcej nie zdążyłam pomyśleć, bo zębata kulka śmignęła w moją stronę. Uchyliłam się i to coś plasnęło o szybę. Spojrzałam.
-Fuj!- stwierdziłam.
-Jesteś bezbronna.- powiedział szary kolo w szarym garniturku.- I pójdziesz ze mną.
Zastanowiłam się. Miałam kastet na palcach, zasłonięty drugą dłonią. Miałam sztylet, leżał na biurku, uwierał mnie w łokieć. Mogłam zaprawić mu lewy sierpowy. Mogłam się bronić. Ale kolo wyraźnie wiedział więcej, niż mogłoby się wydawać.
Zagrałam więc na głupotę.
-Was?- mruknęłam. Kolesia zapowietrzyło.- Ich kann nich verstehen.
Wyszczerzyłam przepraszająco zęby. Koleś się wyraźnie wściekł, zrobił dwa kroki i złapał mnie za ramię.
-Nie ze mną te numery, mała.- wysyczał. Skrzywiłam się. Mocno zalatywało od niego papierosami.- Idziemy. Władza czeka.
Terefere kuku. A moja babcia robiła bambosze.

-
tak btw: wesołego jajka i smacznego zająca xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 17:32, 15 Kwi 2006    Temat postu:

Nawzajem^^
Fajna ta część... do Rosji mam jakiś taki sentyment...
(R: nie mówiłabyśtak gdyby twój dziadek nie był Rosjaninem^^)
czepiasz się=='
(R: normalka^^)
*gleba*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Sob 17:37, 15 Kwi 2006    Temat postu:

A ja do Rosji sentyment mam dlatego, że mnie starsi zmuszają do nauki rosyjskiego na UJocie xD Żadna rodzina ani nic; my w Ukrainy jesteśmy raczej^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Sob 18:25, 15 Kwi 2006    Temat postu:

Fajne...i na koncu mój ulubiony język.... Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Sob 19:30, 15 Kwi 2006    Temat postu:

No nie no... cudne ^^'
co do czarnego merca... właśnie widzę takowego przed sobą, a dokładniej za monitorem ^^' nawet nie wiesz, przez co ja tu muszę przecodzić, żeby do netu się dostać... w gabinecie wujaszka w warsztacie siedzę (xD'), bo wujostwo nie ma w domu neta... brrr, zimno tu, w kurtce siedzę xD'
No a co do ficka, jak zwykle,pisaj szybko next part! może znowu wpuszczą mnie do warsztatu, to poczytam Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Nie 11:19, 16 Kwi 2006    Temat postu:

Krótkie usprawiedliwienie - mam 37,6 gorączki i coś mi się chyba z migdałków na mózg rzuciiło... Pomysł zwany w kręgach doliniańskich "zapychaczem".

Part 08:
Wylądowałam w czarnym mercu. Zębata kulka teraz unosiła się nad siedzeniem po mojej lewej stronie, Szary zasiadł obok kierowcy i rzucił coś, czego nie zrozumiałam. Ruszyliśmy z cichutkim szumem silnika. Myślałam, że wyskoczę ze skóry z irytacji. Czarne szyby, czarny merc, czarna tapicerka. Niby lubię czarny, ale z umiarem, umiarem! Nawet klamki był czarne, tylko wypolerowane na wysoki połysk.
A ja sądziłam, że moja Altea jest odpicowana. Cóż, to od początku miała być pouczająca wyprawa...
Miałam wrażenie, że odgryzę sobie język, taka byłam podminowana. Komórka, rzecz jasna, leżała sobie na stole, a jakże... I tak by mi ją pewnie zabrali... Ale pisać smsy można i jedna ręką... Ach, szlag, głupia jestem i tyla. Wrr...
Po zmianie odgłosu, jaki wydawały opony, poznałam, że jedziemy jakąś boczną drogą. W wyobraźni pojawiła mi się wąska, zatęchła uliczka między dwoma niemożebnie wysokimi budynkami, po której walają się śmieci. Jak z jakiegoś starego filmu gangsterskiego.
Zachichotałam.
W tym samym momencie kierowca wdepnął hamulec i mercem rzuciło tak, że prawie wylądowałam na przedniej szybie. Miałam szczerą ochotę skląć kierowcę do siedmiu pokoleń wstecz i w co najmniej trzech językach, ale pohamowałam się. Paralizator, leżący na półce pod radiem, wyglądał mało przyjaźnie.
-Wysiadka.- zakomenderował Szary i wygramolił się z merca. Zacięłam usta i nie ruszyłam się z miejsca. Miałam pojęcie, że to tylko głupia demonstracja, za którą pewnie dostanę w twarz, ale chciałam wzbudzić w sobie usprawiedliwioną wściekłość. Wtedy waliłam szybciej, celniej i nieporównanie mocniej.
Ale Szary nie cackał się ze mną - otworzył drzwi i wyciągnął mnie bezceremonialnie z samochodu. Miałam na końcu języka wykład o traktowaniu kobiet, ale się zamknęłam.
Uliczka była czysta i jasna, ale wąska. Po obu stronach znajdowały się małe domki, na oko jakieś altany działkowe czy coś w tym guście. Usłyszałam, daleko bo daleko, nawet coś, co brzmiało jak krzyk pawia. Po prawej szumiała fontanienka.
-Ja wysiadam.- mruknęłam do siebie po polsku.- Ale kicz.
-Idziemy.
-No nie rzucaj się, toć idę...
Cuś mi się zdaje, że z takim typem porwanego Szary jeszcze się nie spotkał, he, he.
Poprowadzono mnie aż na sam koniec uliczki, i faktycznie - po wielkim ogrodzie, w którym rosły prawie same róże, włóczył się paw. Potrząsnęłam głową. Ludzie, te mafioza mają zbyt duży pociąg do kiczu...
Za to sam domek wyglądał jak chałupka na kurzej stopce. Białe ściany, czerwony spadzisty dach, ciemne drzwi dokładnie na środku. Aż mnie to zaskoczyło. Taki ogród, a domek taki... taki nijaki. W środku było niewiele lepiej. Boazeria, dwa bursztynowe obrazki i czarny płaszcz, ciśnięty na ławę. Zacisnęłam szczęki. Zaczynałam się naprawdę denerwować.
Po schodach zbiegł mały, puchaty pers w kolorze czystej bieli. Wytrzeszczyłam na niego oczy. Szary zamknął drzwi i się zmył, zostawiając mnie samą w przedsionku. Otrząsnęłam się i spojrzałam na schody.
-Dzień dobry.
Prawie zemdlałam. Ruska mafia i maniery? Świat się kończy.
-Bry.- mruknęłam, trąc czoło.- Sorry, ale co ja tu robię?
Ach, jak ja kocham walić prosto z mostu.
Dostojny pan po czterdziestce, odziany wytwornie w atłasowy szlafroczek, zszedł na dół, persa wziął na ręce i zlustrował mnie uważnie.
-Może przejdziemy do salonu?
Teraz to mnie wgięło do reszty. Wydusiłam coś, co miało oznaczać zgodę i po chwili siedziałam w skórzanym fotelu, z widokiem na okno i ogród za oknem, a także setki książek. Zacisnęłam palce. Wytworny pan po czterdziestce zasiadł naprzeciwko i przyjrzał mi się uważniej.
-Nie wyglądasz na kogoś, kto potrafiłby napisać książkę o duchach.
Zatkało mnie. Patrzyłam na niego tępo.
Swoim wątpliwej jakości dziełem nie pochwaliłam się nawet Monice i Pietrowi. Swój pamiętnik z wyprawy do Ameryki poprawiłam w czasie studiów, trochę zmieniłam nazwy i nazwiska i puściłam w druk. Przyjęło się; w końcu Szef mnie lubi. Nie miałam z tego jakichś większych pieniędzy, bo też i na nich mi nie zależało. "Filozofia bluszczu" trafiła na półki i tkwiła tam, na równi z inną podrzędną fantasy. Wystarczyło.
Teraz, gdy się uważniej przyjrzałam, na półce dostrzegłam czarny grzbiet ze srebrnym tytułem mojego wątpliwej jakości dzieła. Zacięłam się.
-Pozory mylą.- wycedziłam.
-Najwyraźniej.
Nie spuszczał ze mnie badawczego wzroku uważnych oczu w kolorze kawy. Milczałam. Chyba jednak to nie była ruska mafia, tylko coś mniej gangsterskiego. Pozory mylą, szlag by ich trafił.
-Dobra.- warknęłam.- Może przejdziemy do sedna. O co w tym wszystkich, cholera, chodzi?
-Ups, ale gafa.- mężczyzna teatralnie westchnął i uśmiechnął się lekko.- Wybaczcie.
Aha, koleś starej daty...
-Nazywam się Iwan Andriejewicz Sacharow.- powiedział.- Mam problem ze swoim synem.
-Nie skorzystam.
-Nie o to mi chodzi.- westchnął.- On wierzy, ze widzi duchy i że może z nimi rozmawiać.
Zainteresowałam się.
-Po tym, jak dostał waszą książkę w ręce, zaczął mnie męczyć o to, żebym was tu ściągnął. Trafiła się okazja... Chłopcy z Małego Winjicza dali nam znać, że weszliście do Rosji... To i wysłałem Igora, żeby was tu sprowadził.
Chwila. To on nie wie, że Igor jest szamanem?
Coś mi tu brzydko pachnie, i nie chodzi o róże.
Zastanowiłam się.
-Ile lat ma wasz syn?
-Dwadzieścia pięć.
-Gdzie jest?
-Na górze, w swoim pokoju, drugie drzwi na lewo. Chcecie do niego pójść?
Wstałam.
-Jeśli pozwolicie, towarzyszu, to zobaczę, czy nie sfiksował...
Kiedy szłam na górę, chciało mi się śmiać. Całe to fiu-bździu-tralala tylko dlatego, że nadopiekuńczy ojczulek boi się o swojego synka? Rany, żeby mnie tak starsi traktowali... raj na ziemi normalnie.
Otworzyłam drugie drzwi na lewo. Osłoniłam oczy dłonią przed potokiem światła, płynącego z okna. Dopiero po chwili zobaczyłam sylwetkę i twarz młodego Sacharowa.
Wyglądał jak słodkie dziecko. Blond włosy miał ostrzyżone na jeża, niebieskie jak jasny szlag oczy wlepił we mnie z oczekiwaniem. Z wieży wyraźnie słyszałam ostre techno, chociaż sam Sacharow był ubrany neutralnie.
-Dobra, mały.- mruknęłam i zamknęłam za sobą drzwi.- Teraz mi powiesz, jakie dokładnie duchy widzisz.

-
ruska mafia, co? xD prawdziwa mafia będzie potem xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Nie 17:40, 16 Kwi 2006    Temat postu:

No to ciekawie zabrzmiało...a jeśli idzie o mafia to o tak wolę Jakuzę Wink

kurcze świetne opowiadańko...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 4 z 10

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin