Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Karina
Król Szamanów (!)
Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Wiecznych Łowów
|
Wysłany: Nie 18:27, 16 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
(R: nie wrózy nic dobrego to, że ten chłopak jest przystojny...)
Tobie też tak sie zdaje?
Nie wiem czy już mówiłam, ale dobra mafia nie jest zła^^ czekamy na więcej;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Nie 20:42, 16 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Hmmm... no, rzeczywiście "zapychacz", jeżei przyjżeć się twoim dziełom ^^'
No, ale i tak mi się podoba ^^' Filozofia bluszczu... nie myślałam, że jeszcze gdzieś to wykorzystasz... no nic, streszczam się z komentarzem, bo zimno jest, a ja znowu w kurtce siedzę przed kompem w warsztacie i stukam w tą "przeogromną" (mniejsza niż w moim laptopie!) klawiaturkę tak, że już palców nie czuję (ta, tylko nie wiem, czy z zimna, czy dlatego, że niewygodna klawiaturka...) xD'
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaja
Szaman
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland
|
Wysłany: Wto 16:19, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Młody Sacharow przystojny? A gdzieś to napisałam w ogóle? Zresztą, to tylko zapychacz, chociaż pewien elemencik dla fabułki ma...
To się robi coraz bardziej zagmatwane...
Part 09 (sorry za kłopoty z numeracją - coś mi się pomerdało):
Potrzebowałam dwóch sekund i głębszego wdechu, by zorientować się w pomyłce. W całym pokoju czuć było gorączkę, niepokój i kokainę. Bingo. Chłopak mógł tego już nie czuć, niezdrowo błyszczące oczy i rozbiegane spojrzenie powiedziało i, ze nawet teraz jest naćpany. Duchy, ha, ha, ha, koń by się uśmiał.
Cofnęłam się odrobinę, mrużąc oczy. Przeczuwałam kłopoty. Psychodeliczne techno nie pomagało chłopakowi w odganianiu wizji. Prawie mu współczułam; to szaleństwo było widoczne. Miał rany nawet na szyi. Na tętnicy. Nadawał się do głupiejowa z zaostrzonym rygorem.
Podeszłam i złapałam go za rękę. Nie wyrywał się. Był na krzywej spadkowej cyklu. Podwinęłam mu rękaw i zaczęłam spokojnie oglądać sznyty.
-Najstarszy ma miesiąc.- powiedziałam cicho.- Od ilu bierzesz? Od dwóch? Próby samobójcze, ładnie... Samookaleczenia, techno, Boże, czego teraz uczą w tych szkołach...
Urwałam. Chłopak znikąd wyrwał nóż i ciął na oślep. Odbiłam jego rękę ramieniem, drugą dłonią ścisnęłam nadgarstek. Syknął, bardziej z zaskoczenia niż bólu, i puścił majcher. Kopnęłam nóż pod ścianę.
-A teraz idziemy do tatusia.
Wypchnęłam chłopaka z pokoju i mało delikatnie sprowadziłam po schodach. Zaalarmowany łomotem moich glanów senior podskoczył do schodów i jęknął.
-ładne mi duchy.- warknęłam.- To się nazywa kokaina. Koka, śnieg! Rozumiecie? On powinien iść na odwyk. Szybko. Teraz, zaraz.
Nie podobało mi się spojrzenie seniora.
-To nie jest moja wina.- dodałam.- I proszę tak nie mówić.
-Nie zamierzałem.
-To dobrze.
-Igor, zabij.
Ożesz ty...!
Zepchnęłam chłopaka ze schodów i przeskoczyłam przez barierkę. Kula walnęła o stopień, rozwalając go w drzazgi. Bez słowa rzuciłam się w stronę drzwi. Były zamknięte na klucz. Rozejrzałam się szybko. Zaklęłam i postanowiłam działaś ordynarnie.
Igor znów strzelił w moją stronę, cudem nie trafił. Podbiegłam i wytrąciłam mu broń ostrym kopnięciem, drugim poprawiłam w szczękę. Chwyciłam pistolet i władowałam w zamek cały magazynek. Wyrwałam się na zewnątrz, broń porzucając w ogródku.
Błysnęło, zagrzmiało i zaczęło lać. Wybiegłam z ogrodu i stanęłam. Nie miałam pojęcia, w którą stronę iść.
Tuż przed moim nosem wyhamował ciemnozielony Ford i ochlapał mnie wodą z kałuży. Nawet nie chciało mi się kląć. Otworzyły się tylne drzwi od mojej strony i usłyszałam wyraźnie męski głos:
-Wskakuj, spryciaro.
Wsiadłam. Było mi już wszystko jedno, a teraz dano mi przynajmniej jakiś wybór. I to, że całość przypominała mi "Matrix", jakoś mnie nie rozśmieszyło.
Na przednim siedzeniu pasażera siedział duch ogromnej białej pantery i wlepiał się we mnie jakbym była jakąś zebrą czy coś w tym stylu. Za kółkiem siedziała jasnowłosa dziewczyna w skórzanej kurtce. Długie włosy miała splecione w dobierany warkocz, a staranność, z jaką miała to zrobione, od razu mnie do niej przekonała.
Facet, który mnie zaprosił, siedział tuż obok. Miał czarne oczy i równie czarne włosy, sam wyglądał, jakby wrócił z wakacji w Hiszpanii. Ubrany był jak na motor, a za zagłówkiem wyraźnie widziałam trzy kaski. Nad ramieniem faceta unosiło się coś migoczącego i zielonego. Czyżby duch kwiatu? Ciekawe.
-To jest Heroine.- powiedział, wskazując dłonią na wróżkę.
-To białe bydlę to Mei.- powiedziała dziewczyna i ruszyła z piskiem opon.- Ja jestem Una Grigorijewna Silajew. Ten koleś za mną to Michael, ale mówimy na niego Sky.
-Una...- zmarszczyłam się.- Zaraz, czy ty nie jesteś...?
-Taa...- Una zawinęła kierownicą. Szybko zapięłam pasy; dziewczyna, mimo, że nie mogła mieć więcej jak osiemnaście lat, jeździła jak szatan.- Jestem siostrą Pietra i Elistrata... Z tym, że oni nie wiedzą o moim istnieniu.
Zmilczałam.
-Czemu przyjechaliście i skąd wiedzieliście, że tam będę?
-Nie wierzysz nam?
Sky miał miły, spokojny głos. Nie muszę dodawać, że był diabelnie przystojny?
-Powiedzmy, że nie do końca.
-Jestem jasnowidzącą.- Una zahamowała tak gwałtownie, że wszystkimi rzuciło. Heroine zadźwięczała z oburzeniem i przysiadła na ramieniu właściciela. Una odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się. Faktycznie, była podobna do Pietra, czy raczej - do Elistrata. Miała tylko oczy nie tak turkusowe, bledsze, bardziej szare.
-A jak ci powiem, że talent odziedziczyłam po babci, która robiła świetne pierogi, to mi uwierzysz?
Wolno skinęłam głową. Pietro to powiedział w tym... Małym Winjiczu. Una uśmiechnęła się i usiadła nieco wygodniej.
-Czemu przyjechaliśmy.- mruknęła.- Cóż. Pietro nie powinien pokazywał się w Jekaterynburgu, bo może być nieciekawie; poza tym, znudziło mi się słuchanie naszego Szefa we wszystkim... Tak, jak Sky’owi.
Przyjrzałam się im. Mei zaczęła sobie myć paszczę. Heroine siedziała i migotała. Sky i Una patrzyli na mnie uważnie.
-Fajnie, dzięki, ale...- mruknęłam i zawahałam się.- Czego ode mnie chcecie?
-Wiemy, że idziesz do Japonii.- powiedział Sky.- Po ducha. Widzisz, Unie zachciało się przygody, a ja obiecałem sobie i jej matce, że będę jej pilnować.
-Skąd mam wiedzieć, że nie jesteście poplecznikami Hao?
Una i Sky spojrzeli po sobie. Sky potrząsnął głową, westchnął, zaklął cicho.
-Kiedyś byłem po jego stronie.- powiedział.- Ale... jak on to... No, stałem się zbędny.- podwinął rękaw i zaprezentował pokazowe poparzenie, godne grania w filmie sensacyjnym o ogniu. Spojrzałam. Krótko. Potem ponownie wlepiłam spojrzenie w jego oczy.- Una nigdy nie... Jest zbyt młoda. Gdy turniej się zaczynał, miała około ośmiu lat.
-Rozumiem.- powiedziałam.- A teraz dzięki, ale poradzimy sobie bez was...- chciałam wysiąść, ale Sky złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się.
-Możemy się wam przydać.- powiedział.- A zwłaszcza Una.
-Pietro nie wie, że ma siostrę, prawda?- warknęłam.- I lepiej, żeby nie dowiadywał się teraz.
-Nie jedźcie do Jekaterynburga.- odezwała się Una spokojnie.- Omińcie miasto. Wjeżdżać tam, to by było nierozsądne.
-Czy my wyglądamy na rozsądnych ludzi?- rzuciłam, wyrwałam Sky’owi rękę i wysiadłam, mocno zatrzasnąwszy drzwi za sobą. Stałam przed naszym motelem.
-
Spoko-spoko, Sky jeszcze wróci, Una tym bardziej... żal mi tego imienia...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karina
Król Szamanów (!)
Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Wiecznych Łowów
|
Wysłany: Wto 16:24, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Kurcze rzeczywiście jak w Matrixie^^ Podoba mi się^^ ciekawe co jest takiego w mieście Pietra że lepeij by było tam nie jechać...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaja
Szaman
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland
|
Wysłany: Wto 16:26, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Cukierek do spóły z Wen mówią, żeby wam nic nie mówić
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karina
Król Szamanów (!)
Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Wiecznych Łowów
|
Wysłany: Wto 16:29, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Normalka^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Wto 16:35, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Wow, normalnie... świetne! Una rządzi ^^' Hmm... ciekawe, jak Pietro zareaguje, gdy dowie się, że ma siostrzyczkę xD'
A Heroine... no, z tym duszkiem to mi od dawna nadawałaś, ale nie przypuszczałąm, że akurat tu ją wykorzystasz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaja
Szaman
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland
|
Wysłany: Wto 16:38, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
A widzisz, ja zaskakująca jestem i jak mi się idea podoba, to ją gdzieś zawsze wkręcę. A co do poznania Pietrusia z siostrzyczką... zastanawiam się, czy w ogóle się poznają... xD To zależy od Was
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Wto 16:57, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Jeżeli o moje zdanie chodzi, to powinni się poznać ^^'
A co do miasta Pietra... ja wiem, co tam takiego jest ^^' jego rodzinka xD'
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaja
Szaman
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland
|
Wysłany: Śro 21:18, 19 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Nie tylko rodzinka Pietra jest w Jekaterynburgu xD Ulice, domy, roślinki, sklepy i ludzie też
Napisane (wiem, bo patrzyłam na zegarek) w pół godziny. Wen współpracowała bardzo ładnie, o mało palców sobie nie połamałam na klawiaturze. Takie... śmiesznawe.
Part 10:
Lepiej być nie może.
Nie było mnie jakieś dwie godziny, Pietro i Monika jeszcze nie wrócili, mam cztery poczwórne opakowania baterii, działającego discmana i słuchawki oraz całe pięć płyt SOADu... Żyć nie umierać.
"She's like heroin
Sipping through a little glass
I'm looking for some help"
Ja chyba jestem uzależniona.
Patrzę się w okno i śmieję jak głupi do sera. Chyba się nawdychałam u Sacharowa jakiegoś świństwa, bo mam zadziwiająco dobry humor. "She’s like heroin", jeden z moich ukochanych utworów Systemów, wybitnie się do tego przyczynia... A Monisi i Pietra jeszcze nie ma.
Żeby było ciekawiej, ani mi w głowie rozpamiętywanie turnieju i wszystkiego, co rozpamiętywałam przed pójściem spać na trasie granica-Moskwa. Za dużo się dzieje, żeby narzekać, że nie dzieje się nic; i może zdarzenia te mniej siedzą w astralu, ale i tak jest ciekawie.
Zastanawia mnie tylko jedno. Co Sacharowowi odbiło i czemu nie w plombę ni w oko kazał mnie zabić? Czyżby miał aż takie odpały na punkcie syneczka? A ja sądziłam, że mój dziadzio był nadopiekuńczy... Człowiek się uczy przez całe życie, nie ma co.
Walnęłam glanami o podłogę i zaczęłam szukać jakichś ciekawych literek. Wtedy zadzwoniła komórka, czy raczej odezwała się wkurzającym, natrętnym buczeniem, jako że leżała na stoliku z wyłączonym dźwiękiem. Moja komórka jest tak samo adaptacyjna jak ja. Jak nie wydzwania głupich melodyjek, to warczy jak wściekły trzmiel w miodzie.
Ale ja mam porównania...
-Kaja?- usłyszałam Monikę na tle huku.
-Wy w metrze jesteście?- zapytałam, szczerze zdumiona. Usłyszałam dość mrukliwe potwierdzenie i dalszy ciąg wypowiedzi:
-My wrócimy za jakąś godzinę, Pietro mówi, żebyś zorganizowała jakiś obiad czy coś. Twierdzi, że pierogów z mięsem to on ma dość, i jeśli zrobisz albo zorganizujesz takowe, to cię poważnie uszkodzi.
-Niech tylko spróbuje!- rzuciłam w słuchawkę i rozłączyłam się. No i masz, dobry humor szlag trafił pa-pa, baw się dobrze. Spojrzałam na aparat w ręce, potem na discmana w drugiej ręce, uśmiechnęłam się z wrodzonym sarkazmem, komórkę ciepnęłam na łóżko i zeszłam na dół, do sklepu.
Po mrożone pierogi. Z mięsem.
* * *
-Pietro?
-Mówiłem, że z mięsem mi się przejadły!
-Przystosuj się.- uśmiechnęłam się lekko, acz wrednie.- Ja mam pytanie.
-Mów.- połamaniec ponuro przesuwał rozmamłanego pieroga po talerzu. Monika wcinała, aż jej się uszy trzęsły. Było zimno. A oni włóczyli się dobre parę godzin.
-Miałeś ostatnio jakieś wiadomości od rodziny?
Monika się zakrztusiła, Pietro spojrzał na mnie jeszcze bardziej ponuro niż na rozmamłanego pieroga na swoim talerzu.
-Odkąd wypiąłem się na Hao, rodzina się do mnie nie przyznaje.- powiedział.
Musiałam mieć wspaniałą minę, bo Monika przydzwoniła mi w plecy.
-Zakrztusiłaś się?- zapytała troskliwie.
-CO zrobiłeś?- zapytałam, kaszląc. Monika miała krzepę.
-No... zerwałem z Hao... jak wy.
-Nie o to mi chodzi!- z rozmachem połknęłam pieroga.- Fajnego czasownika użyłeś... I rodzinka się ciebie, ekhem, wyrzekła?
-Ano.
Milczałam, ale chciało mi się śmiać.
* * *
Leżałam twarzą do ściany i, chcąc nie chcąc, wdychałam zapach krochmalu, jakim tchnęła poduszka i w ogóle cała pościel.
Od obiadu, czy raczej obiadokolacji, do jakieś dwudziestej namiętne rżnęliśmy w karty, zwyczaj, który zapoczątkował się jeszcze w nudnawe wieczory w Patch Tribe. Teraz, kiedy nie było z nami Netheala, gra była ciekawsza. Bo nie było wiadomo, kto wygra.
Że co? No, Cukierek kosił nas równo z "miedziaków", jak to ujął, bo graliśmy na drobne monety wartości jeden do pięciu groszy. Chyba, że ktoś był masochistą i stawiał więcej. Netheal znał różne-różniaste sztuczki jeszcze z okopów, jako były, ale jednak żołnierz musiał się znać i mieć sprawne dłonie i palce. Czasem to siedziałam w domu i niemal z nabożeństwem patrzyłam, co on wyczynia z kartami.
Nie muszę dodawać, że jak nas ogrywał, to dokumentnie, ze wszystkiego; w końcu musiałam mu zrobić pogadankę o tym, że nieładnie jest oszukiwać, że jeśli jeszcze raz mi to zrobi, to tak dostanie w łeb, że popamięta ruski miesiąc. Netheal wysłuchał, kiwając głową i co chwila odgarniając kudły z czoła. I zaczął oszukiwać ostrożniej i od czasu do czasu dawał wygrać komuś innemu. Nie zawsze byłam to ja.
Ani słówkiem nie bąknęłam towarzyszom podróży o mojej małej przygodzie, ale Monika musiała coś podejrzewać, bo zerkała na mnie tak podejrzliwie, że ach. Pietro, jak to Pietro i na dodatek facet, nic się nie skapnął, wytrąbił małe piwo i stwierdził, że jemu jest dobrze; zabrał mi discmana i wziął się za jakąś gazetę. A mnie ciągle się chciało śmiać, tak śmiać, że zaczęłam się martwić, iż naprawdę się czegoś nawdychałam.
Potem doszłam do wniosku, że jakbym się nawdychała, tobym nie brała tej możliwości pod uwagę i walnęłam się w łóżko z zamiarem przeczytania jednego rozdziału "Według Judasza", książki, którą męczę już od miesiąca. I o ile "Tajemnice Marii Magdaleny" i "Święty Graal Święta Krew" przeleciałam w jeden wieczór na tom, to z tym się już męczyłam...
Quod erad demonstrandum nie zdołałam wypełnić postanowienia, cisnęłam "Judaszem" o plecak, machnęłam się do ściany i zaczęłam sobie myśleć o różnych bzdurach.
Chociażby takich, jak by tu ożywić Netheala.
Poważnie.
-
hje, hje, hje... Daryś, ty przemyśl moją propozycję poważnie... xD I oddaj Sapka albo "Hauru"...!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Śro 21:59, 19 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
No tak..nie ma człowieka przez jakis cas i juz ma niezłe zaległości...jak w szkole! ech...nie wiem czy mówiłam , że podoba mi się twój styl...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Czw 15:23, 20 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Ekhem, co do cześci... genialna! Tylko czemu co kilka linijek spotykam się z moimi wypowiedziami z naszych rozmów? xD'
A co do propozycji... jeżeli mówisz o tym z mieszaniem w czasie, to zbyt poplątane, jeżeli masz coś innego, to... można by to jeszcze raz przemyśleć ^^' Tylko musiałoby być w miarę sensowne i nie tak poplątane!
A co do twoich książek... czytam, ale nie mam kiedy (z powodu wymiany, ciągle muszę się tylko zajmować tymi dziouchami...), więc oddam ci jak tylko przeczytam (wiem, tempo zdecydowanie poniżej mojej normy :/).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaja
Szaman
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland
|
Wysłany: Pią 19:33, 21 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Daryś mnie zmaltretowała... ale w zamian ja zmaltretowałam ją xD
Part 11, bodajże:
Wyleźliśmy z Moskwy nieco uchachani, czort jeden wie, z czego. jakby wszyscy wstali prawą nogą; mieliśmy naprawdę świetne humorki. A, jak wszystkim wiadomo, kiedy nasza trójka ma świetne humorki, to jest niebezpiecznie. W efekcie Pietruś o mało nie złamał sobie nogi w jakiejś dziurze, ja prawie zaliczyłam ostrą glebę, a Monika wywinęła się z otarciem kostek na lewej pięści. Wtedy podjechał ciemnozielony Ford. Z przyczepką. Zaklęłam. Przednia szyba pasażera opuściła się i wyjrzała z niej biała morda Mei. Pietro odskoczył. Westchnęłam, dorzuciłam jeszcze jedno przekleństwo i nachyliłam się.
-Dobra.- rzuciłam.- Czego chcecie tym razem?
Una wyszczerzyła się.
-Jak to: czego.- powiedział wesoło Sky, oparty o zagłówek fotela Uny.- Już mówiliśmy. Przyłączyć się.
-Czy to są samobójcy?- zainteresowała się Monika. Machnęłam na nią ręką.
-Możemy się przydać.- powiedziała Una, rozpierając się w fotelu.- Raz, mamy pojazd, dwa, mamy przyczepkę, trzy, w grupie raźniej. I bezpieczniej.
-Jest nas pięcioro.- zauważyłam.- Plus duchy.
-Pomieścimy się.- Sky wzruszył ramionami.- Duchy wywali się do przyczepki, a my się tu zmieścimy spokojnie. To pięciomiejscowa maszyna.
O, rety... Trudny jesteś, koleś...
-Dobra.- zdecydowałam.- Zobaczymy. Powiedzmy, że to jest okres próbny.
Sky uśmiechnął się lekko. Miał ładny uśmiech. Wysiadł z samochodu i zakomenderował zrzutkę bagażu do przyczepki. Posłuchaliśmy. Monice wyraźnie ulżyło, Pietrowi też. Poza tym, Una oddała Sky'owi prowadzenie pojazdu i posadziła Pietra z przodu, więc z tyłu, jako że żadna z nas nie była zbyt obszerna, było całkiem luźno.
Heroine, która nie dała się wygrzmocić do przyczepki, siedziała na podszybiu i czyściła sobie skrzydełka. Uparcie patrzyłam w okno, Monika chyba też. Una ciągle coś paplała, Pietro milczał i stukał coś paznokciem o podszybie, Sky usiłował przerwać potok wymowy Uny. W końcu mu się to udało. Po prostu depnął hamulec, aż Uną cisnęło, bo nie uznała za stosowne się zapiać. Sky odwrócił się.
-Wiem, że gadulstwo jest u ciebie rodzinne, ale powściągnij nieco język, Una.- powiedział ostro. Unę zapowietrzyło, zacisnęła usta i przemilczała czas do zmroku. Na postoju Pietro bezceremonialnie zabrał się za rozbijanie namiotu. Ja odkryłam coś znacznie ciekawszego.
* * *
-Booożeee... Sky...
-Co?
-Ja nie mogę...
-E! Rodzisz?
-Prawie!
W przyczepce krył się motor. Boże, taki, w jaki wlepiałam ślepia w drodze do domu z roboty. Czarny, wypucowany na wysoki glanc, marzenie, cudo! Wyścigówka. Cudo, powiadam, wam, czarne, błyszczące cudo. I wyjaśniła się obecność kasków.
Delikatnie dotykałam maszyny końcem palca. Sky musiał zauważyć nabożny zachwyt, bo bez słowa polazł do Forda, pogrzebał coś i wrócił z dwoma kaskami. Wręczył mi jeden.
-Umiesz tym jeździć?- padło pytanie. Przyjęłam kask i wyszczerzyłam zęby.
-Nie chcesz mi oddać tego cuda.- powiedziałam.- Uwierz mi na słowo, że nie chcesz.
* * *
Sky wywiózł mnie gdzieś hen, daleko. Ale, ogólnie rzecz biorąc, byłam niemożebnie szczęśliwa. Siedliśmy sobie pod drzewkiem i jakoś tak wyszło, że zwierzyłam mu się ze wszystkiego. Sky umiał słuchać, wydawało mi się, że słucha uważnie i z zainteresowaniem. Nie narzucał się. Potrafił zadawać pytania, wcale nienatrętne, za to wywołujące u mnie słowotok.
-Kochasz go?
-A dziwi cię to?
-Nie... Jakoś nie bardzo. Umiesz ładnie opowiadać.
-Dziękuję.
Westchnęłam i oparłam brodę o kolana.
-Wiesz... nie obraź się, ale jakoś tego po tobie nie widać.
-Czego?- zdziwiłam się.
-Że naprawdę chcesz go odzyskać.
-Chcę.- powiedziałam cicho. Sky spojrzał na mnie dziwnie, ale nie skomentował. Westchnęłam ciężko i podniosłam się.
-Trzeba wracać.- domyślił się i też wstał.- Zaczyna się robić ciemno.
Przez całą drogę powrotną myślałam o tym, co powiedział. Naprawdę nie widać? Nic a nic? Sama nie wiem, czy to dobrze czy niespecjalnie... Ale chyba dobrze, że nie wyglądam jak te poronione bohaterki romansów z determinacją wypisaną na twarzach... Nigdy nie lubiłam romansów, ale moja babcia potrafiła się nimi zaczytywać...
Una siedziała nad ogniskiem i pichciła kiełbaski. Pietro z Moniką na wyścigi kroili chleb, Mei leżała niemal w poprzek ognia, a Heroine siedziała na dachu przyczepki i obserwowała całe zbiegowisko. Mnie oddelegowano do robienia herbaty, a Sky odebrał Unie kijki od kiełbasek i zagonił ją do szukania talerzy i sztućców.
Hierarchia w parze Una-Sky zaczynała mnie zastanawiać. Wydawało się, że Sky opiekuje się nieposłuszną osiemnastolatką, ale czasem Una puszczała tekst w stylu: "Zamknij się" i Sky słuchał bez mrugnięcia okiem. W tę doskonale zgraną parę wkroczyliśmy my, nieco naruszając tę hierarchię; bo stery w grupie przejęłam ja.
Cóż. Nie na darmo trzęsłam całym Patch Tribe i pomagałam matce wychować dwóch chłopców. A, właśnie. Trza do nich zadzwonić.
* * *
-To Marcin czy Maciek?- zapytałam, kiedy tylko usłyszałam zdyszane dziecinne "Halo".
-Marcin!- pisnął mój dziesięcioletni braciszek.- Kajtuś, gdzie cię wyniosło? Mamusia dzwoniła do ciebie, ale nie odbierałaś...!
-E, tego, musiałam wyjechać.- powiedziałam, jakby to miało być wyjaśnienie.
-Gdzie... Maciek, spadaj! Jesteś?
Kocham swoich braci.
-E, no, w Rosji.- mruknęłam, z nadzieją, że nie zrozumie.
Cisza.
-Że gdzie?- zdumienie.
-W Rosji.- powtórzyłam.
-Robisz pracę?- zainteresował się.
-Można tak... Marcin! Nie mówi się "robisz pracę", małolacie! Jak już coś, to się mówi: "wykonujesz pracę"!
-Kiedy wrócisz?- zapytał szybko. Zaskoczył mnie.
-E, no, nieprędko.- bąknęłam.
-Wracaj, Kajtuś! Tęsknimy! A wiesz, że dzisiaj widziałem takie małe roziskrzone coś ze skrzydełkami?
-
Heh. I niech mi ktoś powie, że moja Wen jest normalna xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Pią 19:43, 21 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Ech spróbujemy...jest ...(no dobra, nie da rady, jest super....)
A końcówka:
Cytat: | takie małe roziskrzone coś ze skrzydełkami |
Hum...czy to morphinopodobny duch?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaja
Szaman
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland
|
Wysłany: Pią 19:47, 21 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
tak, to jest morphinopodobny duch xD Dziesięciolatek nie wie, że widzi duszki, i powiedział, co wiedział, czyli niewiele ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|