Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Pon 20:34, 06 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
No właśnie mniejsza....Kitty pomyśle jeszcze o tym...
Odcinek V - A jednak będzie przyjęcie...
Huśtawka znajdująca się na rozgrzanym, pustym placu zabaw śmigała w górę i opadała w dół poruszana sprawnymi ruchami ciała Risy. Dziewczynka nie zwracała uwagi na upał, a jej błogi wyraz twarzy wskazywał na to, że jest z siebie bardzo zadowolona. Istotnie czuła niekłamaną satysfakcję z powodu wyrwania się z pod opieki tego chińskiego ducha. Zeskoczyła z huśtawki w momencie, gdy ta była jeszcze mocno rozbujana. Wylądowała parę metrów dalej w przykucniętej pozie. Podniosła się i ujrzała przed sobą postać, wysokiej, szczupłej nastolatki. Dziewczyna ta ubrana była w długa jedwabną czelnie zapiętą po szyją suknie w kolorze czerwonym. Długie, luźne rękawy zasłaniały całkiem dłonie nastolatki. Czarne, uczesane w dwa gładkie kucyki włosy opadały dwiema smugami na ramiona dziewczyny, a ząbkowana grzywka stykała się nieco z jej ciemnymi oczami.
-Wiesz? Nie powinnaś zeskakiwać w biegu.
-Mówisz jak mój ojciec Jaśmin. Risa strzepała piasek z kolan
-Bo on ma racje.
-Jaśmin! - Głos wskazywał rozżalenie
-Nic nie mówiłam, kiedy zwiałaś mojemu ojcu, nawet podobało mi się to...
-Dzięki za pomoc. - Mruknęła ironicznie Risa - To naprawdę było zbyteczne..
-Wiesz, że nie mogłam.
Risa odwróciła się, nie chciała podejmować dalszej dyskusji. To i tak było to zbyteczne. Wzruszała wiec tylko ramionami. Jaśmin zmniejszyła formę i ponownie zastąpiła jej drogę, unosząc się na wysokość oczu Risy. Ta minęła ją jakby nigdy nic. Dzieczyna-duch ruszyła za nią w zupełnej ciszy. Obie nagle uniosły się ambicją, a wiec żadna z nich nie kwapiła się do zgody. Dochodziły właśnie do furtki placu, gdy nagle Risa poczuła, że zaczyna brakować jej tchu. Złapała się za klatkę piersiową, odtworzyła usta, ale je płuca zdawały się być ściśnięte. Dziewczynka czuła jakby ktoś wbijał miliony szpilek w każdy punk tego delikatnego organu. Otworzyła mocniej usta, raz jeszcze spróbowała złapać powietrze. I tym razem to nie pomogło. Osunęła się na kolana. Poczym przewróciła na piasek twarzą do ziemi. Nim jeszcze to się stało zaniepokojona Jaśmin poleciała po pomoc.
*********************************
Szamański księże całkiem już spokojny wrócił do domu. Było mu tylko troszkę głupio z powodu tamtego porannego wybuchu, tym bardziej, że Anna ciągle zdawała się o to gniewać. Gniew ten nie przejawiał się jednak w krzyku czy wyzwiskach. Wręcz przeciwnie, gniew ten przejawiał się w tym, że w ogóle się do niego nie odzywała, Nawet nie odpowiedziała na jego powitanie. Yukiru ponownie poczuł żal do matki. Nic nikomu nie mówiąc poszedł do swojego pokoju. Zamknął się tam na klucz i usiadł przy oknie. Powoli zaczynał rozumieć, że w oczach mamy przegiął. Zamglonym wzrokiem spojrzał na ulice
"No to teraz dopiero będe miał przewalone" - pomyślał. Odwrucił wzrok od okna, spojrzał na pokój. Od kąt Anna wróciła z urlopu panował tu ideanny porządek, zabawki i książki leżały równo na swoich półkach. Yukiru nie czuł wcale zachwytu z tego powodu. Wręcz przeciwnie zdawało mu się, że w pokoju jest teraz ponuro i pusto. Nie wiedzieć, czemu zawsze wolał, gdy w jego zabawkach panował chociażby niewielki nieład.
Ktoś delikatnie zapukał do drzwi jego pokoju
-Yukiru? - Jesteś tam?- Głos, który o to pytał należał do Yoh. Chłopiec natychmiast podszedł do drzwi. Przekręcił klucz i wpuścił rodzica do środka.
-To jak masz już listę gości?. Yukiru jakby zamienił się w słup soli. Jego źrenice rozszerzyły się. Trwało to zaledwie kilka sekund, po których radość chłopca wybuchła ze dwojoną siłą. Wydał dziki, nieartykułowany okrzyk radości i podskoczył kilka razy. Rzucił się ojcu na szyję. Przyssał się do niego, tak mocno, że omal go nie udusił
-Puść mnie! - Jęknął pół żywy Yoh. - Dopiero, co skończyłem 50 pompek....
Zawstydzony chłopczyk rozluźnił uścisk i odsunął się od ojca. Podszedł do stolika stojącego po środku pomieszczenia, wyciągnął z leżącego tam piórnika czerwony flamaster. Z jednej z półek z książkami ściągnął mały zeszyt.
-No to może zabiorę się za tą listę?- Spytał wymownie spoglądając na Yoh. Ten zrozumiał.
****************
Przez ciało Yukiru przeszedł niemiły dreszcz. Jakaś nieprzyjemna myśl przeleciała przez jego główkę. Zamarł, ale już chwile potem znów przyglądał się rzeczom w swoim pokoju.
******************************
Święty ogień wystrzelił w górę swoje płomienie. Kapłanka uklękła przed nim.
-Masz jakieś pytania, kapłanko?
-Tylko jedno panie. Czy to konieczne, abym tam jechała? Wolałabym...
-Konieczne. Twoje fizyczna obecność obok niego, to najpewniejszy sposób...
-Panie, zrozum, że ja...
-Chyba się nie boisz Yoh Asakury. Jesteś od niego silniejsza.
Spuściła głowę, jej milczenie oznaczało zgodę.
-Coś jeszcze chciałaś mi powiedzieć?
-Miałam wizje...
-Wizje. Przypływ mocy jasnowidzenia? Wiesz, co tym myślę....Powinnaś dać z sobie z tym spokój i skupić się na rozkazach...Głos urwał w połowie zdania. Płomień zasyczał i uspokoił się. Kapłanka gwałtownie obejrzała się przez ramię. Na progu świątyni zobaczyła wysokiego, czarnowłosego chłopca o piwnych oczach w biało-niebieskiem stroju nowicjusza.
-Yukumo, wiesz, że nie wolno ci wchodzić tu w ten sposób!- Pouczyła go kapłanka ponosząc się z klęczek.
-Przepraszam - Wyjąkał skruszony nowicjusz.
Wraz z kapłanką opuścił świątynie. Wewnętrznie przygotował się na ostrą reprymendę, ale nic takiego nie nastąpiło. Kobieta odeszła zostawiając go za samego. Za nią podążyły dwa nieregularne kształty, otoczone intensywnie różową poświatą.
******************************
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kumiko
Kandydat na Szamana
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Magiczna Polana
|
Wysłany: Pon 21:12, 06 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Świetna notka. Twoje ff podoba mi się najbardziej ze wszystkich tu zamieszczonych ^^'
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Pon 21:16, 06 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Wow tym bardziej, że jestem w stanie wskazać przynajmniej ze dwa leprze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karina
Król Szamanów (!)
Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Wiecznych Łowów
|
Wysłany: Pon 21:22, 06 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Które??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kitty
Nothern Lights Redaction
Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^
|
Wysłany: Pon 21:34, 06 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Właśnie, które? Mnie najbardziej podoba się Daryśki, Kariny i Twoje (nie powiem, które najbardziej lepiej x3)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Pon 21:51, 06 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Miałam nie wskazywać palcem, ale jak tak to powiem, że miałam na myśli te dwa wyżej wspomniane...ale (bez urazy) bardziej ten Kariny...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fly
Szaman
Dołączył: 25 Gru 2005
Posty: 491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tokio
|
Wysłany: Pon 22:53, 06 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
A wracając do tego, że Kit chce się powiesić jeśli Horo nie bd z nią, ale tak właściwie to czy nam to przeszkadza xD'''? Joke- wszyscy się smieja xD''''''' Nie , no żartuje, ale Kitty, nie powinnaś wymuszać na Ive (moge tak mówic? ) tego, by Horo był z tobą! Moze ona ma już napisane do przodu? (dużo do przodu!) hm? Jak ktoś zaprzezczy to bd źle ==' (teraz by pasował komentarz Antosia, ale mi zwiał i niestety go(komenta) nie ma i nie bd ;__;) ....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Pon 23:05, 06 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Świetny ten fick! Przy pierwszej części podchodziłam do tego jeszcze tak sceptycznie, ale teraz to stwierdzam, że super historia wyszła! Pisaj szybko dalej (no, chyba że już napisałaś, to umieszczaj)! I dzięki za uznanie ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Pon 23:37, 06 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Fly napisał: | Ive (moge tak mówic? ).... |
Jasne...
@ Daryśka dzięki wielkie...tak mam jeszcze kilka cześci gotowych...nie za wiele ale...prawde mówiąć mam do tej cześci mieszane uczucia....
odcinek VI -Niespodziewane odwiedziny...
Mała biurowa lampka rzucała kręgi żółtawego światła na czarne rządki znaków łacińskiego alfabetu. Zapisane nimi strony obracały się szybko przemieniane nerwowymi ruchami małej Risy Tao. Dziewczynka czuła się już zupełnie dobrze, a o swoim przedpołudniowym ataku duszności zapomniała niemal całkowicie. To znaczy zapomniałaby, jakby nie miała teraz szlabanu z jego powodu. Dziewczynka zamknęła książkę. Przymusowa nijako nauka angielskiego i tak nie szła jej najlepiej. Właściwie to Risa ogóle się nie uczyła. Oparła lewy łokieć na okładce podręcznika, dłonią wsparła podbródek., Tak, że zgięte palce zasłoniły jej usta. Oczy dziewczynki nieruchomo wbiły się w jeden punk. Obok niej zmaterializowała się czarnowłosa szesnastolatka. Risa dostrzegła ją kątem oka, ale całkowicie zignorowała jej obecność. Jaśmin poczuła się tak, jakby ktoś publicznie uderzył ją w twarz. Napuszyła, więc tylko swoje widmowe policzki i znikła. Nie miała najmniejszego zamiaru narzucać się swojej "pani", skoro ta najwyraźniej ciągle miała do niej pretensję. Pretensję, u uratowanie życia. Jaśmin nigdy wcześniej nie słyszała o czymś podobnym, a teraz czuła to na własnej "skórze"
Risa podniosła się i podeszła do okna. Granatowe niebo zasłaniały ciemniejsze smugi chmur. Wiatr poruszał gałęziami drzew. Po miesiącu irytujących upałów nareszcie przychodziło ochłodzenie. Potomkini klanu Tao pomyślała sobie, że to nawet lepiej. Skoro i tak najbliższe dwa tygodnie ma spędzić zamknięta w tym nowocześnie urządzonym mieszkaniu. I to wszystko przez to, że jej duch-strórz nie umiał trzymać "języka za zębami". Risa była zupełnie pewna, że to Jaśmin zafundowała jej tą darmową "rozrywkę". W końcu człowiek, który jej wtedy pomógł o nic nie pytał. Nie interesowało go nawet jej imię, ani to kim jest Jaśmin. Risa zamknęła oczy. Po plecach. Dziewczynki przeszedł dziwny drzesz. Nagle uświadomiła sobie, że ów człowiek bardzo przypominał jej kogoś znajomego. Odeszła od okna. Na półce z książkami leżał kolorowy foto-album. Otworzyła go na przypadkowej stronie. Ze zdjęcia popatrzyła na nią uśmiechnięta twarz ojca Yukiru. Z wrażenia, aż upuściła album na podłogę. Już wiedziała kogo przypominał jej wybawca.
*********************************************************************************************************
Anna krytycznym wzrokiem patrzyła na leżących na podłodze Yoh i Yukiru. Pierwszy z nich narzekał na okropny ból w plecach, a drugi zwijał się ze śmiechu. Królowej nie podobało się zaś ani jedno ani drugie. Groźna mina okrutnej, jak mawiał czasem Yoh trenerki szamanów wskazywała na to, że nie dała się nabrać. Zwarzywszy na to, że jęki króla szamanów cechowała pewna sztuczność, zdemaskowanie podstępu nie było zbyt trudne. Tamten jednak nie zwracał na minę żony najmniejszej uwagi. W przeciwnym radzie już dawno zmieniłby płytę.
-Zawsze byłeś kiepskim kłamcą - surowy kobiecy głos niespodziewanie przeszył powietrze. - Nigdy też nie wierzyłam w twoje zdolności aktorskie i ten występ też mnie nie przekonał.
W jej tonie było coś takiego, co natychmiast poderwało pana Asakurę z podłogi. Stanął na baczność przed Anną i zajrzał jej w oczy.
-Ja tylko pokazuje ci co będzie, jeśli chodź troszkę mi nie odpuścisz. Moje stare kości..
-Tanie chwyty. Wstydź się! Starym jest się po 70-siatce, a ty masz 34 lata. Jesteś w kwiecie wieku złotko, więc przestań marudzić i bierz się za trening!
Przysłuchujący się rozmowie chłopczyk zaniósł się głośnym śmiechem. Anna spojrzała na synka z góry
-Ty też Yukiru - rzuciła groźnie wychodząc z pokoju. Chłopczyk natychmiast przestał się śmiać i z lekko skrzywioną minką spojrzał na ojca. Ten uśmiechnął się tylko wzruszając ramionami. Sytuacja nie była może zbyt wesoła, ale Yoh jak zawsze starał się dotrzeć we wszystkim dobrą stronę. Nie ociągając się już dłużej przybrał pozycję wyjściową do pompek. Yukiru poszedł za jego przykładem.
***********************************************************************************************************
Niemalże przez cały kolejny dzień lało. Strugi wody zasłaniały widoczność, rozlewały się na szybach i rozpryskiwały na chodnikach, tworząc przy krawężnikach wielkie kałuże. Poruszający koronami drzew wiatr odchylał owe strugi od pionu. Tworzące się w ten sposób zacieki sprawiały wrażenie wielkiej ulewy. Znudzony patrzeniem na ten dość przytłaczający obrazek Yukiru raz jeszcze przeglądał listę gości. Prawie wszystkie uwzględnione na niej osoby bardzo ucieszyły się z zaproszenia i obiecały swoją obecność. Wyjątek stanowiła jedynie Risa Tao. Ona jedna stanowczo odmówiła przyjścia narzekając przy tym na ojca i Jaśmin. Yukiru poczuł rozczarowanie. W końcu impreza bez szalonych pomysłów tej dziewczyny za nic nie mogłaby się udać. Przynajmniej taka myśl zrodziła się w małej główce młodego szamana. Poza tym chociaż miedzy dziećmi było jakieś 4 lata różnicy, to one doskonale się rozumiały, a Risa była dla niego jak siostra. Yukiru z nadmierną starannością złożył kartkę na pół. Poczym wstał i poszedł poszukać ojca.
**********************************************************************************************************
Znalazł go po dziesięciu minutach. Król szamanów siedział na podłodze w salonie. Słuchawki na jego uszach i nieobecny wyraz oczu wskazywały na to, że cieszył się z wolnych od treningu chwil. Yukiru delikatnie połaskotał go w bose pięty. Yoh podskoczył. Wyłączył dickmena, którego wcześniej słuchał. Ściągnął z uszu słuchawki i zgromił syna wzrokiem.
-Miałeś mi nie przeszkadzać...
-Przecież nic nie robisz - odparł dość bezczelnie mały - Możesz mi pomóc? - Zapytał już zupełnie innym tonem, poczym powiedział ojcu o co mu chodzi. Szaman wysłuchał tego dokładnie, ale mimo całego swojego dość luzackiego podejścia do życia, stwierdził, że nie ma mowy, bo jak to ujął "nie będzie mieszał się do metod wychowawczych Lena." I do tego wygłosił jakaś moralizującą gadkę. Chłopczyk nie rozumiał z dość mądrej przemowy ojca ani słowa. Dotarło do niego jedynie to, że ten nie chce mu pomóc. Postanowił więc ukarać go swoja obojętnością. Nie wytrzymał nawet do obiadu.
*********************************************************************************************************
W trakcie deseru niespodziewanie odezwał się dzwonek do drzwi. "Śpiew obdzieranego ze skóry skowronka" jak zwykła nazywać ten odgłos Anna napełnił cała przestrzeń domu. Ponieważ nikt nie kwapił się aby otworzyć, ten mało przyjemny dźwięk odbił się jeszcze ze dwa razy w uszach członków rodziny Asakura. Za trzecim razem jedyna kobieta w domu nie wytrzymała i czym predzej pognała do przedpokuju.
********************************************************************************************************
Na progu, pod czarną parasolką stała jakaś dama ubrana w ciemnozielone kimono. Krótkie, niezwykle starannie wymodelowane jasne włosy w połaczeniu z lekko błyszczącymi ustami i jasnym makijażem oczu nadawały jej bardzo wytworny wygląd. W pierwszej chwili Anna wzięła ją nawet za kogoś z arystokracji. Jednak nie cała sekundę później zobaczyła coś. Co wyprowadziło ja z błędu. Tym czymś były dwa jasne kuleczki unoszące się nad ramionami kobiety. Bańki, które niemalże natychmiast pękły, a na ich miejsce pojawiły się dwie lewitujące zwierzęce sylwetki. Jedna z nich, ta po prawej stronie damy przypominała pomarańczowego liska, druga zaś czerwonego szopa.
-Zaprosi nas pani do środka - zapytał lisek - Czy będziemy tak tu sobie stać?
Królowa szamanów poczuła jak nagle wraca jej mowa, jak je skołowaciały język na powrót staje się elastyczny.
-Tamara?
Dama kiwnęła głową.
- To jak wpuścisz nas?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kumiko
Kandydat na Szamana
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Magiczna Polana
|
Wysłany: Pon 23:47, 06 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Tamao to ta kapłanka? Dobrze myślę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Pon 23:50, 06 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Soorka nie odpowiem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fly
Szaman
Dołączył: 25 Gru 2005
Posty: 491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tokio
|
Wysłany: Pon 23:52, 06 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
jee moja ulubiona częśc ze wszystkich xD hm, a kiedy anstęopna xD''
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daryśka
Król Szamanów (!)
Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)
|
Wysłany: Wto 0:00, 07 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Wow, to było genialne! Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, robi się coraz ciekawiej! ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ive-Hao
Król Szamanów (!)
Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z królestwa
|
Wysłany: Wto 0:22, 07 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
kończą mi sie gotowce...ten jest przed ostatni...
(Karina pewnie mnie zabije za to co tu opiszałam....) no i kolejna cześć do której mam nie najleprze odczucia....
OdcinekVII -Impreza
Anna zaprowadziła gościa do salonu i posadziła obok Yoh, który na widok tak odmienionej przyjaciółki z dzieciństwa zareagował długotrwałą utartą głosu. Podobnie, bowiem jak żona ledwo ją rozpoznał i to jedynie dzięki jej duszką. Konchi i Ponchi, jak się nazywały byli przecież jedyni i niepowtarzalni, a do tego jako duchy nie zmieniły się ani odrobinę. Dalej przypominały niesforne wesołe, a to tego wszystkiego gadające zwierzaki, jakimi zapamiętał je Yoh. Tamara uśmiechnęła się do niego. Poczym nastąpiło serdeczne powitanie, połączone z prezentacja Yukiru. Kobieta obdarzyła chłopca serdecznym uśmiechem, a chłopczyk go odwzajemnił. Zaproponowała nawet, by nazywał ja "ciocią". Yukiru spojrzał na matkę. Kiwnęła twierdząco głową. Tamara zajęła wcześniej wskazane jej przez Annę miejsce. Kiedyś siadając tak blisko Yoh by się zarumieniła, ale teraz już nie miała z jego "bliskością" żadnych problemów, tym bardziej, że przecież był on mężem Anny. Teraz to raczej Yoh miał kłopoty, bo kompletnie nie wiedział jak się ma przy niej zachowywać. Królowa szamanów zaproponowała przyjaciółce herbatę. Ta zgodziła się z zapałem. Przyjaciele nie wiedzieli się tyle lat, że mieli sobie naprawdę dużo do opowiedzenia.
-Yoh, pomożesz mi!- Zwróciła się do męża pani Asakura - Migiem!
Yoh otrząsnął się z szoku, jaki przeżył na widok Tamary.
-Tak oczywiście - wykrzyknął podnosząc się.
Gość uśmiechnął się pod nosem. Już wiedział, kto ma prawdziwą władze w tym domu. "Oczywiście"- pomyślała kobieta "Nic się nie zmieniło."
*********************************
Herbata była naprawdę dobra, świeżo zaparzona, gorąca. Tamara piła małymi łykami trzymając filiżankę w dłoniach. Nie przeszkadzała jej temperatura naczynia, Jak mówiła na dworze jest na tyle chłodno, że trzeba sobie jakoś zagrzać dłonie. Anna pochylała się nad swoim kubkiem. Król szamanów strzelał wzrokiem po całym pokoju.
Tocząca się rozmowa przypominała troszkę babskie plotki, ponieważ mówiły głównie na przemian obie kobiety. I to do tego przede wszystkim o tym, kto, z kim i dlaczego. Yoh zaś, chociaż bardzo chciał nie mógł cisnąć po między te "potoki" słów swoje " trzy grosze". Tamte zdawały się go nie zauważać. Taka rozmowa ciągnęła się przez kilka godzin. Yoh stłumił ziewniecie
"Baby"- Pomyślał - "Nie wiedzą się 20 lat, a jak się już spotkają, to gadają o głupotach" podniósł się zrobił taki ruch, jakby chciał wyjść z pokoju.
-Wracaj tutaj, mamy gościa! - Głos Anny był szorstki jak zwykle, - Acha wcale nie gadamy o głupotach, to ważna sprawy!
Odwrócił się w ich stronę. Jak mógł zapomnieć, że ona potrafi czytać w myślach?
-Ja tylko chce sprawdzić, co robi Yukiru. - Powiedział lekko zakłopotany.
Po tej wypowiedzi otrzymał pozwolenie. Na schodach odetchnął z ulgą.
*******************************
Deszcz ciągle dzwonił o szyby. Wszystko za oknem zadawało się być zasłonięte folią. Patrząc przez nie miało się wrażenie, że nadeszła jesień. Uporczywy deszcz zbudził Risę. Dziewczynka naciągnęła przykrycie na uszy. Spróbowała zasnąć raz jeszcze. Co z tego, że pomijając ulewę, za oknem było już bardzo jasno, a mały stojący na jej szafce nocnej budzik wskazywał dziesiątą? Risa nie miała najmniejszego powodu, aby wstawać. Skoro i tak miała dziś cały dzień siedzieć w domu. Powoli zaczęła zagłębiać się w "krainę snu", ale jakieś stukanie, połączone natrętnym dziewczęcym głosem brutalnie wróciło ją do rzeczywiśtości.
-Risa, jesteś tam? Tylko nie mów mi, że śpisz!
Dziewczynka nie reagowała. Wołanie powtórzyło się, poczym ktoś gwałtownie nacisnął kamkę. Mała Tao odwróciła się, pokazując plecy osobie, która właśnie weszła do sypialni. Była to dość wysoka, brązowo oka dziewczyna z długimi, ciemno granatowymi włosami związanymi z tyłu czerwoną kokardą. Ubrana w biały podkoszulek i krótką brązową spódniczkę. Dziewczyna bezceremonialnie targnęła Risą:
-Wstawaj!
-Daj mi spokój Rei. Mam szlaban. Zamierzam spać cały dzień- wypaliła mała
-Nic z tego siostrzyczko. - Rei szarpnęła kołdrę Risy i podniosła ją w górę. Dziewczynka naburmuszyła się. Rei mrugnęła okiem. Poczym odrzuciła porządny przez Risę przedmiot na podłogę. Tamta zamarudziła. Teraz już musiała wstać, chociaż ciągle nie miała na to ochoty. W ciągu dziesięciu minut wymyła się, ubrała i poszła do kuchni na śniadanie. Jej starsza siostra już tam na nią czekała z talerzem płatków kukurydzianych. Risa spojrzała na nie kwaśno. Nie lubiła płatków, ale Rei nie wiele robiła sobie z jej narzekań. Stanęło na tym, że Risa zjadła śniadanie do staniej łyżki. Rei zmyła naczynia. Poczym wziął siostrę za rękę i zaprowadziła do swojego pokoju.
Risa wzdrygnęła się. Bardzo kochała swoją starczą siostrę, ale szczersze nie znosiła jej sypialni. Ta zawsze napawała ją strachem. To było dziwne miejsce. Co prawda poza łóżkiem, biurkiem, na którym wiecznie leżały jakieś książki i stającym na przeciw łóżka segmentem na złożonym z dwóch wąskich szaf kilku półek nie było tam nic, niezwykłego, a ściany i dywan pomieszczenia utrzymane były w jasnych barwach. To jednak w tym pokoju dziwnie pachniało. Risa zatkała sobie nos. Rei uśmiechnęła się i podeszła do jednej z szaf. Gwałtownym zdecydowanym ruchem otworzyła ją. Na drzwiach w miejscu lustra wisiał jakiś szkielet. Dziewczyna wyjęła go z szafy i położyła na łóżku obok siostry. Dziewczynka gwałtownie podniosła się
-Musisz to tutaj trzymać?- Zapytała zniecierpliwionym, trzęsącym się z obrzydzenia głosem.
-A gdzie mam trzymać? Myślałam, że przez tyle lat przyzwyczaiłaś się do Ilzy. Siadaj.
Risa ponownie usiadła. Rei zrobiła to samo, poczym podała siostrze jakiś pakunek. Owinięty w kolorowy papier ozdobny. Ta obróciła go w dłoniach. Spojrzała na Rei z pytaniem w oczach
-Prezent dla, Yukiru, bo ty pewnie nic mu nie kupiłaś. To, o której początek zabawy odprowadzę cię.
-Ale ojciec..- Zaprotestowała Risa. Tamta nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się tajemniczo.
***************
Impreza rozpoczęła się około trzeciej po południu, ale pierwsi goście zaczęli schodzić się już pół godziny wcześniej. Dom Asaków powoli napełniał się dziećmi, oraz ich rodzicami. Robiło się tłoczno. Nawet Anna była tego dnia od rana nie wspomniała nic o treningu. Yoh nie miał wątpliwości, że odbije to sobie przy najbliższej okazji, ale na radzie cieszył się z wolnych chwil. Zdawał się łapać się wrzeszcz "łapać je w dłonie". Yukiru od rana był podekscytowany Risą czy bez to był przecież jego dzień. Ubrany w elegancką, biała koszule i kremowe dokładnie wyprasowane spodnie z zawiązanym pod szyją małym krawatem czuł się troszkę głupio (jak on nie znosił tych eleganckich strojów). Jak każdy przedszkolak wołał rzeczy, których nie szkoda pobrudzić. Jednak nie okazywał tego po sobie. Uśmiechał się tylko serdecznie przyjmując od każdego życzenia i prezenty. Najbardziej podobał mu się prezent od ojca. Był to nie wielki naszyjnik z zębów jakiegoś zwierzęcia, taki sam, jaki sam nosił i jaki zawsze chciał mieć.
Gości ciągle przybywało. W domu robiło się coraz głośniej. Dzieci zaczęły bawić się nowymi grami komputerowymi, jednym z prezentów. Podarunkiem od Tsunomi i Sejdzuro pary sześcioletnich bliźniaków o czarnych włosach i niebieskich oczach podobnych do siebie jak dwie krople wody, oraz ich siostry, starczej od nich o jakieś pięć lat Makoto. Ta, chociaż miała jedenaście lat cierpiała prawdziwe katusze, że musi przesiadywać z dzieciakami na tym całym przyjęciu. Ta dziewczyna o ciemno dzielonych włosach i jasnych oczach nieokreślonej barwy miała się już za bardzo dorosła, to też patrzyła z politowaniem najpierw na gapiące się w ekran komputera, a potem także na tańczące w rytm najnowszych popowych przebojów dzieciaki. Tylko ona nie dała się porwać. Zamiast bawić się innymi Makoto namiętnie układała w swojej dłoni cienkie pergaminy zapisane jakimś znakami. W końcu maksymalnie znudzona i zmanierowana opuściła pokój solenizanta i udała się do salonu, gdzie siedzieli dorośli. Stanęła na progu i rzuciła wyzywające spojrzenie jakiemuś wysokiemu mężczyźnie z nieco dziwną, zupełnie nie pasującą do jego wieku fryzurą.
-Tato, można cię prosić, na chwile?
Zapytany przeprosił pozostałych
Za drzwiami salonu dziewczyna spytała:
-Bliźniaki, ty i mama bawicie się świetnie, ale ja się nudzę, mogę iść?
-Nie nie ładnie wychodzić prze tortem, tym bardziej, że nie ma takiej potrzeby.
-Nudzę się.
-Zostaniesz.
Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni karteczki, którymi bawiła się jakiś czas wcześniej.
Wypowiedziała zaklęcie. Za nią pojawiła się smukła ubrana kobieta o ciemnych, wręcz czarnych włosach splecionych w warkocz w stroju wojowniczki.
*****************************************************
Dochodzące z przedpokoju odgłosy walki poderwały wszystkich obecnych w salonie na nogi. Tylko Jakaś niebieskooka kobieta miedzy trzydziestką a czterdziestką skuliła się i starała, aby nikt jej nie widział. Najchętniej schowałaby się w mysią dziurę. Z tymi dwojga, zawsze tak było. W takich chwilach miała ochotę ich pozabijać! A przynajmniej udawać, że nich nie zna. W tym gronie nie było to jednak możliwe. Kobieta poderwała się wiec i rzuciła w raz z innymi ku drzwiom. Po drodze wyciągnęła schowane w podwiązce talizmany. Przebiła się przez tłum ciekawskich.
Jedenastoletnia dziewczynka stała spokojnie na boku, a obok niej toczyła się pojedynek po między jej stróżem i wysokim ustrojonym w garnitur szamanem tyle, że to już nie był garnitur, jakiś podarty łach
-No nie, zawsze musicie to robić? - Krzyknęła kobieta - Nie możecie się jakoś inaczej dogadać walczący nie zwracali na jej słowa żadnej uwagi. Z "publiczności" zaś nikt jej nie wsparł, nawet Anna. Z pół piętra całej scenie przypatrywały się dzieci.
Kobieta kipiała z gniewu i wstydu.
-Lee Pai-Long! Rozdziel ich. - Krzyknęła wreszcie.
Jakaś postać wmieszała się w walkę. Po chwili szaman jęczał w jednym kacie, wojowniczka chowała się za plecami dziewczyny.
-Po co się wracałaś mamo. -Powiedziała tamta z wyrzutem
-No właśnie Jun - Zawrórował szaman - Poradził bym sobie.
Nad nim pojawił się chudy zielony duch.
-Raczej wątpię. - Wtrącił
-Bo robicie mi wstyd - Wycedziła.
Po miedzy gośćmi zrobiło się poruszenie. Nagle rozbili się na podgrupy i zaczęli coś szeptać miedzy sobą. Jun karcąco patrzyła na męża i córkę.
-Jak chcesz to możesz iść. - Wygłosiła- w domu pogadamy. -
*******************************
Wychodząc Makoto Minęła się z jakimiś dwiema dziewczynkami w odświętnych stronach. Jedna z nich trzymała w ręku jakąś paczuszkę. Rozpoznała w nich swoje kuzynki, ale nawet słowem się do nich nie odezwała. Risa i Rei wymieniły spojrzenia, poczym przekroczyły próg przywitały się. Yukiru, który ciągle stał wraz z resztą dzieci na schodach natychmiast do nich podbiegł.
-Jednak przyszłaś. -Ucieszył się i złapał przyjaciółkę za rękę
-Byłaby szybciej, jakby godzinę nie marudziła przed Lutrem - Zaśmiała się Rei. - No to wszystkiego najlepszego mały, Risa ma prezent od nas obu.
Wyprostowała się, informując jednocześnie, że musi już lecieć. Pożegnała się i wybiegała. Chciała być w domu przed ojcem.
*********************************
Przejęcie toczyło się dalej już bez większych niespodzianek. Dzieciaki zajadały się tortem i innymi smakołykami, oraz próbowały swych sił w przeróżnych dziwacznych, najczęściej wymyślanych przez Risę grach. Yukiru bardzo cieszył się z jej obecności, jak w ogóle mógł myśleć, że ta impreza uda się bez niej?
********************************************
Edit:literówka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kumiko
Kandydat na Szamana
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Magiczna Polana
|
Wysłany: Wto 0:44, 07 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Kurcze no co mam powiedzieć.... no podoba mi się, nie uda mi się bardziej rozwinąć tego komentarza ponieważ zaraz chyba usnę na klawiaturze [H: Nie tylko ty] Przecież duchy nie śpią.. [H: ech...]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|