Autor |
Wiadomość |
Karina |
Wysłany: Śro 20:45, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
Azrael..*rozpływa się*
Kilka powtózeń i gramatyka, ale poza tym jest ładnie, zgrabnie i powabnie.
No.
Powiedziałam co wiedziałam xD |
|
|
Ive-Hao |
Wysłany: Śro 20:12, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
Wow...lubie takie sceny i nie patrz na ten komentarz, jak zwykle beznadziejny..(komtarz, nie part)
Co do narrcji pierwszo osobowej, prosze bardzo, sama ostanio wprwadziłam dwógłos u Hao (troszkę odrwtonieE, ale jednak) ech przypomialaś mi, że reszta moich opków leży i kwiczy.... |
|
|
Kaja |
Wysłany: Śro 19:59, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
byków pare było, ale głównie orty czy gramatyki Nie jest xle, mnie sie podoba. A narrację piewrszoosobową mogłabyś zaczynać jak z pamiętnika.... czyli 'Z pamiętnika kogoś tam, dnia tego i tego" czy coś w ten deseń. |
|
|
Daryśka |
Wysłany: Śro 19:16, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
Ojeju... naprawdę tak dużo czasu minęło od ostatniego partu?
Cóż powiedzieć... cierpiałam na brak Wen (do PCP od miesiąca, do pozostałych rzeczy - przez ostatnie dwa tygodnie), ale pod wpływem kilku ważnych czynników (między innymi: twórczości Ive, filmu "Azumi", mangi "Mars") Wen odzyskałam i to nie tylko do pisania ^^'
Ten part nie był sprawdzany przez Betę (za wyjątkiem pierwszych akapitów), pomysł też nie był z Betą przedyskutowany... no i miałam mieszane uczucia - nie wiem, czy wypali (a zwykle w takich kwestiach Beta pomaga - ino mi Betę gdzieś wsysło =='). Mimo to z braku innych pomysłów i nagłej aktywności Wen w tym kierunku - bez jakichkolwiek konsultacji z Betą daję parta... jak są błędy - nie bijcie, poza mną nikt nie sprawdzał, a własnych błędów się przeca nie widzi...
Part 5
Po całej Estereth rozniósł się serdeczny, wesoły śmiech. Dochodził on z jednego z pokoi z domku na drzewie. To śmiał się mężczyzna wyglądający mniej więcej na trzydzieści kilka lat. Był on niesamowicie przystojny. Wyjątkowo jasne blond włosy opadały mu na czoło i uszy w nieposłusznych kosmykach. Jego jasno zielone oczy przebiegły znów po treści trzymanego w ręce listu. Nagle jednak spoważniał. Wyglądał teraz na smutnego. Delikatnie złożył list, jakby to był jego największy skarb. Schował go do szufladki niewielkiego biurka. Oparł się o krzesło i zamyślił. W końcu westchnął głęboko.
-Kochana Estera. Zawsze taka miła, żeby grozić, że mnie zabije. I zawsze na tyle sprytna, by domyślić się, kogo wziąłem na podopiecznego. Jednak nie tym razem. Tym razem to ja ją zaskoczę. I jak zwykle to ja będę górą.
Pies leżący spokojnie w kącie pomieszczenia podniósł głowę i przyjrzał się swojemu właścicielowi. Zamerdał wesoło ogonem, gdy ten przyklęknął przy nim i poklepał go po karku.
-Dobrze się spisałeś. Ale teraz musisz tu zostać. Mam do załatwienia coś bardzo daleko stąd.
Mężczyzna wstał. Podszedł do biurka. Pogrzebał chwilę w kieszeni, zanim znalazł klucz, którym otworzył szufladę. A z niej wyjął wisiorek, dokładnie takiego samego kształtu, jak ten należący do Estery. Tylko ten był biały i nie odwrócony do góry nogami. Mężczyzna przyglądał się chwilę przedmiotowi, po czym zamknął szufladę, a wisiorek zawiesił sobie na szyi.
-No to teraz dopiero zacznie się prawdziwa gra.
***
Anna Kyoyama podeszła do cienkich drzwi. Odetchnęła głęboko i zapukała. Po chwili drzwi otworzyły się i w progu powitał gościa senior rodu Asakurów. Oboje przeszli do jednego z wielu pokoi. Tam przysiedli. Anna zrelacjonowała swoją wyprawę po Futsunomidama. Yohmei stwierdził jednak, iż nie jest ona gotowa, aby ich użyć, toteż zalecił jej oczyszczenie umysłu w lodowatych wodach wodospadu Iris. Dziewczyna niezwłocznie wykonała polecenie. Nie wiedziała jednak, iż jest bacznie obserwowana. Na gałęzi niewysokiego drzewa siedział wygodnie przystojny mężczyzna o blond włosach. Przyglądał się on uważnie poczynaniom Anny. Ziewnął przeciągle, gdy nie działo się nic ciekawego – blondynka tylko siedziała w lodowatej wodzie. Minęło kilka minut, zanim zorientował się, że nie tylko on obserwuje Annę. Uśmiechnął się pod nosem i rozpłynął w powietrzu, by pojawić się za plecami kobiety siedzącej na skale, przy szczycie wodospadu.
-Estera, kochana, dawno żeśmy się nie widzieli! –zawołał radośnie.
Pani Czarnego Płomienia przyjrzała mu się uważnie. Zatrzymała na chwilę wzrok na wisiorku na szyi mężczyzny, po czym prychnęła z irytacją.
-Czego chcesz?
Mężczyzna usiadł obok niej. Skrzyżował stopy, oparł dłonie o kamień i zaczął machać nogami, jednocześnie podziwiając chmury. Uśmiech nie znikał z jego twarzy.
-Twój ostatni list pełen był pogróżek. Czemu nie wprowadzasz ich w życie?
-Wisiorek. –odpowiedziała krótko Estera. –Masz mnie za głupią? Zaatakuję cię teraz, ten głupi wisiorek odbije moją magię i skieruje ją przeciwko mnie. A wiesz przecież, że wisiorki nie bronią tylko przed własną magią. Gdyby nie to, spopieliłabym cię na miejscu.
-Tak, ja też cię kocham, siostrzyczko...
Estera prychnęła. Założyła nogę na nogę. Utkwiła wzrok w mężczyźnie. Ten złapał jej spojrzenie i uśmiechnął się.
-Możesz mi powiedzieć, czemu dostarczasz Yoh Księgę Szamanów? –zapytał.
-Niespodzianka. –warknęła.
Mężczyzna wstał. Otrzepał ubranie. Spojrzał w dół, gdzie Anna już wychodziła z wody. Zasalutował Esterze i rozpłynął się w powietrzu.
-Przeklęty Azrael... –mruknęła Pani. –Wiecznie wchodzi mi w drogę...
***
Bezksiężycowa noc na pustyni ukryła w mroku małe obozowisko. Nie zagłuszyła jednak dochodzących z kilku namiotów odgłosów wesołych rozmów.
Pani Czarnego Płomienia szła powoli w stronę tegoż właśnie obozowiska. Wydawałoby się, że jej długa suknia i eleganckie buty nie nadają się do chodzenia po pustyni, ona jednak wydawała się nie przejmować nadmiarem piasku uparcie szukającym drogi do środka jej butów. Zatrzymała się przy jednym z namiotów. Uchyliła płachtę i weszła do środka.
Niecałe dziesięć minut później wyszła. Niestety, wybrała zły moment na opuszczenie namiotu Hao. Szamani, do tej pory siedzący w jednym namiocie i wesoło rozmawiający, właśnie rozchodzili się do swoich własnych namiotów, by wyspać się przed wędrówką czekającą ich następnego dnia. Oczywiście zauważyli oni Esterę. W dodatku właśnie wychodzącą z namiotu ich mistrza.
-Hej, ty! –zawołała Kanna. -Coś ty za jedna?!
Pani Czarnego Płomienia utkwiła wzrok w sporej grupie szamanów. Skrzywiła się lekko.
-Nie mogliście iść spać trochę później? –zapytała pogardliwym głosem, przeciągając sylaby do granic możliwości.
-Pytam po raz ostatni! –zdenerwowała się Kanna. –Coś ty za jedna i co robiłaś w namiocie mistrza Hao?
Estera wyciągnęła przed siebie dłoń. Wykonała skomplikowany gest, który zakończył się pstryknięciem palcami.
-Nigdy mnie tu nie było. Nigdy mnie nie widzieliście. Nigdy. –powiedziała głośno i wyraźnie, tak, aby każdy usłyszał.
Kanna i wszyscy pozostali szamani przytaknęli, patrząc na Panią Czarnego Płomienia szklistymi oczami. Ich wzrok był nieobecny, a oni sami wyglądali, jakby ledwo trzymali się na nogach. Esterę widać zadowoliło to, gdyż odwróciła się na pięcie i rozpłynęła w powietrzu.
***
Kot mruczał donośnie, gdy jego właścicielka, nawet o tym nie myśląc, drapała go za uszami.
-Tak się zastanawiam... –mruknęła Estera.
Kot powoli otworzył jedno oko i przyjrzał jej się uważnie. Pani wciąż go drapała.
-To zaczyna się robić trochę męczące, żeby tak się wślizgiwać do tego jego obozu... ciągle muszę uważać, żeby nikt mnie nie zauważył. Mam tego trochę dość. Poza tym, gdy ktoś mnie zauważy, to muszę marnować czas i energię na małe pranie mózgu... a gdyby tak...?
Kot otworzył drugie oko. Przestał mruczeć. Estera zauważyła tą nagłą zmianę nastroju zwierzęcia. Cofnęła rękę.
-No co? Zgadzasz się, prawda? –zapytała kota. –W końcu na koniec i tak nie będą mnie pamiętać, to by było tylko takie drobne ułatwienie...
Kot prychnął wściekle. Estera uderzyła pięścią w biurko.
-Wiem! Pamiętam o zasadach! Ale jeżeli na koniec usunę im wspomnienia dotyczące mojej osoby, to przecież nie złamię reguł, prawda?
Kot zmrużył oczy. Estera uśmiechnęła się.
-No to postanowione. Teraz jeszcze jedna wizyta u Hao według starych zasad i bardzo ułatwię sobie życie.
Kot prychnął z dezaprobatą, ale Pani Czarnego Płomienia zignorowała niezadowolenie zwierzęcia. Wstała, po czym, o mało nie potykając się o zwierzę, które natychmiast się zerwało, podeszła do stolika znajdującego się na środku komnaty. Dotykając delikatnie knotów czubkiem wskazującego palca, zapaliła cztery świece. Następnie rozejrzała się dookoła. Pod jej spojrzeniem wszystkie pochodnie zgasły. Kryształ leżący na stoliku stojącym pomiędzy czterema świecznikami zajaśniał dziwną poświatą. Kot w pośpiechu uciekł z jaskini, a Estera wymamrotała dziwną formułkę, wycofując się jednocześnie z czworokątu, którego wierzchołki wyznaczały świeczniki. Po chwili ujrzała w krysztale Hao, wpatrzonego w nią dziwnie smutnym spojrzeniem.
-Idź spać. –wyszeptała.
Odwiązała supełek przytrzymujący przy jej sukni malutki woreczek. Wysypała z niego odrobinę srebrnego pyłu na swoją dłoń. Zbliżyła go do ust, po czym dmuchnęła mocno, aby pył doleciał do kryształu.
-Idź spać, mój drogi. Niedługo cię odwiedzę.
Wizja Hao w krysztale przetarła oczy, po czym zaczęła się zamazywać. Estera uśmiechnęła się i jednym gestem zgasiła wszystkie cztery świece. Kryształ zaczął powoli gasnąć, pogrążając komnatę w całkowitej ciemności.
Kolejny part w trakcie tworzenia ^^' Zastanawiam się tylko nad wprowadzeniem od czasu do czasu narracji pierwszoosobowej - co o tym sądzicie? |
|
|
Kaja |
Wysłany: Pon 18:51, 11 Wrz 2006 Temat postu: |
|
zło jest złeee, bardzo złeee xD |
|
|
Daryśka |
Wysłany: Sob 22:17, 09 Wrz 2006 Temat postu: |
|
Ja mówiłam, że Haoś nie będzie bardziej biedny, niż pozostali... ale więcej nie mówię, bo za dużo osób zbyt dużo wie... a reszta ma szansę się domyślić... więc milczę jak grób i pisam next part ^^' |
|
|
Ive-Hao |
Wysłany: Sob 21:43, 09 Wrz 2006 Temat postu: |
|
OO Mrok tajmnica i setem on jedo, ona tego pierwszego....super....hum...
(Z: to jeden Haoś nie wystarczy? biedi wszyscy)
Sam jestęś bi...a do tego nie znasz się!
(Z; przeznała. że kestem biedny)
Wcale nie.... |
|
|
Karina |
Wysłany: Sob 21:33, 09 Wrz 2006 Temat postu: |
|
Ojej ojeje ojejej! Pojawił się!
(R; tylko jego list..)
Nie szkodzi i tak go lubie
(R: *gleba*) |
|
|
Daryśka |
Wysłany: Sob 21:29, 09 Wrz 2006 Temat postu: |
|
Kolejne powstanie? Nie, ja bardzo proszę, bez powstań! Później biedne dzieci w szkołach muszą się o tym uczyć... oszczędźmy dzieci...
Part 4
Woda mieniła się cudownie w promieniach popołudniowego słońca. Spadające kaskady przeźroczystej cieczy rozpryskiwały się o skały, potęgując zachwyt Keiko Asakury. Wpatrzona w wodospad Iris nawet nie zauważyła, kiedy pojawiła się obok niej pewna kobieta w przecudnej sukni.
-Piękny widok.
Keiko podskoczyła na dźwięk głosu nieznajomej. Przyjrzała jej się, ale nie doczekawszy się żadnej kontynuacji tej myśli, pokiwała w zadumie głową.
-Droga Keiko... –przemówiła znów nieznajoma. –Przyprowadź mi tu twojego teścia. Mam do niego bardzo ważną sprawę. A gdy już to zrobisz, masz o mnie zapomnieć. I nikomu nigdy o mnie nie powiesz.
Keiko ukłoniła się lekko. Wyraz jej twarzy nie zmienił się kompletnie. Jej ruchy też pozostały takie, jak wcześniej. A jednak coś było nie tak. Usłuchała woli nieznajomej nie zadając żadnych pytań, ani nawet nie próbując się sprzeciwiać. Po prostu wykonała polecenie. A później zapomniała...
***
W puszczy Estereth, daleko od groty Pani Czarnego Płomienia, znajdowało się pewne bardzo specyficzne drzewo. Było ono stare, ogromne i zamieszkane, i to nie przez zwierzęta. Wśród jego gałęzi był ukryty kilkupiętrowy domek, a zamieszkiwała go istota równie potężna i niebezpieczna, jak sama Pani Czarnego Płomienia.
***
Yohmei powoli zamknął za sobą drzwi. Zachowanie Keiko zaniepokoiło go. Zwykle była bezpośrednia, a tu nagle nie chciała powiedzieć, czemu wysyła go nad wodospad Iris. Staruszek, zaciekawiony jej zachowaniem, postanowił niezwłocznie udać się we wskazane miejsce. Tam, na tle wodnych kaskad, ujrzał nieznajomą kobietę, zwróconą do niego plecami.
-Mamy dziś ładny dzień, prawda? –zagadnęła, nie odwracając się.
Yohmei mruknął coś w odpowiedzi. Pani Czarnego Płomienia, bowiem to ona była tą kobietą, odwróciła się i utkwiła wzrok w staruszku.
-Nie, Hao zdecydowanie jest bardziej podobny do Keiko, niż do ciebie...
-Hao?! –Zdumiał się Yohmei. –Chcesz powiedzieć, że go...
Estera przyłożyła palec do ust, jednocześnie zmuszając starca do zachowania ciszy. Uśmiechnęła się. Wykonała dłonią gest zachęcający do podejścia bliżej. Yohmei posłusznie przybliżył się do niej. Położyła mu dłoń na ramieniu.
-Słuchaj uważnie, bo nie mam zamiaru powtarzać. Wiem, że posiadasz Księgę Szamanów. A teraz powiem ci, co masz z nią zrobić...
***
W Tokyo stał pewien dom, który kiedyś był pensjonatem. Obecnie zamieszkiwała go tylko drobna blondynka. Zazwyczaj ubrana była w czarną sukienkę. Nie rozstawała się też z czerwoną chustą i zawsze nosiła przy sobie niebieskie korale. Nazywała się ona Anna. Była narzeczoną Yoh Asakury, który obecnie znajdował się gdzieś w Ameryce, zajęty wypełnianiem turniejowych obowiązków.
Nieduża torba wylądowała w przedpokoju. Anna rozejrzała się po raz ostatni przed wyjściem z domu. Nie wiedziała, czy jeszcze kiedyś tu wróci. Nie wiedziała, czy przeżyje. A jeśli nawet, to czy ciągle będzie sobą. Czekała ją misja pełna niebezpieczeństw.
***
Pani Czarnego Płomienia spokojnie spacerowała między drzewami puszczy Estereth. Nie zwracała uwagi na uciekające w panice zwierzęta. Dobrze wiedziała, iż ich instynkt podpowiada im, iż oto kroczy tam drapieżnik gorszy od pozostałych. Na dodatek ten drapieżnik nie był ani trochę naturalny, gdyż zabił wtedy, gdy miał na to ochotę, a nie wtedy, gdy musiał. Bo ten drapieżnik był na tyle potężny, że nic mu nie zagrażało – nie musiał się bronić. Co do zdobywania pożywienia, Estera jadła tylko owoce. Mimo to zabijała i to często. Głównie z nudów. Nigdy nie chciało jej się bezczynnie czekać pięćset lat, od turnieju do turnieju. Teraz jednak zwierzęta nie musiały się jej obawiać. Nie miała najmniejszej ochoty ich dręczyć. Bo teraz, gdzieś daleko, rozgrywał się jej ukochany turniej. Turniej, który stworzyła ona sama, przybywając do tego świata i zwiastując jego zagładę.
Ciche, ale nieustanne syczenie wyrwało Panią Czarnego Płomienia z zamyślenia. Był to wyraźny sygnał, iż jej grotę nawiedził intruz. Estera niezwłocznie więc udała się do swojego domu.
Na miejscu ujrzała swojego kota, prawie leżącego na ziemi. Jego ogon wybijał równy rytm, uderzając o ziemię. Zwierzę syczało wściekle, co jakiś czas wtrącając pojedyncze parsknięcia. Sierść miało zjeżoną. I spojrzenie utkwione w siedzącym spokojnie tuż przy wejściu do groty olbrzymim, czarnym psie.
Estera zmrużyła oczy. Rozpoznała psa bez problemu. Wiedziała także, czemu pojawił się przy jej domu. Bez wahania podeszła więc do zwierzęcia, znalazła przyczepioną do obroży kopertę i szybkim ruchem ją oderwała. Szybko rozdarła papier i wyjęła list.
„Moja droga Estero,
Jeszcze nie jest za późno, zawróć. Ciągle możesz się wycofać. Po prostu zrezygnuj i wróćmy tam, gdzie nasze miejsce.
Nie rozumiem, jakie są obecnie Twoje intencje. Czemu dostarczasz mojemu podopiecznemu Księgę Szamanów? Chcesz, by urósł w siłę? Sama rzucasz sobie kłody pod nogi. Wiesz przecież, że pięćset lat temu obyło się bez Księgi, wystarczyły same korale. A teraz również zamierzam je wykorzystać. Już nawet zadbałem o to, by trafiły we właściwe ręce. A może Ty po prostu uwielbiasz wyzwania? W takim razie co powinienem zrobić, aby Cię powstrzymać? Sam mam zrezygnować? Kiedy w końcu znudzi Ci się ta zabawa w kotka i myszkę?
Póki się nie wycofasz, gra ciągle się toczy. Nie wiem, co tak bardzo Cię w tym pociąga. To jest jak przesuwanie pionków po ogromnej szachownicy – a przecież zawsze powtarzałaś, iż nie lubisz takich gier. A nasze dwa główne pionki, Yoh i Hao, na pewno nie myślą o tym jako o czymś wspaniałym, uwierz mi. Nie jest miło być wykorzystywanym tylko dlatego, że ktoś chce się zabawić.
Po raz kolejny proszę Cię – po prostu dajmy sobie z tym spokój i wracajmy tam, gdzie nasze miejsce.
Zawsze Twój”
Niżej był już tylko niewyraźny podpis. Estera nie musiała jednak go odcyfrowywać, doskonale wiedziała, od kogo pochodzi ten list. Zmięła go i wyrzuciła. Następnie posłała psu spojrzenie mówiące „czekaj tu, zaniesiesz odpowiedź” i zniknęła w grocie.
***
„Mój drogi,
Czy naprawdę myślisz, że chcę wrócić do zimnej pustki, w której żyliśmy, zanim odkryliśmy ten świat? Myślisz, że znów chcę być nic nie znaczącą jedną z wielu? Myślisz, że tak łatwo zrezygnuję z zabawy, której dostarczają mi turnieje? O, nie. Dopóki ten świat istnieje, ja się nie poddam.
Nie kłam. Nieładnie jest kłamać. W swoim liście dałeś mi do zrozumienia, iż masz władzę nad Yoh. Oboje dobrze wiemy, iż jest to niemożliwe, gdyż ten chłopak jest częścią duszy Hao, nad którym ja mam władzę. Nie mogłeś nad nim zapanować. Dlatego podejrzewam, iż upatrzyłeś sobie kogoś z jego najbliższego otoczenia. Dowiem się, kto to. A wtedy po prostu wyeliminuję tą osobę. Tym razem ja będę górą.
I jeszcze jedno. Pewnego pięknego dnia dowiem się, gdzie ta Twoja chatka jest, a wtedy spalę Cię w niej żywcem.
Zawsze Twoja
Estera”
Pani Czarnego Płomienia przeczytała jeszcze raz list, po czym złożyła go i włożyła do koperty. Następnie wyszła na zewnątrz, gdzie wciąż czekał pies. Przywiązała mu list do obroży.
-Zanieś mu to.
Pies przekrzywił głowę. Przeciągnął się. Następnie stanął na tylnych łapach, zmniejszył się. Jego kształty zaczęły się rozmazywać, a gdy znów był wyraźny – nie był już psem, tylko sokołem. Kłapnął dziobem i wzbił się wysoko, ponad drzewa.
Leżący do tej pory w znacznej odległości kot zerwał się i podbiegł do Estery. Ta skinęła głową i również to zwierzę oddaliło się spiesznie. Nie zdołał jednak śledzić sokoła, a tym samym nie dowiedział się, gdzie ukryta jest chatka na drzewie. |
|
|
Kaja |
Wysłany: Sob 17:07, 09 Wrz 2006 Temat postu: |
|
*łapie się za głowę*
[Wen: Jak ty coś chlapniesz, to po prostu masakra... Powstanie mamy gotowe...]
==' |
|
|
Karina |
Wysłany: Sob 16:37, 09 Wrz 2006 Temat postu: |
|
*szczerzy się jak głupia* Raaii kochany duszku chodź do Karinkiiii !^^
(R: nie nie zrobisz mi tego, NIE! ratunkuuu!) |
|
|
Ive-Hao |
Wysłany: Sob 16:34, 09 Wrz 2006 Temat postu: |
|
Hum...ostatecznie klatka to nie taki zły pomysł.. nawet więcej świetny!
(Z; TY też?)
Jeszcze się dziwisz, a pewnie!
(Z: Ratunku! )
*Wredny uśmiech |
|
|
Kaja |
Wysłany: Sob 16:31, 09 Wrz 2006 Temat postu: |
|
ups...
[Wen: Duże ups...]
E, Rai, słoneczko, czy mam się zacząć bać...? |
|
|
Karina |
Wysłany: Sob 16:19, 09 Wrz 2006 Temat postu: |
|
W klatce?*szczere zainteresowanie* ^^
(R: nawet o tym nie myśl!)
*diabelski chichot* |
|
|
Kaja |
Wysłany: Sob 16:17, 09 Wrz 2006 Temat postu: |
|
o to-to, Karina. A poza tym, jak myślisz, czemu ja ją w klatce trzymam? xD |
|
|