Autor |
Wiadomość |
Daryśka |
Wysłany: Wto 22:32, 31 Paź 2006 Temat postu: |
|
No to idę "pożyczyć" kasetę od siostrzenicy i posłucham co to Ren w Twojej głowie wyśpiewuje ^^' |
|
|
Satsume |
Wysłany: Pon 15:34, 30 Paź 2006 Temat postu: |
|
"Pierwsza lekcja", to jest bodajże pierwsza lub druga piosenka. Mulan jest z takimi dziewczynkami... |
|
|
Daryśka |
Wysłany: Nie 23:11, 29 Paź 2006 Temat postu: |
|
Którą piosenkę? To jest - w którym momencie się ta piosenka pojawia? Bo mogę zwędzić siostrzenicy kasetę i sobie posłuchać xD' |
|
|
Satsume |
Wysłany: Pon 20:41, 23 Paź 2006 Temat postu: |
|
Powiem szybko: mam juz pomysł na następny part ( w głowie obraz Rena śpiewającego piosenkę z Mulan 2 ), ale trzeba to jeszcze spiasaaaać... |
|
|
Daryśka |
Wysłany: Śro 20:40, 27 Wrz 2006 Temat postu: |
|
O geez... ja chcę więcej!
Spotkanie z Renem po prostu cuuudne ^^' Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem, co mi się ostatnio rzadko zdarza przy czytaniu literek... więc pośpiesz się z next partem - już nie mogę się doczekać tej pomocy Rena xD'
A, zapomniałabym - to o szóstym punkcie zapowiada się ciekawie... |
|
|
Satsume |
Wysłany: Nie 19:40, 24 Wrz 2006 Temat postu: |
|
Daryś, bo ja najpierw myślałam, że to opowiadanie wena zabrała ze sobą, ale wróciła i wróciła opowieść [A: W której mnie nie ma...] Jeszcze. A co do zielonych ślepi... Karina, przejrzałaś mnie (jeżeli myślimy o tym samym)...
PS: Trzeba będzie Lunę wlepić do dialogów…
*************************************************************
-Aha... No więc...- powiedziała Lunarien. Chyba była nieśmiała, jak ja, więc rozmow się nie kleiła.
-Emm... Może oprowadzisz mnie po mieście... Przyjechałam dopiero wczoraj i...
-Nie wiesz, co gdzie jest?- dokończyła za mnie duszyca.
-Właśnie. No to jak? Oprowadzisz?
-Oprowadzę.- uśmiechnęła się srebrnowłosa i wyleciała przez drzwi z pokoju. Wyszłam za nią, napisałam kartkę do mamy i wybyłam z domu. W połowie ogrodu przypomniałam sobie, ze nie mam kluczy. Z wrzaskiem wbiegłam do domu i zaczęłam chaotycznie rozwalać wszystkow poszukiwaniu wspomnianego przedmiotu. W końcu znalazłam jakieś. Znów znalazłam się na dworzu i tu pojawił się problem. Pośród pęku kluczy, kluczyków i kluczydł nie wiedziam, który to ten od domu. Luniak poradziła mi o sprawdzenie każdego po kolei. Zanim znalazłyśmy tez właściwy minęła dobra godzina.
-No to co, idziemy?- spytałam rozpromieniona. Duszyca przytaknęła i poleciała obok mnie. Mówiła mi, co jest gdzie, a ja tylko potakiwałam, nie chcąc robić z siebie wariatki. Dobrze zapamiętałam każdy szczegół przekazany mi przez srebrnowłosą na początku naszej znajomości. W końcu doszłyśmy do parku.
Usiadłam gdzieś w miejscu odosobnionym od ludzi, by pogadać z Lunią. Dowiedziałam się o niej dużo, n.p, że jest Gwiezdnym Aniołem, strzegącym Księgi Szóstego Elementu. Kiedy spytałam jej, co to jest, ona zaczęła to tłumaczyć tak skomplikownaie, że zrozumiałam tylko fakt o istnieniu jakiejś Gwiazdy Jedności… co kolwiek to jest. I że jest 5 punktów. Pluz jeden ukryty, którego teraz strzeże Luniak. Powiedziała mi także o swoim pochodzeniu. Mówiła o jakiejś rodzinie White. I że to właśnie od nich pochodzi.
Nagle dobiegł mnie i Lunkę głos:
-Hehe… A więc jesteś Szamanką! Zmierz się ze mną, dziecino!- szybko wstałam i odwróciłam się. Przedemną stał niski chłopak ubrany w żółty mundurek szkolny. Ciskał na mnie i Lunarien bursztynowymi błyskawicami z takowych oczu o pionowych źrenicach. A jednak nie to przyciągnęło moją uwagę. Mianowicie były to włosy, a raczej czub z nich ułożony. Jednym słowem- miałam przed sobą oblicze rasowego kretyna.
-A ty to…- spytałam przybierając jak najbardziej lekceważąy wyraz twarzy.
-Ren Tao. Przyszły Król Szamanów.- odpowiedział debil.- Możesz już mówić do mnie per „panie”
- Raczej per „kretyn”- mruknęłam. Usłyszał.
-Dosyć tego! BASON!- nie dokńczył, ani ja nie zdążyłam zareagować, bo oto Lunciak wisiała na szyji jakiemuś starożytnemy wojownikowi, który pojawił się znikąd.
-Słodkiiii!!!- pisnęła srebrna.
-Luna, wariatko!- próbowałam odciągnąć uwagę duszycy od ducha. Ren próbował zrobić to samo.
-Współczuję ducha.- powiedział gdy ciągnęliśmy- on za wojowinka, ja za anielicę.
-Ona nie jest moim duchem, tylko przyjaciółką!- powiedziałam.- A w ogóle o co chodzi z tym Szamaństwem?
Rożek wylądował na ziemi. Po prostu zaliczył glebę, po czym wstał i zaczął się na mnie wydzierać. Pochłonięci kłótnią zostawiliśmy obściskujące się duchy w spokoju.
-To ty na serio nie wiesz?
-No cóż, dziś spotkałam Lunkę i dopiero dowiedziałam się, co to jest Szaman! Skoro jesteś taki mądry, to może mnie czegoś naucz!- ryknęłam.
-A bardzo chętnie!- odwrzasnął. Zamurowało mnie. Ten buc właśnie proponował mi pomoc? Chyba tak…
-No dobra.
W tej chwili przypomnieliśmy sobie o duchach. I dopiero zauważyliśmy, ze wszyscy w parku gapią się na nas jak na wariatów... |
|
|
Ive-Hao |
Wysłany: Nie 14:12, 20 Sie 2006 Temat postu: |
|
Tak opis snu był świetny... hum... historyjka się rozkręca... |
|
|
Karina |
Wysłany: Nie 13:23, 20 Sie 2006 Temat postu: |
|
zielone slepia taak?
*patrzy na sygnature i uśmiecha się cfaniacko*
No i "takie coś" zamiast nóg mnie rozbawiło xD |
|
|
Daryśka |
Wysłany: Nie 11:44, 20 Sie 2006 Temat postu: |
|
Tak długo nic tu nie pisałaś, że myślałam, że porzuciłaś tego ficka...
Co do częśći - podobał mi się opis snu, był naprawdę dobry!
No i mam nadzieję, że na następną część nie trzeba będzie długo czekać |
|
|
Satsume |
Wysłany: Nie 10:45, 20 Sie 2006 Temat postu: |
|
Ani się obejrzałam, a już mama leciała ze mną samolotem do nowego domu w Japonii.
-I co to da?- spytałam ponuro.
-Spodoba ci się tam.- uśmiechnęła się mama.
-Taa… Oby…- powiedziałam i zapatrzyłam się w okno.
W nowym domu było Ok, tylko cicho i smutno. W domu, w Anglii zawsze było gwarno, bo wiadomo- moja najlepsza przyjaciółka zawsze była ze mną, czasem przychodzili znajomi… Kiedy zobaczyłam mój pokój bez słowa rzuciłam się na łóżko i z mp3 poleciały mi w uszy melodie z „Nightwisha" . Zasnęłam szybko, nawet nie przebierając się w pidżamę.
W śnie widziałam rzeczy jak przez mgłę. Klęczałam, a koło mnie przesuwały się zamazane sylwetki ludzi, wołałam ich, ale oni nawet na mnie nie patrzyli. Nagle zobaczyłam czyjąś rękę wyciągniętą do mnie. Bez zastanowienia pozwoliłam tej osobie pomóc mi wstać. Podniosłam wzrok, a moje spojrzenie napotkało jego twarz. Był blady, o dużych, błyszczących i, co tu ukrywać, cudnych oczach wyrażających coś jakby smutek, zmieszanie i niepewność. Serce zabiło mi szybciej, a moja jaźń jakby tonęła w głębokich, pięknych, melancholijnych zwierciadłach duszy. I nagle obraz się zmienił. Wszystko stanęło w płomieniach, rozległ się czyjś szyderczy śmiech i głos:
- Już po tobie, Satsume Ikeir!!!- nie wytrzymałam i upadłam na kolana, jednak zamiast podłogi była tam pustka przepełniona ogniem. Spadałam w nią, a z moich płuc wyrwał się przerażony, głośny wrzask. W momencie, kiedy dotknęły mnie płomienie, obudziłam się w moim łóżku cała zalana potem.
Długo nie mogłam zasnąć, nie mogłam też zebrać myśli. Ciągle przed oczyma miałam zieleń ślepi nieznajomego… Nie mogłam ich wyrzucić z głowy. Nie mogłam albo… nie chciałam… Kiedy w końcu opadłam w objęcia Morfeusza, zatraciłam się w ciemności, przez którą nie przebijało się żadne światło, żaden dźwięk… Nie było nic oprócz ciemności, odpoczynku… Oprócz mnie.
Nic więc dziwnego, że obudziłam się dopiero w południe, kiedy to odpoczynek stał się męczący. Mama pewnie rozpoczynała już pierwszy dzień w nowej pracy. Ja sobie przypomniałam, że już jutro mam iść do nowej szkoły…
-Matko! Dlaczego to mnie muszą spotykać najdziwniejsze rzeczy!- wrzasnęłam, kiedy zobaczyłam jakąś dziwnegą dziewczynę zaglądającą mi przez okno.- Czego?- warknęłam wpuszczając zjawisko.
-To ty… TY MNIE WIDZISZ!?- wrzasnęła.
-A czemu nie?- spytałam chłodno.
-Eeeee…- dziewczynę zamurowało. Zauważyłam, że unosi się kilka centymetrów nad podłogą, a zamiast nóg ma takie... dziwne coś. Oprócz tego, to miała srebrne, sięgające pasa włosy, takiegoż koloru oczy, miała brązową cerę... Gdyby nie brak nóg, mogłabym pewnie też stwierdzić jej wzrost, ale... No właśnie.
-No, czemu miałabym cię nie widzeć?- spytałam siadając na łóżku.
-Yyyy... Bo jestem duchem?
-Ja zwariowałam. Widzę duchy...- jęknęłam waląc się na łóżko.
-Hmm... Albo zwariowałaś, albo w nas wierzysz, albo masz potencjał na Szamankę.- odpowiedziała rzeczowo dziewczyna uśmiachając się.
-NA KOGO!?- ryknęłam zdziwona.
-Na Szamankę.- powtórzyła duszyca.- Osobę, która umie łączyć się z duchami.
-Ua...-syknęłam. A wogóle... jak się nazywasz?
-Eeee... Lunarien. A ty?
-Satsume Ikeir... |
|
|
Daryśka |
Wysłany: Sob 23:52, 06 Maj 2006 Temat postu: |
|
No, jak na razie spoko. Zobaczymy co będzie dalej |
|
|
Kaja |
Wysłany: Czw 19:04, 04 Maj 2006 Temat postu: |
|
jedno - liczby się pisze słownie (też uważam, że to głupota, bo się więcej czasu męczy), o ile to nie działanie matematyczne (z którego swoją ścieżką nie pojęłam nic )
Sądzę, że może być interesująco. |
|
|
Satsume |
Wysłany: Czw 17:38, 04 Maj 2006 Temat postu: Shaman's Dreams... |
|
Heja! Słuchajcie, na początku to opowiadanie może wydawać się wam mało powiązane z SK, ale dalej to się rozwinie.
Słoneczne światło wlewało się do wnętrza S.P. im. Elizabeth I Tudor. Ciepły, wczesnomajowy wietrzyk niósł ze sobą wieść o odległych o niecałe 2 miesiące wakacjach powodując u uczniów i nauczycieli roztargnienie. W pewnej sali o wdzięcznym numerze 202 nie było wyjątków. Szczupła, średniego wzrostu brązowowłosa kobieta o surowym wyrazie twarzy, ubrana w spodnie khaki i białą koszulę rozpaczliwie usiłowała wyjaśnić 25 dzieciakom z klasy 5e wzór na obliczanie pola trójkąta.
Wysoka dziewczyna siedząca w ostatnieł ławce przy oknie tępo przepisywała liczby, lewą ręką podpierając głowę by nie opadła z nudów na ławkę. Nie lubiła ani matmy ani belferki, która jej uczyła. Pogrążona była w swoich problemach. Niegdyś jej umysł był opętany przez tony wyobraźni a teraz? Nic nie przychodziło brązowowłosej do głowy.
Nazywała się Satsume Ikeir. Urodziła się 4 marca, wyglądała na 15 lat, myślała jak 18-latka a miała wiosen 12. Szkoły nie nawidziła wcale, za to kochała stajnię w której jeździła konno, swojego wilkopodobnego psa Deliverę i Hermesa.
Hermes był gniadym, 5-letnim wałachem, mieszanką tarkena i hanowera z częstymi kontuzjami i duzym talentem skokowym. Jak na młodego konia był niezwykle spokojny. Jego ciekawość przekraczała nawet normy miesięcznego źrebaka, a co dopiero ujeżdżonego, w pełni władz umysłowych, szanującego się konia.
Pierwotne imię gniadosza przmiało Hero i tak wszyscy oprócz niej go nazywali. W końcu po wielu próbach konik reagował tylko na "Hermesa" albo "Hirkuśa" i trzeba było zmienić mu miano.
Te i inne sprawy zaprzątały głowę 12-latki, czego robienie w obecności Suterday było największym błędem.
-Ikeir, słyszysz mnie czy nie?- doszedł do świadomości dziewczyny głos nauczycielki.
-Co?- ocknęła się Satsume.
-Pytam cię, czy mnie słyszysz. Narysuj mi na tablicy dowolny rąb i oblicz jego pole...
Wstała i z grobową miną wzięła od belferki kredę. Matematyka nie była jej dobrą stroną. Wręcz przeciwnie. Zbierała z niej od pał do czwór. O 5 nie było mowy.
-A więc... e... to jest rąb o długości przekątnych równych... emmmm... e równa się... 13 centymetrów, a f... eeeeeee... 20... A... więc pole jest równe... eeeee... e razy f... podzielić na... dwa...
-Ikeir, umiesz to zrobić, czy nie?- zezłościła się Suterday.
-Eeeee... Niee... Naczy... Tak... Myslę, że tak...- nagle mnie oświeciło.- P=e x f : 2= 13cm x 20 cm : 2 = 260cm kwadratowych : 2 = 130cm kwadratowych.- dokończyłam z pewnością.
-No dobra, niech bedzie. Siadaj. Masz czwórę.
Resztę lekcjii jakoś przetrzymała w skupieniu. Jedyne, czym dziś uradował ją dzień, to to, że matma była osatnia. Wskoczyła na rower i pognała do domu. Kiedy dojechała na przedmieścia Oxfordu zobaczyła, że przed moim domostwem stoją jakieś kartony, meble, kilka ciężarówek.
-Mamo?- zawołała, gdy wparowała do domu. Do pustego domy.- Co się dzieje.
-Przeprowazamy sie do Japonii.- powiedziała Elaine Ikeir wchodząc do domu z ogrodu.
Ta myśl uderzyła ją jak piorun. Do Japonii... Bez Hermesa!? |
|
|