Tryptyk szamański czyli "Inna droga"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 18:07, 12 Sie 2006    Temat postu: Tryptyk szamański czyli "Inna droga"

Wczoraj w drodze na zakupy złapała mnie dziwna rozkmina. Co by było gdyby Karina nie została porzucona razem z Anną? Jak wyglądałby ich losy? Wybaczcie, ale nie mogłam się powstrzymać... Wink Część dedykuje fankom duetu Lock & Rai^^


Pierwsze promienie słońca i lekki wietrzyk zapowiadały piękny dzień. Mimo, że była to jesień nikt nie mógł narzekać na brak pięknej pogody i miejsca by się nią cieszyć. Wszyscy, poza Kariną Kyoyama.
W tej chwili dziewczyna spała snem kamiennym, ale już za moment miało się to zmienić, gdyż do jej pokoju wparowała jej matka z wiadrem wody w ręku i złośliwym uśmiechem na ustach. Nie czekając ani chwili po prostu wylała całą zawartość na córkę, a ta najzwyczajniej w świecie przekręciła się na bok mrucząc coś pod nosem. Tego było za wiele! Marianna Kyoyama nie lubiła, kiedy coś nie szło po jej myśli. Zmarszczyła czoło i już po chwili wpadła na pomysł. Wyciągnęła z poduszki Kariny piórko i zaczęła gładzić nim jej nos.
- Gili- gili, słoneczko – zaszczebiotała chichocząc złośliwie.
Na efekt nie musiała długo czekać. Karinę obudziło jej własne kichnięcie tak potężne, że było przyczyną małego armagedonu w jej pokoju. Marianna wyjęła z włosów pióra i inne śmiecie i uśmiechnęła się do córki.
- Nareszcie! Któregoś dnia po prostu zabraknie mi metod, żeby cię budzić
- To będzie najszczęśliwszy dzień w moim życiu – mruknęła pod nosem dziewczyna.
Marianna uśmiechnęła się szerzej, a w jej oczach zabłyszczało coś niebezpiecznego.
- Skoro już nie śpisz to chyba wiesz, na co pora? – powiedziała melodyjnie.
Karina wywróciła oczami i załkała żałośnie.
- Mamo, jest sobota. No wiesz, taki dzień, kiedy człowiek ODPOCZYWA, znasz to słowo? ODPOCZYNEK? Takie coś, czego nie doświadczyłam od 15 lat.
- Odpoczniesz sobie jak już zostaniesz Królową Szamanów. A teraz DO ROBOTY! – rzuciła w nią obciążnikami na ręce i nogi – na początek zrób ze trzydzieści mil, a potem zgłoś się do mnie.
I nie czekając na odpowiedź wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Dziewczyna została sama wciąż siedząc na łóżku z nietęgą miną. Popatrzyła na obciążniki bez wyrazu i zeskoczyła z posłania.
- I po co to wszystko?

***

- Korou, daleko jeszcze? – zapytałam z wywieszonym jęzorem.
- Jeszcze tylko 25 mil – odparł ninja z pogodnym uśmiechem.
- Miałeś mnie pocieszyć a nie doprowadzić do rozpaczy – mruknęłam poważnie i przyśpieszyłam. Duch wzruszył ramionami i poleciał za mną.
Matka postradała zmysły jak słowo daje! Jeśli mam dokopać jakiemuś szamanowi to po jaką cholerę muszę biegać tyle co olimpijczycy? Bezsensu… Ja nawet nie wiem czy chce być Królową Szamanów. To znaczy z jednej strony byłoby fajnie, ale zanim to osiągnę prędzej przeniosę się do Krainy Wiecznych Łowów.
- Panienki matka po prostu martwi się o panienkę. Nie musze chyba przypominać, że ostatnią walkę panienka przegrała i ledwośmy panienkę odratowali – powiedział Korou tym swoim nudnym tonem.
- Nie panienkuj, bo cię legalnie zmaluje w gębę – wycedziłam przez zęby i odbiłam od niego, żeby już nie musieć wysłuchiwać tych jego „dobrych rad”.
Szczerze powiedziawszy zaczynam mieć tego dosyć. Nie lubię spełniać oczekiwań innych. Najlepsza szkoła dla dziewcząt w Osorezan, lekcje dla poprawy zdolności jasnowidzenia, duch najlepszego ninji specjalnie sprowadzony z zaświatów, wyczerpujący trening do Turnieju… Przyszła Królowa Szamanów, Ta, która widzi i wie, Chluba Rodu Kyoyama. Nie chce tak… O ile bardziej wolałabym być zwykłą dziewczyną, która zamiast treningu w sobotę rano, może sobie pospać a potem spotkać się ze swoim chłopakiem. Mnie nawet tego nie wolno. „Absztyfikantom dziękujemy” jak stwierdził mój wspaniały tatuś, kiedy za pomocą Kontroli Ducha wykopał pierwszego – i podejrzewam, że ostatniego – chłopaka który się mną zainteresował.
Jak tak dalej pójdzie to nie dość, że zostanę dziwaczką to jeszcze starą panną.
- Co za kanał…- warknęłam sama do siebie.

***

Dziedziniec Pensji dla Panien w Osorezan właśnie zapełnił się dziewczętami. Jedne z nich siedziały na ławce robiąc na drutach inne rozmawiały przyciszonymi głosami i o „tym przystojnym piosenkarzu” nieśmiałym rumieńcem na twarzy, jeszcze inne stały gdzieś grupach, lub samotnie jak Karina. Ale nie dane było jej nacieszyć się samotnością. Już po kilku minutach wokół niej zebrała się spora grupka dziewcząt pragnąca nacieszyć się towarzystwem i rozmową z jasnowidzącą. Z jakiegoś niezrozumiałego dla niej powodu była całkiem popularna. Może chociażby, dlatego że nie bała się pokłócić się z nauczycielem szydzącym z biedniejszych uczennic? Albo może dlatego, że podmieniła szminkę dyrektorki na klej i przyznała się do tego? Tak czy inaczej Karina nie kryła znudzenia ich ględzeniem o nauce, stopniach i innych równie „interesujących” dla niej rzeczach. Ratunkiem okazał się głośny, drażniący dźwięk wydobywający się z rękawa jej koszuli. Dziewczyny spojrzały na nią z zainteresowaniem.
- To mój pager, wybaczcie – mruknęła na usprawiedliwienie i wyminęła je z uśmiechem.
Zatrzymała się dopiero na jakimś pustym korytarzu. Korou zmaterializował się obok niej.
- Dzwonek Wyroczni? – zapytał cicho zapominając, że przecież jest duchem i nikt nie jest w stanie go zobaczyć.
- Yhm- mruknęła w odpowiedzi i odsłoniła rękaw koszuli.
Wyświetlacz wskazywał datę, godzinę , miejsce i przeciwnika w walce. Dziewczyna przez chwilę przyglądała mu się ze zmrużonymi oczyma. Ninja lewitował za jej plecami.
- Ty wiesz gdzie jest Izumo? – zapytała wciąż mrużąc oczy.
Duch pokręcił przecząco głową…

***

W tym samym czasie…

- LOCK do jasnej ciasnej przestań się obijać! – blondynka stojąca na werandzie nie szczędziła gardła by obsztorcować – tak, tak DO CIEBIE MÓWIE! Pranie miałeś zrobić, ty mały, rudy nierobie!
- Anna, jak mam zostać Królem Szamanów, jeśli robisz ze mnie gosposię? – zapytał z kamienną twarzą.
Dziewczyna uśmiechnęła się kpiąco i skrzyżowała ręce na piersi.
- Nie zostaniesz, bo to YOH BĘDZIE KROLEM!
Lock pokręcił głową jakby chciałoś powiedzieć, ale darował sobie. Z Anną nie było żartów. Co on by dał za towarzystwo jakiejś normalnej dziewczyny? Nie takiej jak ta zahukana Tamara czy „demon w spódnicy”, jak czasem nazywał blondynkę.
Wszystko…
Przynajmniej Yoh i jego duch dodawali mu otuchy.
Nie zdołał dojść do domu, kiedy zadzwonił jego Dzwonek Wyroczni. Spojrzał na Annę przelotnie i zajął się odczytywaniem danych do następnej walki. Panna Kyoyama przyglądała mu się w skupieniu.
- O walka odbędzie się nie daleko, nad wodospadem – mruknął ucieszony i zaraz spochmurniał.
- Stało się coś? -zapytała Anna
Popatrzył na nią i zapytał
- Nie masz siostry, prawda?

***

- Coś panienkę trapi? – zapytał Korou przymilnym tonem
- Nie podlizuj się zdrajco – warknęłam wychodząc z autobusu, tratując przy tym jakąś staruszkę. Mam nadzieje, że nic jej nie będzie.
Skoczyłam na ziemię i rozejrzałam się ciekawie dookoła. Korou jak zwykle za moimi plecami.
- Nie rozumiem panienki złości.
Spiorunowałam go wzrokiem i prychnęłam. Niewiniątko się znalazło… Sam poleciał do mojego starego z jęzorem, że znalazłam to zdjęcie. Nigdy w życiu mnie tak nie ochrzanił. To było upokarzające. I za co? Bo na strychu znalazłam fotkę jakiejś jasnowłosej dziewczynki z podpisem „Anna”. Potraktował mnie jak jakąś zbrodniarkę.
Ruszyłam przed siebie raźnym krokiem. Do walki pozostały mi tylko dwie godziny. Leciał obok mnie smutny i zniechęcony.
- Czułem się w obowiązku powiedzieć o tym zdjęciu panienki ojcu… - powiedział na swoje usprawiedliwienie.
Przystanęłam i złapałam go za ramiona.
- Wiesz jaki jest twój problem? Za bardzo się starasz. Traktujesz mnie jak udzielną księżniczkę, której należy strzec i bronić jej honoru. Opanuj się! Nie jestem już małą dziewczynką i WIEM jak mam o siebie zadbać. Nie musisz lecieć z każdą głupotą do mojego ojca. Dajmy sobie trochę wolności… i… Korou, zacznij mnie traktować jak normalną dziewczynę a nie jajko. Zgoda?
Popatrzył na mnie jak dziecko, które właśnie dostało ostrą reprymendę, ale uśmiechnął się w końcu.
- Zgoda panienko…
Pogroziłam mu palcem.
- Nie panienkuj mi tu! – uśmiechnęłam się szeroko.

***

Yoh i reszta przyszli, żeby mi kibicować. Z jednej strony jestem im wdzięczny, ale wole nie myśleć co to będzie jeśli dostanę łupnia.
- Nie bój się to przecież dziewczyna – uśmiecha się Rai.
- Pamiętaj o tym, że Anna to też dziewczyna, a nie chciałbyś chyba jej podpaść.
- Nie myl pojęcia „demon w spódnicy” z „dziewczyną” – mówi cicho na wypadek, gdyby ktoś Anna zechciała podsłuchać.
Patrzę na zegarek. Do walki jeszcze tylko pięć minut. Czemu jej jeszcze nie ma? Chociaż właściwie nie miałbym nic przeciwko gdyby nie przyszła i wygrałbym walkowerem. Nie mogę przegrać tej walki, bo wylecę z Turnieju.
Z drugiej strony chciałbym ją poznać. Co prawda, Anna twierdzi, że ta dziewczyna nie może być jej siostrą, ale…
-Ale? – pyta Rai
- Coś mi tu nie pasuje… tylko jeszcze nie wiem co…
- Ktoś tu idzie! – krzyczy Tamara

***


Jemu chociaż kibicuje całą gromadka osób. Korou, mogliśmy wziąć mój fan - klub ze sobą.
- Nie starczyłoby miejsca – zażartował.
Uśmiechnęłam się zdziwiona, że mój stróż ma – marne bo marne – poczucie humoru. Tymczasem postanowiłam przenieść wzrok na swojego przeciwnika. Czy nikt mu nie powiedział, że samurajów już nie ma? Wygląda jak pajac. Gdyby nie to wszystko byłby całkiem przystojny. Za jego plecami pojawił się duch. Ten też niczego sobie, ale ja nie gustuje w blondynach. Tymczasem Lock Nakado, czyli mój przeciwnik wyciągnął miecz i popatrzył na mnie uważnie.
- Karina Kyoyama jak mniemam?
- Och co za bystrość umysłu – warknęłam – tylko pogratulować.
- Mnie też miło poznać – uśmiechnął się. Miał taki ładny uśmiech – a jeszcze milej pokonać.
- Gadasz, a nie robisz – powiedziałam nie bez ironii.
Dzwonek Wyroczni zapiszczał. Nie wdając się już w żadne gadki wpakowałam Korou do pistoletu, a Lock zrobił to samo tylko, że ze swoim przystojnym duchem i samurajskim mieczem. Dzwonek zapiszczał drugi raz. Dopiero teraz zauważyłam jakiegoś Indiańca czającego się w pobliżu. Zastanawiałam się, kto to może być, ale szybko przestałam. Lock zaatakował czymś, co nazwał” dzika furia!”. Nie próżnował, facet. Wystrzeliłam w jego stronę pocisk, ale uniknął go jak i trzech następnych. Zaczynało mnie to trochę irytować, bo nie lubię jak ktoś sobie w kulki leci.
- Korou, słońce moje, nie denerwuje cię już ten pajac?
- Nawet nie wiesz jak bardzo… – uśmiechnął się złowrogo.

***

Wzięła się w garść, musieliśmy to przyznać. Atakowała trochę nietypowo, jakby z wymuszoną gracją. I diabelnie szybko. Jej duch to ninja, więc nie było się niczemu dziwić. Lock dyszał jak lokomotywa. Poza samym Yoh nikt nigdy nie dał mu takiego wycisku. Przypatrywałem jej się uważnie. Wyglądała na pewną siebie, ale było w niej też coś takiego, co mi w tą pewność nie pozwalało uwierzyć. Była fascynująca? Na pewno…
Chociaż nie zastanawiałem się nad tym długo nie miałbym nic przeciwko żeby lepiej ją poznać.
Szybko wróciłem na ziemię. Lock zbeształ mnie w myślach, że zajmuje się tym, co nie potrzeba i dlatego przegrywamy. Westchnąłem ciężko i zaatakowaliśmy. Kontrola Ducha Kariny została przełamana.

***

- Cholera – mruknęłam wycierając pot i krew z twarzy
Podniosłam się z ziemi, chociaż nie było łatwo. Ten atak był naprawdę mocny.
- Dobrze, że się przeturlałaś inaczej byłoby już po tobie –poinformował mnie Korou fachowym tonem.
Znikome pocieszenie, jak babcie kocham! Kto by się spodziewał, że tak mnie załatwią? Straciłam już większość foryoku, Lock wcale nie wyglądał na zmęczonego. Sprawa nie przedstawiała się najlepiej. Popatrzyłam na pistolet i na ducha.
- Ile dajesz mi szans?
- Pięćdziesiąt procent – odparł Korou.
Wyprostowałam się i uśmiechnęłam.
- No to się zabawmy…

***

- No to się zabawimy… – powiedziała ze strasznym uśmiechem, w ogóle niepasującym do jej miłej aparycji.
Lock i Rai popatrzyli na siebie unosząc brwi do góry. Samuraj kiwnął głową i wyciągnął miecz przed siebie zbierając całe pozostałe mu foryoku do ostatecznego ataku. Po chwili stwierdził, że dziewczyna robi to samo. Wcale go to nie zdziwiło. Wyszczerzył do niej zęby, ale ona już celowała do niego z broni.
- Skończmy z tym – powiedziała powoli
- Racja – zgodził się i odbił się od ziemi by zaatakować.
Wszystko zależało od jednej sekundy…

***

Z tamtej chwili pamiętam tylko mnóstwo czerwonego i białego światła. To było dziwne uczucie. Nie widziałem, co się dzieje. Po prostu w pewnym momencie stwierdziłem, że znajduje się poza mieczem Locka. Spojrzałem na niego.
- Przegraliśmy?
Chłopak stał wyprostowany. Na twarzy miał uśmiech rezygnacji.
- Tak, nie udało się nam…

***

Foryoku wyparowało. Trochę ciężko było mi oddychać, ale wciąż stałam. Korou przyglądał mi się z troską.
- To już koniec? – zapytałam głucho
- Koniec… - powtórzył
- Całe szczęście – uśmiechnęłam się blado

***

- Zaraz! Jak to?! Myślałam, że to ty mnie pokonałeś! – Karina patrzyła na niego pytająco – Jak to możliwe?
- Straciliście foryoku w tym samym momencie – oznajmiła wysoka postać wyłaniająca się z mroku.
Postacią kazał się Indianin, w czarnej pelerynie z długimi, ciemnymi włosami.
- A ty to, kto? – zapytała Karina
- Tolder Dębowa Skała – sędzia w Turnieju. – uśmiechnął się pokazując rząd białych zębów.
- No i co teraz? – zapytał Lock
- Czekajcie na to co powie Dzwonek.
Obydwoje wyciągnęli ręce przed siebie ze skupieniem oczekując werdyktu. Oba urządzenia zapiszczały jednocześnie.
- Remis? – zapytał Lock z uśmiechem niedowierzania na twarzy

***

Czyli jednak witaj Turnieju! Nie wiem czy się cieszyć. Niby od dawna chciałam w nim uczestniczyć, ale czy to nie było bardziej podyktowane ambicjami moich staruszków?
Lock cieszy się jak idiota. Chciałabym walczyć z nim jeszcze raz. Ale następnym razem nie będzie tak różowo…
- Chodź Korou – mówię podnosząc pistolet z ziemi – zdążymy jeszcze na autobus.
Duch kiwnął głową i poleciał za mną. Zdążyłam przejść tylko kilka kroków i do mych uszu dobiegł głos samuraja:
- A ty gdzie? Nie zostaniesz na imprezie?
Odwróciłam się powoli.
- A co jest ci przykro, że już sobie idę?
Uśmiechnął się łobuzersko
- Domyśl się…

***

- Za zwycięstwo!– krzyknął gromkim głosem Lock, a wszyscy inni powtórzyli za nim.
Zabawa była przednia, trzeba było to przyznać, zwłaszcza dla kogoś, kto nie znał niczego poza wysiłkiem i stałą samokontrolą. To było coś zupełnie innego dla Kariny. Miód na zbolałe serce…
Godziny mijały jak szalone. Lock zabawiał właśnie Yoh i Tamarę jakimś żartem na temat walki, Anna i Korou rozmawiali. Nikt nie zauważył, że Karina wstała od stołu wyszła na zewnątrz. Nikt poza Rai…

***

Noc była cicha i taka spokojna. Usiadłam na werandzie wsłuchując się w śmiechy ludzi wewnątrz budynku. Ja też się uśmiechałam, sam nie wiem, czemu. Dziwny był ten dom i dziwni ludzie. Zaprosili mnie do siebie nie znając mnie wszystkiego od razu przyjęli jak przyjaciela. Ile razy w życiu zdarzyło wam się coś takiego? Zawsze uczono mnie, żeby nie ufać innym szamanom, bo są moimi potencjalnymi przeciwnikami w Turnieju. A tu? Kompletne zaprzeczenie tej teorii i wszystkiego czego rodzice chcieli mi wpoić. Czułam się dziwnie. W tym miejscu wszystko było takie spokojne i przepełnione nadzieją. Oparłam głowę o filar i wyciągnęła mu z kieszeni zdjęcie znalezione na strychu. Ojciec pewnie już zauważył, że zwinęłam mu je z kieszeni płaszcza. Wścieknie się. Na pewno… Ale trudno. Z jakiegoś powodu mało mnie to obchodziło.
- A ty co tak samotnie? – to duch Locka pojawił się mojego boku.
Popatrzyłam na niego uważnie. Pierwszy raz widziałam takie zielone oczy…
- Tam jest trochę duszno – uśmiechnęłam się i schowałam zdjęcie do kieszeni spodni.
Odwzajemnił uśmiech i usiadł bok mnie. Razem gapiliśmy się w gwiazdy.
I rozmawialiśmy… Bardzo długo. O wszystkim. Pierwszy raz tak szczerze i to z kimś na dobrą sprawę całkowicie obcym…
Przez chwile żałowałam, że nie jest moim stróżem. Może wtedy byłoby inaczej? Ale przecież jest Korou.. Oddany i wierny jak pies… Nie wolno mi go zostawić.
Świtało, kiedy Rai zniknął. Rozmawiając z nim zrozumiałam wiele rzeczy. Mam swoje przeznaczenie i będę do niego dążyć. Nie ma miejsca na rozmyślania „co by było gdyby..?”
Jest cel, do którego trzeba dotrzeć. I nie, dlatego, że pragną tego moi rodzice.
Ja sama tego chce…

***

Ranek zbliżał się nieuchronnie. Dziewczyna wstała z werandy weszła do domu. Wszyscy leżeli zaspani gdzieś po kątach wśród resztek jedzenia i butelek po piciu.
- Korou? – zapytała szeptem
Duch zmaterializował się przed nią i skłonił się. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Chodź. Wracamy do domu…
Wyszli cichutko, żeby nikt się nie obudził. Rai nigdzie nie było.
„Tym lepiej” pomyślała jasnowidząca.
Przeszli przez podwórko a potem przez wielką bramę posiadłości. Dziewczyna poprawiła plecak na ramieniu i ruszyła raźno w stronę przystanku.
- Jak ci się podoba Izumo? – zagadnęła przyjaźnie stróża kiedy szli aleja wśród drzew.
- Jest… czadowe… - powiedział z uśmiechem
Stłumiła chichot i odpowiedziała mu takim samym uśmiechem. Taki Korou podobał jej się o wiele bardziej. Zaczynał mieć zadatki na świetnego kumpla, oczywiście trzeba go jeszcze podszkolić, ale jest już na dobrej drodze. Ciekawe tylko gdzie usłyszał to „czadowe”?

***
Przystanek był opuszczony. Z resztą nie dziwne, ludzie jeszcze o tej porze spali. Karina usiadła na ławce oglądając uważnie swój pistolet. Korou siedział obok niej z rozmarzonym uśmiechem.
- Co ci?- zapytała cicho
- Nie uważasz, że oni tu muszą być przeszczęśliwi?
- My też możemy tacy być… – powiedziała po chwili namysłu – tylko musimy tego naprawdę chcieć…
Ale nie zdążył nic odpowiedzieć, autobus podjechał pod przystanek wśród zgrzytów, trzasków i obłoku dymu. Wrzuciła plecak na pierwsze z brzegu siedzenie kiedy zobaczyła na zewnątrz Locka i Rai. Spojrzała przelotnie na kierowcę.
- Zaraz wrócę, proszę chwilkę poczekać. Dopłacę, jeśli trzeba
Wyskoczyła szybko z autobusu. Kierowca powiedziała pod nosem kilka nieprzyjemnych słów, ale wzmianka o dodatkowych pieniądzach ukoiła jego rozdrażnienie.
- Ładnie to tak uciekać bez pożegnania? – zapytał Lock uśmiechając się lekko
- Nie lubię się żegnać – powiedziała przechylając głowę na bok – Fajnie było was poznać…
Kierowca chrząknął znacząco powiadamiając o swojej obecności. Karina westchnęła ciężko i zrobiła coś, czego nie robiła nigdy, pocałowała ich obydwu w policzek i wbiegła do pojazdu. Autobus ruszył wzbijając w powietrze spaliny i kurz. Chłopcy stali na przystanku odprowadzając pojazd wzrokiem. Rai wciąż trzymał się za policzek .
- Nie uśmiechaj się jak idiota – warknął Lock
Duch oderwał dłoń od policzka.
- Sam śmiejesz się jak idiota –prychnął obrażony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Nie 14:07, 13 Sie 2006    Temat postu:

No wiesz? Rai Lock to dobry duecik, ale Rai jakl stróż Locka? No nie! Nie zgadzam się.... i nie pytaj czemu....jakoś wydaje mi się, że tamta wredna baba(jak jej tam?) bardziej do niego pasuje....
Ale przynajkniej wiemy po kim Anna ma swój charakterek Laughing chociaż Karina i turniej to estremalne połaczenie jak dla mnie...
EE Tolder dobrze, że jednak się gdzieś pojawił...

No to chyba tyle...
świetnie napisane....ech...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Nie 17:17, 13 Sie 2006    Temat postu:

jasny cierń, kto to powiedział i gdzie? Aha, wiem! W którejś Narni Aslan się produkował, że nie wolno "gdybać", bo "gdybanie" nic nie da. Możliwe, ze w "Lwie, czarownicy i straej szafie", nie pamiętam xD
A tu bęc i mamy "gybanie" w najlepszej formie.
Chciałbym to pokazać Aslanowi xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Czw 2:03, 17 Sie 2006    Temat postu:

W pełni zgadzam się z Ive. Rai i Karina pasują do siebie i każde inne połączenie szaman-stróż wydaje się dziwne i nie na miejscu... to tak, jakby nagle Hao był w drużynie z Morphine, a Yoh z Duchem Ognia... hej, zaraz! Wpadłam na genialny pomysł xD'
A jeszcze co do opka - fajny i wciągający - wszystko jest inaczej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Satsume
Kandydat na Szamana



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:05, 17 Sie 2006    Temat postu:

Kurczę, Karina, ty masz po prostu talent. A ten eee... jak mu tam... Korou... taki dziwny. Opowiadanko wciągające. Czemu mam wrażenie, że Rai poczuł coś do Kariny?
[A: Ty i te twoje durne pomysły...]
Przynajmniej jakieś mam.
[A: A kto chciał... eee... no...]
No właśnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dadefaja1
Beznadziejny



Dołączył: 18 Kwi 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 10:48, 18 Kwi 2007    Temat postu:

Guys look at these perverts!
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin