Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Bziulka
Beznadziejny
Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Iławy :)
|
Wysłany: Czw 17:08, 29 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
Hm.. Domyślam się, że zrobił to ten płomień, z którym tak Tamara rozmawia.. Ale kim jest tajemniczy płomień? Wcześniej zdawało mi się, że to właśnie Hao, a tu prosze.. Zaskakujesz mnie
Ach.. Jak napisałaś o tych planach to od razu mnie wzięła straszna ciekawość!
No dobra... Uzbroję się w cierpliwość...
<jaaasne ty cierpliwa...>
Phi! Jeszcze się przekonamy! ^_^"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Pią 12:09, 30 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
Ok napisze jak odzyskam swojego kompa, bo na radzie albo kątem u ciotki, albo w czytelni siedzieć musze....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Śro 23:36, 12 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Ot kolejna cześć. Taka jaś porąbana, za dużo Tao i asakórów, ale przynajmiej przekazałam co chciałam....
Odcinek XXIII – Dziedzictwo błyskawicy i nowy dom
Rozpaczliwe próby połączenia się z numerem ratunkowym zawiodły. Więcej słuchawka telefonu milczała nie wydając z siebie nawet jednego sygnału. Milena bezradnie opuściła ją na podłogę. Nie miała pojęcia co robić. Chciało się jej płakać, chciała krzyczeć, ale wiedziała dobrze, że takie zachowanie jej nie przystoi. Opanowała zły, zdusiła krzyk. Starała się wyrównać oddech. Trzasnęło. Przy ciele Hao pojawiła się ogromna czarna pantera. Kocie oczy spojrzały ufnie na dziewczynę. Milena ostrożnie zbliżyła się do niej. Pogłaskała ją po widmowym futerku. Duch pokręcił łbem. Wpił wzrok w swojego szamana, a potem przeniósł go na jego córkę. Otworzył paszcze i cicho zaryczał. Dziewczyna nie mogła już dużej powstrzymać łez. Plama krwi na podłodze stawała się coraz większa i większa. To koniec. Nero zaryczał głośniej. Milena ponownie przyklękła przy martwym ojcu. Przez chwilę trwała bez ruchy, poczym poczuła na ramieniu czyjąś rękę. Przestraszona natychmiast się odwróciła i zobaczyła za sobą wysokiego mężczyznę o rzadkich siwych włosach, ubranego w biało szare kimono. Jego twarz ukryta była pod dziwną maską. Po plecach młodej szamanki przeszedł dreszcz przerażenia. Jakim cudem on się tu dostał, kiedy? Gorączkowo rozpatrywała w pamięci ostanie minuty nie słyszała żadnego dźwięku, trzasku odwiercanych drzwi, kroków. A tyle razy słyszała, że chodź by nie wiem co, nie może tracić czujności. Zatrzymała oddech, co teraz? Jej ojciec już nie żyje, a teraz pewnie i ona... tak na pewno. Była zbyt osłabiona i wstrząśnięta, aby móc wykonać kontrolę ducha, po prostu czuła, że nie da rady, nie chciała nawet próbować. Na szczęście okazało się to niepotrzebne. Nieznajomy wciąż trzymał dłonie na jej ramionach, nie wyrywała się, on tym czasem rozejrzał się po pokoju. Nero wciąż stał nad ciałem swojego pana. Zamaskowany kiwnął głową i puścił dziewczynę. Skuliła się gdzieś w kącie.
-Witaj – ten zamaskowany nareszcie przemówił. – Nie myślałem, że poznamy się w takich okolicznościach. – zamyślił się patrząc w kierunku zwłok. –Chociaż w pewnym sensie byłem na to gotowy, liczyłem jednak, że może... – zbliżył się do niej. Jeszcze mocniej skuliła się w sobie.
-Nie bój się mnie Mileno, kiedyś mu obiecałem, że się tobą zajmę. To było prawie sześć lat temu. Obiecałem, że jeśli coś mu się stanie, ty będziesz ze mną bezpieczna. – Westchnął. – Myślałem jednak, że nigdy do tego nie dojdzie i, że po prostu pewnego dnia. – Głos mu się łamał. Milena widząc, a raczej słysząc co się z nim dzieje nabrała nieco odwagi. Otarła rękawem resztę łez, stanęła w lekkim rozkroku.
-Znałeś mojego ojca? – zapytała słabym głosem
-Gdyby nie pewne komplikacje, można by powiedzieć, że znałem go od urodzenia, przynajmniej w tym życiu. – odparł mężczyzna – Jestem Mikihisa Asakura – to mówiąc wyciągnął ku niej rękę. Nie pewnie podała mu dłoń.
-Czy mogę...
-Oczywiście mów mi „dziadku”. Acha jeszcze jedno, nie możesz tu zostać. Zabieram cię do Izumo.
****
Stukający o szyby i parapety deszcz raz po raz odrywał Lena Tao od poważnych obliczeń, od których wyniku zależało, czy Yakuma Investit ma jakiekolwiek szanse wyjścia na prostą. Len westchnął nad stosem zapisanych kartek. Nic nie układało się po jego myśli, a finanse firmy ciągle topniały. Co prawda ostatnio pojawił się cień nadziei, duże zamówienie na komputery, dla nowego biura podróży, ale to co by dzięki temu zarobili było jedynie kroplą w morzu potrzeb. Korporacja dosłownie tonęła w długach. Tao łamał sobie głowę na różnych sposobach zdobycia pieniędzy. Nie ufał już prawie nikomu, sam zajmował się finansami z niewielką pomocą głównego księgowego.
Gwałtownie uniósł głowę z nad notatek. Spojrzał w okno. Strugi deszczu, w który jakiś czas temu zamieniła się mżawka zasłaniały widok. Wstał i podszedł do pozbawionego firanki okna. Przez jakiś bliżej nieokreślony czas spoglądał nieobecnym wzrokiem na deszcze. Ostatnio miał prawie same problemy, a jedynym pocieszenie stanowił fakt, że Risie nic nie jest, ustąpiły nawet ataki duszności, o Rei zaś nie musiał się martwić. Ona zawsze sobie jakoś radziła. Niespodziewany dźwięk dzwonka do drzwi sprowadził głowę klanu Tao z powrotem na ziemię. Drgnął nerwowo, poczym szybko ruszył w stronę przedpokoju. Uchylił lekko drzwi i jakby coś go poraziło. Zdrętwiały mu palce, po całym ciele przeszły mrówki, bez słowa otworzył drzwi szerzej i gestem zaprosił do środka stojąca tam osobę. Była to wysoka, zielonowłosa kobieta o czarnych trochę wrednych oczach, ubrana w sięgający do kolan niebieski pałasz, oraz czarne kozaki.
-Witaj kuzynie – powiedziała zajęta rozpinaniem płaszcza i wieszaniem go na wieszaku przy wejściu. Wówczas okazało się, że pod spodem na coś w rodzaju sukienki w kolorze brudnego błękitu, z mała stójką pod szują, od której odchodził skosem w stronę prawej piersi czarny, ozdobny szef.
-Dzień dobry Ginny – powiedział nazbyt oficjalnie Len – Co cię tu sprowadza? – jego głos nie miał miłego brzmienia, gdyż zawsze ilekroć widział swoją kuzynkę nigdy nie wróżyło to nic dobrego. Ogólnie rzecz biorąc pojawienie się Ginny, niemalże za każdym razem oznaczało nieszczęście, lub przynajmniej duże kłopoty. Mimo to zaprosił gościa do salonu, a gdy już usiedli na kanapie obok małego, jasnego stolika o szklanym blacie, zaproponował nawet coś do picia, jednak Ginny pokręciła przecząco głowa. Usiadł więc naprzeciw niej w wbił oczy w cynamonową ścianę pomieszczenia. Poza owym stolikiem, dwiema jasnymi kanapami, na których siedziała obecnie dwójka przedstawicieli starożytnego, szamańskiego rodu, oraz trzech okrągłych puf w identycznym jak kanapy kolorze, nie było tu więcej mebli, tylko na jednej ze ścian wisiał oprawiony w lekkie, nowoczesne ramki portret niebieskowłosej kobiety o błękitnych oczach, ustrojonej w bladoróżowe kimono. Ginny spojrzała na portret ponad głową Lena. Westchnęła cicho.
-Ciągle to tu trzymasz? – spytała znacząco.
-Nie rozumiem o co ci chodzi? Mam to wyrzucić? Chyba nie mówisz poważnie - Oburzył się. –To zostało namalowane zaraz po tym jak się pobraliśmy.
-Tak wiem, u jakiegoś ulicznego artysty. – Dokończyła zielonowłosa. – Stałeś się zbyt sentymentalny Len, uważaj... – powiedziała lodowato
-Jak mam to rozumieć?
-Cóż, cześć rodzinki uważa, że czas twojego panowania się skończył, że nie możesz już nami dalej kierować...
-A to czemu? – Wcisnął pytanie pomiędzy jej powolne słowa.
-Ponieważ, przestałeś się przejmować naszymi sprawami Len, ponieważ na pierwszym miejscu postawiłeś córki, ale nie dobro całego Klanu. Po za tym wyniki twojej firmy Len nie są, delikatnie mówiąc zadowalające. Dla wielu to znak, że nie powinieneś stać dużej na czele rodu Tao.
Wypuścił ze świstem powietrze. Jego oczy gwałtownie rozszerzyły się.
-Kierowałem naszą rodziną przez dwadzieścia lat! – wrzasnął z pasją na twarzy. – Przez dwadzieścia lat i czy przez ten czas zrobiłem coś źle? Zawiodłem kogoś? Czy pod moim kierownictwem Tao nie zyskali więcej niż przez te wszystkie lata nienawiści i hołdowaniu zasadzie „niszcz, albo zostaniesz zniszczony”? Czy to, że nareszcie mogliśmy przestać się ukrywać i żyć jak wygnańcy we własnym kraju nic dla was nie znaczy, czy... – urwał, aby złapać oddech. Jego oczy ciskały błyskawice. Cały drżał i dyszał jakby chciało mu się pić.
-Spokojnie Len – Głos kuzynki zabrzmiał jakoś inaczej, ciepło spokojnie. – Jestem po twojej stronie, podobnie jak Ran i En, jednak oni są zbyt słabi.
-Twoje rodzeństwo?
-Są z nami, ale sam rozumiesz, to mało. Len – zwróciła się gwałtownie do kuzyna – Jeśli zostaniesz tutaj nic nie zdziałasz, leć ze mną do Chin, tylko ty możesz ich przekonać, że nadajesz się na przywódcę. Nikt inny, tylko ty...
Opadł na kanapę.
-Co z moją matką?
Ginni pochyliła głowę.
-Nic jej nie jest, chociaż Taya przypadkowo trafiła ją jakimś swoim atakiem. Len to już jest wojna – dodała szybko, widząc, że kuzyn chce jej przerwać. – Nie wiem jak długo jeszcze zdołamy bronić twoich racji. Len – rzuciła błagalnie – leć ze mną, tylko ty możesz to zakończyć, potwierdzając jednocześnie swoje prawa.
-Tak masz rację. – powiedział bez emocji, w taki sposób jakby całkiem uszło z niego powietrze. –Pojadę do Chin, spotkam się z nimi i im udowodnię. W radzie czego, „pożyczysz” Yugai, prawda? – ostatnie zdanie miało zabrzmieć jak żart, nie udało się.
*****
Yoh oderwał oczy od czytanego artykułu. Chociaż nie miał zbyt wielu wolnych wieczorów, odczuł gwałtowną, zupełnie nie zrozumiałą w jego przypadku potrzebę treningu, a przynajmniej tak mu się zdawało. Zajęta oglądaniem telewizji Anna spojrzała na niego dziwnie, kiedy położył się na podłodze i zaczął robić brzuszki. Siedzący obok niej Hane także zmierzył go pytającym wzrokiem. Tym czasem Yoh poczuł jakby po plecach przechodziło mu całe stado mrówek. Przestał ćwiczyć, już wiedział, że rozpierającą go energia, nie miała być przeznaczona na ćwiczenia. Gwałtownie podniósł się z podłogi i pobiegł na górę. Przed drzwiami do pokoju Yukiru zatrzymał się i zapukał cicho. Natychmiast się otworzyły. Szaman wszedł do środka. Najmłodszy potomek klanu Asakura siedział w lekkim rozkroku na dywanie i bawił się samochodami. Obok niego przykucnął białowłosy gwiezdny demon. Iluzer, także trzymał w ręku kolorową zabawkę. Yoh spojrzał na syna, a potem na jego ducha. Wiedział, już to ten ostatni go wpuścił.
-Jak tam? – spytał
-W porządku – odparł Yukiru –To prawda, że Risa wyjeżdża ? – zapytał nagłe.
-Nic mi o tym nie wiadomo, a skąd ty to wiesz? – zdumiał się Yoh.
-Nie wiem mam tylko takie dziwne przeczucie. – mały powrócił do przerwanej zabawy. – Tak mi się powiedziało. Yoh zaśmiał się cicho, nim opuścił pokój. Zlawszy się na korytarzu usłyszał coś, jakby syknięcie dochodzące z sufitu. Zadarł głowę, spodziewając się, że ujrzy tam Amidamaru, bądź Milokomuriego, ale pomylił się. Zamiast dobrze znanych mu samurajskich duchów nad szamanem unosiło się jakby jego lustrzane odbicie, jedyną przeczącą temu rzeczą była długość włosów tamtego. Przez jakiś czas wpatrywał się w niego w osłupieniu, poczym zduszonym, pełnym przerażenia głosem wyszeptał
-Hao!
-Tak jest braciszku. – duch wylądował dokładnie przed nim tak, aby móc patrzeć mu w oczy. – Ironia losu, prawda? Tyle lat myślałeś, że jestem martwy, a ja żyłem obok ciebie, a teraz, gdy nareszcie się spotykamy, ja jestem tylko duchem.
-Ale czego ty chcesz? – Yoh ciągle wyglądał na wystraszonego
-Daj spokój. – Hao machnął ręką – Nie powiesz mi chyba, że król szamanów boi się duchów. – Uśmiechnął się tym samym dobrze znanym Yoh uśmiechem. Yoh westchnął. Nie miał związku z ta mina dobrych wspomnień. Wręcz przeciwnie, przypomniało mu się piekło przez jakie musiał przejść podczas turnieju szamanów dwadzieścia lat temu, w czasach gdy rozszalały Hao, czy raczej jego trzecia reinkarnacja uparcie dążyła do zniszczenia całej ludzkości. Pamiętał strach, jaki jego brat rozsiewał wokół siebie. Pamiętał walkę w samym sercu gwiezdnego sanktuarium i to jak cudem pokonał Hao. Myślał, nawet, że udało mu się go zabić, chociaż gdzieś w głębi duszy, jakby przeczuwał, że jest inaczej. Przed oczami stanęła mu jego rozmowa z Amidamaru z przed kilku miesięcy:
******************************
-Czułeś to? Możesz powiedzieć, co to było?
-Demony ognia. Małe, ale silne. – Przez chwile szukał słowa – Demony żywiołów.
-Myślisz, że...
-Nie jestem pewien, ale jeśli to on, to nie zazdroszczę ci rodziny.
-No, ale przecież pokonaliśmy go.
-Nie do końca...
******************************
Opanował się. Popatrzył w oczy ducha.
-Po co tu przyszedłeś?
-Chce ci pomóc. Niestety w tej postaci nie wiele mogę. Gdybyś tak pożyczył mi swojego ciała, to wtedy...
-Że co? – zdziwił się Yoh
-Zależy ci na synu? – głos ducha zdawał się spokojny
-Którym? Wypalił szman
-Nie no to jak masz ich dwóch, to na jednym ci zależy, a na drugim nie? Och Yoh proszę. – skarcił go duch. – To jak zgadzasz się?
-O co tu chodzi? – zapytał cicho
-Kiedyś się dowiesz, ale na radzie tak jest lepiej, wierz mi, to jak zgadzasz się?
Pokręcił potakująco głową. Hao przyjaźnie dotknął jego ręki.
****
Ogromna posiadłoś, pełna wewnętrznych dziedzińców, wzniesiona jakby z wielkiej liczby niskich, połączonych ze sobą pawilonów, ze spadzistymi dachami, wywarła na Minenie ogromne wrażenie. W życiu nie widziała czegoś podobnego, najwyżej czytała w książkach, może oglądała kiedyś jakiś film. Jednak film i książki to nie to samo co rzeczywistość. Z podziwem patrzyła teraz na zbudowane z drewna, szkła i jakiegoś przeźroczystego ściany rodowej posiadłości Asakurów. Wstrzymała oddech, to było jak sen, nie do końca dobry, ale nie będący też takim koszmarem na jaki się zanosił. Gdzieś w pobliżu i połyskiwała tafla niewielkiego jeziora, czy też stawu. Tutaj nie padał deszcz, lecz za chmur wyglądało słabe jesienne słońce. Izumo. To nie znale jej miejsce wypełniało ją jakaś dziwną nadzieją i siłą. Uspokajało, ją i pomagało przezwyciężyć ból po stracie ojca. Teraz, gdy go zabrakło nie miała już przy sobie żadnego rodzica, nikogo, kto byłby jej znany. Odeszła najbliższa jej osoba i Milena boleśnie jak nigdy przedtem odczuwała tą stratę. Wtedy, gdy odeszła jej matka była jeszcze zbyt mała, aby mogła zrozumieć co się dzieje. Nie pamiętała nawet jej rysów, koloru oczu, dźwięku głosu. W jednej chwili ze zgrozą uświadomiła sobie, że w jej dawnym domu nie było ani jednego zdjęcia jej matki, że ojciec nigdy jej o niej nie opowiadał. Nie miała mu tego za złe, ale przez to o mało nie zapomniała, że kiedyś ktoś taki istniał. Uśmiechnęła się gorzko. Teraz to już i tak nie ma większego znaczenia. Mikihisa ścisnął mocniej jej rękę. Oboje powoli wkroczyli do domu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ive-Hao dnia Wto 16:47, 29 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Czw 15:56, 13 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Hum... wrażeń cała masa, więc żebym się nie zaplątała, to zacznę od początku:
-Haoś jednak zginął?! O nie
-Hmm... dziadek do akcji! xD' (odwala mi...)
-"cześć rodzinki uważa, że czas twojego panowania się skończył, że nie możesz już nami dalej kierować... " - czy mi się wydaje, czy Ginny się powtarza?(chodzi o to, co powiedziała Renowi 20 lat wcześniej...)
-Haoś wrócił! Jeah! Radujcie się narody ^^'
Dobra, a skoro był już komentarz tego typu, to jeszcze standardowe podsumowanie:
Jak zwykle napisane bardzo dobrze, w świetnym stylu... ogólnie wciągasz czytelnika jak... jak... brak mi porównania, ale możesz wierzyć, że wciągasz xD' Podoba mi się, jak uchwyciłaś charaktery wszystkich postaci. Nie ma tu czegoś takiego, że wszyscy są na jedno kopyto (błąd, na którym ja się często łapię), o nie. Każdy jest inny, oryginalny... no, po prostu widać, że dobrze znasz postaci o których piszesz, a to się ceni, bo dzięki temu lepiej jest się wczuć w całą sytuację. No i rozmowa Yoh z Hao mnie powaliła ^^'
Czekam na next part ^^'
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Czw 16:02, 13 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
A wiesz co mnie powaliło? Twój komentarz, zwałasza to:
Cytat: | -Hmm... dziadek do akcji! xD' (odwala mi...) |
Masz dowcip, nie powiem. Miała być tez babcia, ale potem ją wywaliłam....
Acha Ginny się może i powtarza, ale taka paplanina jest w jej stylu, no i jest po stronie Lena..
Dobra daj połowe talenru kontatorskiego, to może kiedyś napisze ci coś fajnego pod fickiem....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Czw 16:13, 13 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Hmm... talent komentatorski? Raczej nie, po prostu tuż przed przeczytaniem ficka pracowałam nad kolejną częścią na Darię i tak mi jakoś zostało... no, po prostu do każdego ficka się przestawiam, a zazwyczaj komentuję bez takiego przestawiania... a Twoje komenty są dobre, nie wiem, czego od nich chcesz
Babcia... że Keiko, tak? Hum... nie powiem, czy dobrze, że ją wywaliłaś, czy nie, bo nie wiem, jaką rolę miała odgrywać... wiesz, po prostu nie mam porównania. A co do Ginny - paplaniana aż za bardzo w jej stylu ^^'
Swoją drogą (tak mi jakoś teraz na myśl przyszło), jak myślisz, ile ona Yugai zszywała po tym, jak Yoh ją załatwił? Bo w końcu pijawia się później cała xD'
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Wto 13:25, 18 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Co to? Nikt więcej nie ma zdania...no to sobie poczekacie, dłuuuuugoooooooo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karina
Król Szamanów (!)
Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Wiecznych Łowów
|
Wysłany: Wto 15:58, 18 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Biedny Haoś.. ale chociażduch z niego pozostał..
(R: znikome to pocieszenie, wiesz?)
Czepiasz się.. I Rena mi szkoda trochę... zastanawiam się jak on sobie poradzi z tą swoją "rodzinką"... I na co Hao ciało Yoh?
(R: na te i inne pytania otrzymacie odpowiedzi w kolejnym odcinku "20 lat później"!)
E.. Rai.. czy ty czasem nie oglądasz za duzo "Mody na sukces"?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Wto 21:42, 18 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Karina! Słoneczko ty moje! Wiesz, że może dzięki Tobie (i Raiemu - ja w przeciwieństwie do niektórych o nim nie zapominam ) Ive się zlituje i nie każe nam długo czekać?
Prawda, Ive?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Śro 15:24, 19 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Niestety i tak poczekacie, bo wenka odmówiła współpracy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Śro 15:29, 19 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
... to ją złap, uduś, usmaż, utop, przypiecz, przysmaż, pokłuj, zedrzyj skórę, ale do współpracy zmuś!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Śro 15:37, 19 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
To nawyżej ona może mnie zmusić, zawyczaj jak mam jakiś przezkody w pisaniu...albo jeszcze lepiej o koło 24 albo i póżniej...ach wiesz jak to jest....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bziulka
Beznadziejny
Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Iławy :)
|
Wysłany: Śro 18:47, 19 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Ciekawa jestem, co na to powie Anna jak Yoh "zapożyczy" swojego ciałka Hao? Hm.. Coś mi się wydaje, że nie za bardzo jej się to spodoba..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Śro 21:16, 19 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Oj, wiem aż za dobrze, Ive...
Ale u mnie pojawiła się z Wen nowość - zazwyczaj jak była, to się ładnie pisało, a teraz nawet jak jest, to nie zawsze chce współpracować - i mimo że jest, to wszystko co napiszę, wygląda na napisane bez Wen... coś mi się Wen skiepściła =='
Nic, mam nadzieję, że Twoja Wen szybko zabierze się do roboty i zmusi Cię do napisania migiem dalszych części
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Czw 14:22, 20 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Wiecie, no> wena chyba wraca, ale...są przeszkody innenej natury...otuż od jakiedgoś czasu każda pruda właczenia komputera konczy się nie dość, że awanturą, to jeszcze jego brutalnym wyłaczeniem (za pomocą dollego przycisku, nie myszki, bez zamkniecoa programów, zapiasnia. wykonaniu mojej mamy. Generalnie rzecz biorąc, ona nie znosi mojego pisania....nie znosi shaman king i wgóle amine....tylko że ostnio to robi się nie dozniesinia, żyć mi nie daje....no tak....z wiązku z tym albo będę czekac az jej przejdzie, albo nie wiem, zdrowieważniejsze, jak również to żeby sprzęd mi się przez takie coś nie rozwalił....NO więc tak to wyglada....wszyscy są przeciwko mnie....bo w moim otoczeniu nie ma żadnego innego fana........ech więc trzeba być cierpliwym...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|